Temat jak najbardziej słuszny. Jeżeli się pojawią jacyś odważni co o takich rzeczach napiszą
Mam tylko małą uwagę - piszmy, że tak działa sitwa, nie zaś PZW. Bo wg mnie to nie PZW wywiera taki wpływ na ludzi ale sitwa, która opanowała w związku władzę.
Zacznę ja, pisząc w imieniu mojego znajomego, który był ichtiologiem okręgowym u nikogo innego jak u prezesa X, hodowcy jesiotrów, prezesa okręgu od dawien dawna. Czas o którym piszę, to niecałe 20 lub kilkanaście lat temu.
Opis działania okręgu był tragiczny. Jeden ichtiolog okręgowy miał robić wszystko, co było zadaniem nie do wykonania oczywiście. Jednak robił co w jego mocy. Miał trochę inne podejście, bo budował krześliska, stanowiska tarłowe sandacza, dbał jak się dało o tarło naturalne. Niestety, system jaki tam panował był systemem typowo PRL-owskim. Prezes okręgu od wszystkiego brał działkę, do tego miał własne sposoby na robienie kasy. Osoba która ze mną rozmawiała wspominała, że spore pieniądze prezes okręgu wykręcał na sprzedaży ryb (na lewo rzecz jasna), narybku, różnych kombinacjach. Pracowników okręgów wykorzystywał nawet do prac przy swym domu lub do załatwiania własnych spraw, czyli stosował standard w PRL. Nie było mowy tam aby z preziem walczyć lub żądać sprawiedliwości, prezes główny Grabowski i tak by takich rzeczy 'nie usłyszał'. Wtedy było spore bezrobocie, i jak się komuś coś nie podobało, to mógł wypie....dalać. Na dodatek jego wypłata była żenująco niska, w porównaniu do kasy jaką kosił prezes X, było to kieszonkowe. Te wykorzystywanie związku i dojenie kasy przez prezesa sprawiało, że każdy kto tam trafiał, sam zaczynał kombinować, kręcić własne lody. Było to jakby wpisane w ten typ działalności. Prezes brał jakieś kilometrówki i inne diety, on jako ichtiolog nie dostawal kasy na to aby gdzieś dojechać, a holował często łódkę, potrzebną na wielu wodach, więc i paliwa szło sporo. Wiadomo co potem sam robił. Po kilku latach odszedł, bo miał dość, zresztą nie lizał tyłka i nie służył prezesowi tak jak by ten chciał. Nie pomagały też jakieś kontakty lub wizja awansu, bo się to w okręgu władzom raczej nie podobało.
Osoba ta ma oczywiście swoje zdanie, i jak zawsze będzie ono w pewien sposób zakrzywione. Jednak to co mówił powodowało, że włosy jeżyły się na karku. Okręg był rzecz jasna okradany i prowadzony w fatalny sposób, wałów była masa, osoby ideowe jak on, który chciał aby wody były rybne, który się czuł odpowiedzialny przed wędkarzami i chciał aby mieli co łowić, były przez ten system mielone i niszczone, po jakimś czasie ideowość zanikała, pojawiała się za to chęć wyjścia na swoje, zwłaszcza przy niskiej wypłacie i olewactwie, złodziejstwie władz okręgu. Jak mówił, jego czas w PZW jako okręgowy ichtiolog to temat na świetną książkę dzisiaj, i zarzeka się takową napisać.
Dziś, ten prezes nadal piastuje swoje stanowisko, ale dorobił się kilku firm, podobno dobrze prosperujących. Na przykład jeździ do Niemiec na targi żywności i promuje jesiotra, ma zaś tyle kasy, że funduje rzekomo wizytę tam włodarzom związku lub pewnych okręgów. Nie przeszkadza mu to pełnić obowiązków prezesa okręgu oczywiście, wędkarz, za przynależność do innej organizacji wędkarskiej może zostać z niej wyrzucony wg statutu, jednak prezes okręgu robiący lody na boku i jadący na plecach PZW, może łączyć takie stanowiska i jest to OK. Niebywałe
Na czym i jak się dorobił ten prezes, chyba łatwo się domyślić. Dziś też wie jak się urządzić, podobno wspiera ojca Rydzyka. Temu nie przeszkadza od kogo bierze pieniądze, bo te, czy to od jakiegoś komucha czy też osoby uczciwej, wyglądają tak samo. Kto dziś ruszy prezesa X? Z takimi plecami? Tak się robi siano w PZW, pasożytując na wędkarzach, ustawiając się odpowiednio, tak aby mieć plecy. Niech więc nie dziwią Was pewne rzeczy, które on osiągnął. Bo tak się robi w Polsce kasę w tego typu organizacjach. Późniejsze koneksje tylko pomagają się 'rozwijać' i kto jest mądry, wie na jakiego konia postawić. Może nie ma już PRL, ale pewne rzeczy się nie zmieniły. Zmieniają się partie u władzy a syf nie jest mniejszy wcale ale większy. Zamiast być podczepionym pod jakąś szychę komunistyczną w PRL-u, teraz można się podczepić pod szychę kościelną, efekt ten sam.