Nielisz to chyba taka okręgowa perełka jeżeli chodzi o zbiorniki PZW ? Okres przedświąteczny (przed Bożym Narodzeniem, Wielkanocą) to najgorętszy okres w roku jeżeli chodzi o kłusownictwo. Mała ilość osób nad wodami w dzień, brak wędkujących nocą powoduje, że zorganizowane grupy, które trudnią się kłusownictwem, mają ułatwiony dostęp do ryb. W dużych miastach od ręki mają zbyt na skłusowane ryby u właścicieli barów i restauracji. Podobno z Siemianówki sporo drapieżników wędruje, aż do warszawskich knajp, co powinno uświadomić skalę popytu. Okres wigilijny jest jednym z nielicznych okresów w ciągu roku w którym Polacy masowo rzucają się na ryby, więc każdy kłusol wie, że będzie miał zbyt na ryby.
A proceder jest opłacalny nie przez to, że są niskie kary, bo kłusol się nie zastanawia nad tym, że może pójść siedzieć na 10 lat i więcej, gdy popełnia przestępstwo, a przez to, że wie on, że nie będzie kontroli i daje mu to asumpt to zaplanowania przestępstwa. Oczywiście wymiar nawiązek na rzecz pokrzywdzonego powinien być wysoki, bo to jest oczywista oczywistość, że najwięcej na tym traci użytkownik wody, bo co mu po karze 10 lat pozbawienia wolności, jak kasy za ryby nie odzyska. Co nie zmienia faktu, że obecny system przestępstw i wykroczeń oraz kar za ich popełnienie jest zły.
Do tego dochodzi nieudolność PZW w dochodzeniu roszczeń cywilnych już w toku postępowania karnego przeciwko kłusolowi. Wiele okręgów ma wyrąbane na to i nawet nie występuje ktoś od nich w roli oskarżyciela posiłkowego. Skoro to kasa wędkarzy, a nie własna działaczy, to po co się jest męczyć dodatkową robotą za którą i tak nikt nie zapłaci.