Dziś wybrałem się na wodę "mojego" stowarzyszenia, w świerklanieckim parku.
Chyba głównie po to, by powetować sobie wczorajszą porażkę na tym łowisku, w zawodach otwierających sezon.
Wylosowałem chyba najbardziej **ujowe miejsce, jakie jest na tej wodzie. W cieniu, w krańcu zatoczki, miedzy drzewami i krzakami. Żeby w ogóle łowić, musiałem najpierw podbierakiem usunąć tonę zielska przy brzegu. Ostatecznie wydłubałem kilka płotek i krąpików na spławik, łowiąc z toni - bo jest chyba metr mułu w tym miejscu.
Denerwujące o tyle, że 10-ty w zawodach zawodnik miał wynik blisko 10kg, a pierwszy ponad 30
Wiedziałem, że będzie dziś presja, zwłaszcza na brzegu, gdzie były największe wyniki. Nad wodę wybrałem się dość wcześnie. Ok 5.30 byłem na miejscu. To dobra pora na tym łowisku. Wędkarzy było dość sporo jak na ten zbiornik, chyba ponad 10 osób. Kilka ciekawych miejsc było już zajętych, ale wiem gdzie warto siadać i znalazłem też miejsce dla siebie.
Było przyjemnie, tak jak być powinno
Ledwie się rozłożyłem i usadowiłem, a już branie. Potem kolejne i kolejne...
Ostatecznie 16 karpi (40-50cm), 1 linek (ok 35cm), 6 leszczyków (30-40cm).
Wszystkie ryby złowione pomiędzy 6 a 9 !!
Był więc młyn przy 2 wędkach, były dublety i odjazdy na wolnym biegu
Nawet nie napstrykałem fot wszystkich ryb.
Sprawdzały się żółte przynęty: oozing ser/czosnek, Ringers czekoladowy, ananaski z Drennana...
Po 9-tej martwa woda.
Dłubałem więc spławikiem płotki i wzdręgi, czasem krąpik wpadł. Nic powyżej 20cm.
Nie wiem.
Takiej akcji jeszcze nie miałem na tym łowisku, że nagle zero brań i żadnego leszczyka przykładowo.
Większych karpików brak, amurów też nie widać, jesiotrów również.
Chyba trzeba jeszcze zaczekać