musi polegać na tym, że wędkarze muszą stać się wędkarzami. Wielu jest rybakami z wędkami, i uważa wody za źródło rybiego białka,
Nie wielu tylko 95% czyli ogromna większość - przynajmniej w moich stronach na południu Polski.
Według mnie jest to tylko wrażenie. Tych ludzi jest najwięcej nad wodami, gdyż są to emeryci najczęściej, dla których ryby są uzupełnieniem diety, skromnej zazwyczaj z racji niskich emerytur. Dochodzi też nawyk bicia wszystkiego w łeb, bo nie może się zmarnować i takie tam. Jednak wędkarze młodsi już mają inne nawyki, i tam wypuszczających stale lub część połowu, jest całkiem sporo.
Dlatego okręgi, gdzie we władzach pojawiają się ludzie w wieku około 40-50 lat, mają już inne nastawienie. Nie ma się co czarować, większość starszego pokolenia ryb wypuszczać nie ma zamiaru, więc i we władzach trudno o 60-70 letnich reformatorów. Ci ludzie rzadko kiedy rozumieją nowoczesne wędkarstwo, przyzwyczaili rodzinę do jedzenia ryb, więc mają spore 'zapotrzebowanie'. Młodsze pokolenia już takich nawyków nie mają, też zarabiają więcej i nie muszą brać wszystkiego co złowią.
Albo przynajmniej żeby powstawało wiecej łowisk no kill, tak żeby pasjonaci również mieli jakąś korzyść z opłacanj karty, a nie tylko Ci którzy traktują wędkarstwo jako pozyskanie pokarmu.
Prawie zawsze słyszę nad wodą, że jeśli ktoś płaci za kartę to nie mozna mu zabronić zabrać ryby i nasze łowisko no kill to bzdura. Dochodzi do takich sytuacji że ktoś wyciągnie karpia z no killa i przenosi w siatce na sąsiedni staw...
Mimi, powiem krótko: trzeba głosować na właściwych ludzi aby władze były właściwe. To co piszesz to lata zastoju, polski wędkarz jest zielony jak trawa w maju, nie zna podstaw gospodarki łowiskami, sposobów aby była ryba. DLatego mamy tak spustoszone wody między innymi, gdyż wędkarze stali się lemingami umysłowymi. Jeżeli dawniej a nawet i dzisiaj ludzie z władz koła czy okręgu mówią o tym, zę ryby trzeba brać a nie wypuszczać, to nie dziwmy się, że mamy takie bagno. Wędkarze po prostu chcą brać, do tego są przyzwyczajeni, nie myślą zaś skąd ma się wziąć ryba. Te mają zapewnić zarybienia. A to przecież masakra, bo zarybienia to tylko uzupełnienie braków, podstawą jest naturalne tarło. Kto dzisiaj mówi o tym jak ważne jest naturalne tarło, ochrona stad tarłowych? To pokazuje jaki mamy zastój.
Dlatego trzeba to zmieniać, właśnie od wyboru właściwych ludzi do władz, którzy rozumieją, jak należy gospodarzyć umiejętnie łowiskami. Tworzenie wód no kill na przykład jest tu świetnym rozwiązaniem kryzysu w PZW. Nie spodziewajmy się jednak, że będzie je łatwo zakładać. Sa korzystne dla wszystkich, jednak wędkarze muszą to zrozumieć. Jeżeli jednak mamy do czynienia z kormoranami w gumofilcach, trudno o zrozumienie czegokolwiek. Dlatego trzeba uświadamiać, uświadamiać i jeszcze raz uświadamiać. I powoli zacznie się wszystko zmieniać. Przykładem jest okręg opolski właśnie. To taki okręg jak wszystkie inne, wędkarze mieli taką mentalność jak u Ciebie
I teraz się to zmieniło. Do tego stopnia, że władze decydują się na kolejny ruch - ograniczający ilość łowionych drapieżników do 35.