Panowie, spokojnie
To co jest tam w tym liście brzmi logicznie. Jeżeli ktoś łowił leszczyki do siatki czy płoć, to wie, że po takiej sesji pozostawało wiele łusek. I takie ryby mogą się łatwo zarazić, ponieważ tracą powłokę śluzową, która zabezpiecza je przed infekcjami wirusów, grzybów czy bakterii. Kolejna rzecz to ilość szczupaka w tym zbiorniku. Jeżeli jest tak jak w większości okręgów, to jest go stanowczo zbyt mało. Więc odłów drobnicy jest tu wręcz wskazany. Natomiast to co powinno wracać do wody, to ryby większe i cenne.
Teraz kolejna kwestia. Kto tu powinien mieć pretensje i do kogo? Przede wszystkim wędkarze powinni sami spojrzeć w lustro, czy robią to co powinni. Bo należy patrzeć władzom związku na ręce i żądać np. dostępu do odłowów komisji, którą wędkarze wybiorą spomiędzy siebie. Tak zresztą powinno być z wszelkimi zarybieniami jak i innymi akcjami. Należy wybrać kilku takich, co się spławić nie dadzą byle czym, co będą robić zdjęcia. W ten sposób władze okręgu nie będą nawet chciały kombinować, bo ktoś tutaj łatwo może mieć wielkie problemy. Kto wie, czy coś takiego by nie sprawiło, że odłowów tarlaka szczupaka by nie było lub były one bardzo skromne (bo aby uzyskać materiał zarybieniowy wystarczy kilkanaście lub kilkadziesiąt szczupaków, a nie pół tony czy tona). Uważam też, że kasa powinna pójść z kilku kół zajmujących się zbiornikiem, aby takiej komisji zapewnić łódź z silnikiem i paliwo.
Niestety, polski wędkarz nie umie dbać o swoje. To dlatego kwitnie korupcja w PZW i wielu włodarzy robi rzeczy, które tak naprawdę są dla wędkarzy bardzo złe.
Podstawową rzeczą jest umieć dbać o swoje. Wyobraźmy sobie takie odłowy kontrolne na Siemianówce, z komisją wędkarzy, nazwijmy ich niezależnych. Jeden z drugim nie dostanie ryb do domu, nie będzie handlu i tak dalej. Bo się wszystko wyda. Jak będzie propozycja korupcyjna (czyli damy wam trochę ryb jak...), to można to pociągnąć dalej. A tu nic takiego nie ma. Do tego należy rozliczać władze z tego co robią, i juz na początku powinno się pytać w jakim celu robi się odłowy kontrolne lub zarybieniowe, mieć to na piśmie. Potem żądać dostępu do eskorty takiego szczupaka do ośrodka zarybieniowego. ABy tam zobaczyć dlaczego akurat tyle go tam potrzeba.
Powiedzcie mi, że się nie da
Przecież to jest związek wędkarzy, więc oni mają najwięcej do powiedzenia, tylko trzeba umieć się zorganizować. Niestety, wędkarze nie potrafią, do tego wiele kół z sobą rywalizuje i się nie lubi, więc o współpracy nie ma mowy. Jest więc przyzwolenie na to, aby lis robił co zechce w kurniku.
Zerknijcie. Jeżeli wędkarze proszą o wyjaśnienia, to zazwyczaj dostaną jakąś odpowiedź, jak ta tutaj. Co innego jest jednak wpierw zażądać takich wyjaśnień, a potem zobaczyć jak cała akcja wygląda
Kto wie, może wszystko jest w porządku? A może to szwindel jakich były setki jak nie tysiące? Gdyby mieć silną i niezależną SSR, można by polegać na nich. Ale ta jest słaba, i chyba nie muszę pisać dlaczego. Bo władze okręgu rozumieją doskonale, że mogliby mieć z nią problemy. Ale wędkarze tego też nie pojmują, wielu, jako, że sami kłusują, SSR nie lubi i nie chce więcej kontroli. Więc jest jak jest, na własne życzenie.
Wielu z Was może powiedzieć, że się wymądrzam, ale to jest podstawa działania stowarzyszenia. Trzeba patrzeć władzom na ręce, żądać rozliczeń. Pięknie pokazane to zostało na przykładzie zarybień sandaczem Otmuchowa, gdzie wał był na około 20 tysięcy złotych. 'Być może' ktoś się pomylił, jednak to dzięki wędkarzom ten 'błąd' naprawiono. Dlatego trzeba chuchać na zimne, nie zaś płakać nad rozlanym mlekiem. Niech nikt nie bierze tego osobiście do siebie, po prostu trzeba umieć dbać o swoje. Jak były odłowy kontrolne na Dzierżnie, to nie dano gościom wolnej ręki ale czuwano nad nimi. Dlatego odbyły się na żywej rybie. I to zrobiło koło mające 350 wędkarzy. Ilu zaś korzysta z Siemianówki?