Zastanawiam się co by się stało jakby przy zarzucaniu zahaczyć linię? Przez błąd, oczywiście.
Niby jestem inż. elektrykiem ale testów nie zrobię (jakaś wilgoć na żyłce zostaje + kij węglowy ...) brrr ....
Taka linia przebiega min. nad stawem Rybołówka, gdzie czasem forumowicze i ja - łowimy.
Nic się nie dzieje. Nad stawem mam linię 15kV i zdarzyło się takie feederowanie, że koszyk szedł przez linię. Zwinięcie, mocne podciągnięcie i koszyk ląduje pod nogami. Żeby Cię poraziło musiałbyś przewodnikiem (wędka węglowa) dotknąć linii. Znam taki jeden mostek, przy którym na liniach wisi cała gama gum, obrotówek, spławików jak na dobrym stoisku
Aby zostać porażonym (a w tym przypadku zabitym lub ciężkie kalectwo) nie potrzeba dotykać bezpośrednio kabla. Wystarczy być na tyle blisko z wędką by w danych warunkach zaistniały możliwości do przepływu prądu w POWIETRZU. Wielu zabitych nie dotknęło przewodów wędką. Nie da się określić w jakiej odległości (wędka - przewody WN) nastąpi ten przepływ gdyż zależy to m.in, od wilgotności, deszczu, mgły itd. W jednym dniu można łowić i przeżyć a w innym dniu w innych warunkach być porażonym.
W jednym dniu można w gumowych butach stać bezpiecznie a w innym np. na boso już nie.
Elektroenergetyka jest pełna niespodzianek i nawet najbardziej doświadczonych ludzi z kilkudziesięcioletnią praktyką profesorów potrafi zaskoczyć - sam byłem świadkiem na politechnice jak człowieka o wielkiej praktyce i wiedzy zaskoczyły okoliczności i o mały włos...
Widziałem zdjęcia "usmażonych" zwłok (a w zasadzie nóg w woderach) i radzę trzymać się z daleka.