Pozwólcie, że wyjaśnię wam pewien mechanizm w PZW.
Otóż włodarze okręgowi i ci co zasiadają w ZG PZW nie chca aby wędkarze wybierali władze okregu a więc mieli i wpływ na wybór ludzi do ZG. Wyborów w PZW tak naprawde nie ma, bo nie ma kampanii wyborczej, nie wiadomo kto kandyduje, więc nie ma żadnego wyboru. Możemy wybrać soie władze koła, stworzyć jakies wnioski i to tyle. Ustawki wyborcze obecnych działaczy powodują, że manipulują oni przebiegiem samych wyborów w okręgu i wybierają się sami. ABy ich pokonać wędkarze w danym okregu muszą się mocno zjednoczyć, ale aby wygrać wybory i mieć swojego prezesa i zarząd to już mega wysiłek, a o taki trudno.
Dlaczego wędkarze nie chodzą na wybory? Bo jak pisałem nie ma żadnych wyborów i nie ma na co głosować, ale jest jeszcze kilka innych rzeczy. Nikt ich nie edukuje i nie pokazuje, jak ważne są ich głosy. Bo obecnie sprawujący władzę by przerżnęli z kretesem, gdyby była kampania wyborcza. Tak więc jest wręcz nacisk włodarzy aby nie było wysokiej frekwencji. Jeśli dodamy do tego, że nie ważne w jakim kole opłaca się składki - ma się dostęp do tych samych wód, to tym bardziej nie ma parcia na uczestnictwo. Bo ludzie należą do kół głównie dlatego, że opłacają tam składki. Nie utożsamiają się z kołem, jego władzami i nie interesują co tam się dzieje. Dlatego hamowana jest cyfryzacja i opłaty przez internet, gdyż jesli sami opłacać będziemy składki tam gdzie chcemy ( w kole które nam odpowiada) internetowo, to masa małych kól padnie, tych gdzie sa zazwyczaj starzy wędkarze, którzy mają fundusze na własne imprezki.
Pomyślcie jaka powinna być frekwencja na zawodach powiedzmy feederowych w kole mającym 1200 osób. W normalnych warunkach powinno to być około 10% a więc okoo 120 osób. Ale taka frekwencja to marzenie raczej. Pokazuje więc to brak angażowania się wędkarzy. To kolejna klęska zarządów okręgów i głównego, gdyż wędkarz ma zazwyczaj wy...bane na to co się dzieje w ich kołach. Poniekąd to efekt tego, że w PZW sprzyja się tym którym karta ma się zwrócić, i ponad połowa polskich wedkarzy, często tych zaangażowanych i działających jest poza związkiem. A ci dla których liczy się mięso, mają w nosie jakieś zawody, do tego robione na żywej rybie...
Mało kto rozumie, że to włodarze stworzyli statut i ordynacje wyborcze (osobne dla okręgów i na zjazd krajowy, osobne w okręgach), ustawiając wszystko pod siebie. I właśnie aby być ciągle u władzy (wystarczy zerknąć jak te same osoby przez lata piastują najwyższe stanowiska) w ich interesie jest aby wedkarze byli ciemnym ludem i mieli ograniczone prawa wyborcze. Co ciekawe za wiele rzeczy obarczają winą wędkarzy, i głównie za to,że nie angażują się w wybory. Ale to oni nie edukują choć powinni, nie robią wyborów. Zapewniam, że jeśliby mieć kandydatów na preesa z progrmem skierowanym do wędkarzy, frekwencja byłaby o wiele wyższa.
Pomyślcie też, co tak naprawdę może wędkarz w kole. On nie rozumie podstaw, więc jak dodamy do tego, że jego wybór to co najwyżej wybór władz koła, to mamy to co mamy. To wina tych co sa u władzy, zwłaszca obecnego ZG PZW. Okazuje się, że Heliniaki, Rudniki, Misie i inne Dziemianowicze są tacy sami jak Bedyńscy, Ziemieccy czy Iwańscy lub Grabowscy. Mają w rzyci wędkarzy tak naprawdę i liczy się być dospawanym u koryta. Możńa nawet zaryzykować zdanie, że nie zalezy im wcale na dobrej kondycji związku, wód jak i samego wędkarstwa.