Będzie bez zdjęć.
Pojechałem dziś na łowisko PZW, Hamernia. Generalnie rybostan ma marny, ale w tygodniu jest tam takie miejsce, gdzie mogę sobie usiąść i marne szanse, że ktoś obok mnie przejdzie albo że w obrębie mojego wzroku jakiś dziad usiądzie.
Jedna wędka metoda i zanęta F1 od Sonu z domieszką czarnego MMM i trochę pelletów - niebezpiecznie, wszak ryby na PZW nie znają
A to typowa woda Traperem, kuku i białymi stojąca.
Droga wędka to koszyk klasyczny, glina rozpraszająca z domieszką mączki rybnej i innymi pierdami po trochu. Białe na haku.
Po pół godziny pierwsze wskazania na metodzie. Potem ciągłe brania, ale nic nie mogę zaciąć. W końcu pierwszy suchotnik taki z 15 cm.
A koszyk martwy leży
Zacząłem coraz więcej leszczyków wyciągać na metodę, trafił się jazik, to i drugą wędkę przerobiłem.
Jak już w miejscówkę mi weszły rybki, to jak na komercji ciąłem. Takich leszczyków w okolicy 40 cm to z 10 wyjąłem, a na tę wodę to już konkrety
Wyjąłem też pod 10 jazi między 30 a 40 cm. Oczywiście jak miałem kabana życiówkę, tak z 50 cm miał, to mi się w podbierak zaplątała miarka. Jak ją wytrząsałem, to drugą ręką poluzowałem wędkę i się pod brzegiem rybka spięła
Absolutny prym wiodły kulki ananasowe od SB, ale... gdy zacząłem dodawać do miksu odrobinę zalewajki Drennana shelfish. Jazie to jakiegoś zajoba na punkcie tego zapachu miały.
Piękny dzień!