To jest droga/ulica. Czy mogę 10 cm poza nią pić alkohol? Mogę, bo mi nawet tego "prawo" nie zabrania.
Debilizm? 100%.
Jak to ktoś powiedział? Wszystkich z rządu won. Wszystkich.
Jeśli czepiamy się kwestii formalnych:
Po pierwsze: na ilustracji jest droga, a nie ulica. Ulica to pojęcie dużo szersze i na ulice / place składa się wszystko, co nie wchodzi w skład prywatnych posesji a służy jako szlaki komunikacyjne (ulicą mogą być też deptaki nie dopuszczone do ruchu kołowego). Do tego wg Ustawy o wychowaniu w trzeźwości dochodzą parki.
Każde inne miejsce, nie będące prywatną posesją może podlegać zakazowi spożycia na podstawie uchwały samorządu lokalnego. Praktykuje się narzucanie taką uchwałą zakazu wszędzie i później tworzy się wyłączenia. Tak, np w Poznaniu są to tereny nad Wartą. Można tam Spożywać bez konsekwencji.
Więc w praktyce nie będąc na prywatnej posesji, nie możesz spożywać alkoholu. Tak to działa.
Funkcjonariusz nie działa na podstawie widzimisię. Tylko na podstawie konkretnego przepisu - na druczku masz podany art 43 Ustawy O wychowaniu...
Nie jestem policjantem, żeby nie było. Jednak wiem doskonale, jak to wygląda z drugiej strony.
***************************
Gdyby ludzie potrafili się zachować, wszelkie zakazy nie byłyby konieczne - tutaj zgadzam się z poprzednimi wypowiedziami innych użytkowników. Bywam wieczorami "na mieście" i widzę, co się dzieje. Sam nie odmawiam i chętnie piję, ale w miejscach ku temu stworzonych. Czasem nawet się nawalę, ale wsiadam grzecznie do taksówki i wracam do domu, zamiast się snuć i szukać szczęścia.
*************************
Te przepisy są po to, aby uniknąć Zombie łażących po ulicach nad ranem, zarzyganych i zaszczanych bram, napastliwych typów, którym się zbiera na amory i zaczepiają każdą panienkę w zasięgu wzroku.
Gdyby istniało w tym kraju coś takiego, jak kultura picia, to żadne przepisy nie byłyby konieczne.
Wybaczcie dosadne sformułowania, ale takie są fakty.
***********************
Jeśli chodzi o dziadków z piwem, to oni najczęściej zgarniają pouczenia. Chyba, że to już recydywa i dany dziadunio regularnie "browarzy" w danym miejscu, wtedy jakoś trzeba go zniechęcić.
Policjant musi zrobić swoje, bo uwierzcie mi, ale ludzi "uprzejmie informujących" i "uprzejmie donoszących" jest bardzo dużo. W razie nieskuteczności funkcjonariusza potrafią złożyć skargę i taki dzielnicowy ma kłopoty. Postępowanie wyjaśniające itd. Mało kto sobie zdaje sprawę, że nudzący się emeryt jest straszniejszy, niż największe agencje wywiadu na świecie. Tacy potrafią robić wycieczkę na komisariat z notatkami, zdjęciami dotyczącymi ich sąsiadów
Tam, gdzie chodzi o przepisy prawa, nie ma miejsca na dyskusje. Odstępujesz od czynności służbowych - dziadek z piwkiem się cieszy, ale już babcia wisząca cały dzień na oknie złoży na Ciebie donos i masz problem.
Poza tym, gdyby zwyczajowo każdy dostawał pouczenie, to w końcu każdy miałby prawo głęboko w... właśnie tam.
Nikogo nie bronię, ale próbuję racjonalnie i merytorycznie podejść do sprawy. Oraz przedstawić temat z perspektywy funkcjonariusza i ustawodawcy.
Co do wyrzucania ludzi z rządu się nie wypowiem, bo w dyskusje polityczne nie wchodzę.
Jeśli chodzi o prawo, to jest ono po to, aby go przestrzegać. Niestety natura Polaka nakazuje zawsze kombinować i szukać drogi obejścia.
Przypominam tylko: "Dura lex, sed lex".
Więcej do tego wątku nie wrócę.