Taki offtop ciekawy wam zapodam.
Bardzo dobrze, że wiele nazw przeszło żywcem z angielskiego, bo ten język jest jakby stworzony do słowotwórstwa. Takie fejsbuki czy inne joysticki (dla młodszych: archaiczne urządzenie, z którym moje pokolenie traciło młodość przy pierwszych komputerach) od razu brzmią fajnie, podczas gdy po polsku jakieś twarzoksiążki czy patyki zabawy to już jest przecież niezły dramat. Swoją drogą językoznawcy próbowali kiedyś mężnie stać na straży polskiego języka i usilnie promowali tłumaczenie joysticka - manipulator wychyłowy.
Oczywiście na tym nie poprzestali, bo taka myszka to myszką może zostać. Język nie ma nic do rzeczy, że jest do myszy podobna. Ale co to jest jakieś kliknięcie? Toż to granda! Więc będzie to... dwumlask myszy
Było jeszcze trochę takich głupot promowanych.