Łudzicie się panowie, PZW nie padnie przez wiele lat, jak nie ze składek to z rybaczenia będą żyli, a jak nie z rybaczenia to z dotacji unijnych. Ten twór będzie gnił i gnił...
Dotacje unijne się skończą. Unia Europejska nie dotuje w nieskończoność "przebranżowiania" konkretnego zawodu. Do tego dochodzi polska polityka względem UE. Rybactwo morskie, jeziorowe i rzeczne umiera w Europie. Jasne, nadal jest popyt na ryby w turystycznych miejscowościach i ten popyt zawsze będzie, dlatego też w tych miejscowościach dalej będzie się przemysłowo sieciować, bo to się tam będzie opłacać. Jednak przyszłość to akwakultura. Z tego jest jeszcze jakaś kasa. Potrzebowałem sporo czasu aby zrozumieć, że np. na takich Mazurach nic się nie zmieni, póki będzie tam gospodarzyło PZW. Gospodarstwo Rybackie w Suwałkach daje bowiem kasę nie tylko dla rządzących Okręgiem Mazowieckim, ale ono daje życie całemu związkowi w takiej formie w jakiej ono aktualnie funkcjonuje.
Uważam, że znaczna ilość członków PZW jest wyłącznie na papierze. Co raz bardziej przekonuje się też do poglądu, że brak uiszczania składek chociażby w takim Okręgu Mazowieckim jest sposobem, który na przestrzeni wielu lat może spowodować pozytywne zmiany. Po prostu pewne pokolenie odejdzie, a drugie pomimo dopływu kasy z rybactwa nie będzie w stanie podjąć walki z powstającymi komercjami i wodami stowarzyszeń. Problem będzie z rzekami.
Sądzę też, że obecnie znaczna część członków w ogóle nie uiszcza składek i ogólnie ma w d..pie PZW. Kontrole są sporadyczne, więc po co mają płacić. Sądzę również że struktura wiekowa PZW jest zbliżona do średniej, coś około 55 roku życia. Młodzi nie garną się do tego związku. Nawet szkolenia, edukacja wędkarska dzieci związkowych działaczy nie zastąpi odpływu członków. Do tego jest cała masa zwolnień, medali honoru, krzyży zasług i ogólnego wyrą..nia, bo kto skontroluje. Kolega? Powstające komercje będą gwoździem do trumny dla PZW. Coraz więcej osób stać na łowienie na komercjach. Coraz więcej łowisk no kill to kolejny gwóźdź do trumny dla PZW. Co mądrzejsi działacze PZW wiedzą, że wody no kill doprowadzą ten związek do upadku. Nie da się mieć wód no kill i funkcjonować jako związek wędkarsko-rybacki przy obecnych przepisach, naukowych wytycznych państwowego instytutu, jak i nie posiadając żadnego wpływu na zmianę tych regulacji. Jest to kolejny czynnik dla którego to całe PZW walnie.
RZGW (a teraz Wody Polskie) oraz inne uprawnione organy udają że kontrolują PZW, a PZW udaje że zarybia ilościami wskazanymi w operatach. Sądzę, że gdyby państwo przez swoje organy rzeczywiście kontrolowało PZW to ten związek by w ciągu 2-3 lat upadł. Jednak rządzący mają błędne przekonanie, że skoro na papierze jest tylu wędkarzy zrzeszonych w PZW to należy się z tym związkiem liczyć, bo jeszcze zagłosują na konkurenta. A to jest błędne myślenie.
Jest jeszcze jedna kwestia warta podniesienia. PZW dało idiotom szansę stania się kimś ważnym. Jako idiota możesz zostać nawet wybrany do związkowych władz, zaś jako szary członek za 100 kilka złotych masz prawo wymagać i ciągle narzekać, nie dając nic od siebie. Jednak masa tych idiotów ma rację, że te ich składki idą na rzeczy, na które nigdy nie powinny pójść. Większą część związkowej kasy pochłania bowiem biurokracja. Nawalili okręgów, w których jest kilkadziesiąt osób odpowiedzialnych za nawet absurdalne rzeczy. Rodzinne i koleżeńskie powiązania. Kolega tu, Kolega tam. Jak w socjalizmie.Tylko jakoś na kontrole nie ma kasy. No i masa zarybień jest na papierze.
Nikt idiocie nie przetłumaczy tego ile np. dane zarybienia kosztują, bo on myśli że skoro on płaci tą marną składkę i jego 50-ciu znajomych też to robi, to będzie ich stać na to aby zgodnie z operatem zarybić całe jezioro lub rzekę w obwodzie rybackim szczupakami, sandaczami, linami, węgorzami, pstrągami itp. I do tego taki idiota jeszcze chce łowić dzień po zarybieniu. Ba. On chce zabierać te ryby, bo przecież płaci. Najlepiej żeby było jak najwięcej zarybień za tą jego marną kasę i żeby mógł zabierać jak najwięcej. Ryby przecież rosną tak szybko, że przybierają po kilka kilogramów już w przeciągu pierwszych 2 lat swojego życia. Taki jest obraz przeciętnego polskiego wędkarza podbudowany "naukowymi" twierdzeniami jednego z państwowych instytutów, którego nikt w świecie europejskiej nauki nie bierze na poważnie o czym świadczy chociażby fakt, że nawet międzynarodowej konferencji nie potrafią zorganizować u siebie, tylko muszą ściągać ludzi oglądających zagraniczne targi
Jak czytam w internecie to co ludzie wypisują na grupach poświęconych PZW to uważam, że w tym kraju nic się nie zmieni. Zbyt duża ilość idiotów nie mająca pojęcia nie tylko na czym polega wędkarstwo jako forma łowiectwa, skąd się biorą ryby, jak długo rosną, ale przede wszystkim nie mająca wiedzy o tym czym jest stowarzyszenie, jakie są jego cele i po co oni w ogóle w nim są. Wszędzie tylko: "kradno" "nie zarybiajo" "PZW to k..y i złodzieje" "karta się musi zwrócić" "jak wypuszczę to rybak wyłowi lub jakiś inny wędkarz albo kormoran złapie i zje" "chcą wód no kill żeby nas nadal okradać i zabierać nam nasze ryby". Z tą mentalnością nie da się wygrać i nie ma sensu jej zmieniać.
Trzeba tworzyć małe stowarzyszenia, do których wstęp będzie po spełnieniu szeregu warunków. Inwestować w kontrole i wywalać na zbity pysk łamiących regulamin. Należy wspierać rządzących, aby wprowadzali ułatwienia dla lokalnych samorządów mające na celu przejęcie wód od tego komunistycznego tworu PZW. Temu podmiotowi nie da się pomóc. On jest jak ćpun na głodzie, który nie chce się poddać leczeniu. Póki ma pieniądze na towar jakoś funkcjonuje. Jednak gdy pieniądze będą maleć, a tym samym działka kupionego towaru będzie mniejsza, tym częściej pojawiać się będą problemy. Aż w końcu zgaśnie światło.