W tamtym roku, wczesną wiosną miałem podobną przygodę.
W ruch poszła wędką kolegi z Deeperem, na kołowrotku plecionka przypominająca bardziej linę cumowniczą do małych kutrów .
Drugi rzut i jakimś cudem lina pękła. Wiatr spychał sondę na przeciwległy brze.
Wsiadłem w samochód, uzbioiłem się w kosz podbieraka, długą sztycę, kilkanaście metrów liny i ruszyłem na poszukiwania. Po dłuższym spacerze namierzylem deepera, niestety zatrzymał się w pasie grążeli jakieś 10 metrów od brzegu i ani myśli ruszyć w jego stronę
Plan jest prosty, ściągam kombinezon i z długim podbierakiem wchodzę po zgubę. Niestety plan wziął w łeb, woda była przeraźliwie zimna a do tego dwa metry od brzegu był spory spad. Zjechałem po kamieniach po pas do wody, no może po cycki i nie mogłem złapać oddechu! Nie zmarzłem jednak bardzo bo po wyjściu z wody, ubraniu kombinezony przyszedł czas na plan B. Przywiązałem kosz podbieraka do liny i zaczęła się zabawą!! 100 tysięcy rzutów koszem pod wiatr i w końcu SUKCES!
Nie używam już deepera... dla mnie nie działa jak nalezy