Autor Wątek: Wędkarze! Szanujmy się nawzajem. Temat pod dyskusję  (Przeczytany 30196 razy)

Offline Stary Baca

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 552
  • Reputacja: 222
  • Płeć: Kobieta
  • Lokalizacja: Warszawa
Odp: Wędkarze! Szanujmy się nawzajem. Temat pod dyskusję
« Odpowiedź #120 dnia: 07.04.2019, 14:27 »

3. Chciałem kiedyś napisać coś o kulinariach z rybami w roli głównej, chociaż i inne produkty by tam mogły wystąpić, kiedy zobaczyłem jak bodaj Koń stanowczo ostudzil zapał jakiegoś forumowicza, który coś tam napisał o przyrządzaniu czy jedzeniu ryb, co przyjąłem (czy jest zakaz? Nie wiem.) jako traktowanie tego tematu jak tabu właśnie z uwagi na mocne promowanie wypuszczania wszystkich złowionych ryb. Jeżeli akurat taka jest tego przyczyna to jestem zdziwiony bo jeśli nie będziemy mówić o smażeniu ryb to nie znaczy, że one smażone nie będą.

Dziękuję wszystkim za wypowiedzi w tym wątku.

Wejdź na jakiekolwiek forum miłośnik psów i zacznij zamieszczać przepisy na potrawkę z psa ze zdjęciami, jak zostałbyś potraktowany?. Otóż miliardy ludzi jedzą psy i jest to tam NORMA. NORMĄ dla nas jest nie zamieszczanie tego typu materiałów.

Przykład bliższy cywilizacyjnie:  wejdź na jakiekolwiek forum miłośników koni i zacznij zamieszczać przepisy na potrawkę z konia ze zdjęciami, jak zostałbyś potraktowany?
Stary Baca,
Otrzymałeś ostrzeżenie za zamieszczanie obraźliwych, nieprzyzwoitych treści. Proszę, zaniechaj tego i podporządkuj się regułom panującym na forum. W przeciwnym wypadku poczynimy dalsze kroki.
Pozdrawiamy. Załoga portalu Spławik i Grunt

Offline S76

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 225
  • Reputacja: 57
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Śląsk
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: Wędkarze! Szanujmy się nawzajem. Temat pod dyskusję
« Odpowiedź #121 dnia: 07.04.2019, 18:26 »
Śledzę wątek od samego początku, pozwolę sobie przedstawić swoje przemyślenia. Z określeniem "mięsiarz" spotkałem się na samym początku wędkarskiej przygody (1991 rok), mianem tym określało się osoby, które brały wszystko jak leci  a także ludzi, którzy nie ukrywali, że łowią głównie w celu pozyskania rybiego mięsa. O takich ludziach mówiło się również, że nie jadą na ryby ale po ryby. Jak widać, takie „mięsiarskie” postępowanie już wówczas wzbudzało niesmak wśród pozostałych wędkarzy. Natomiast z określeniami starszych wędkarzy typu "gumofilc" czy "leśny dziadek" zetknąłem się dopiero........... na forum SiG.

Przede wszystkim należałoby te określenia stosować rozdzielnie. Choćby dlatego, że nie każdy starszy wędkarz, "gumofilc" łowiący starym teleskopem jest przysłowiowym kormoranem, tak samo jak nie każdy "mięsiarz" jest ubogim emerytem wędkującym w gumofilcach. Kormoranem może być równie dobrze tyczkarz siedzący na drogim kombajnie, przyjeżdżający na ryby autem za kilkadziesiąt tysięcy zł. Przykładów nie brakuje - niedawno na tym forum był wątek "Zawodnik kłusownik". W moim poprzednim kole takim masowym odłowem para się Pani, która ma na koncie starty w spławikowych MP. Nasze koło w ubiegłym roku zorganizowało na łowisku komercyjnym zawody spławikowe, w których wzięli udział czołowi zawodnicy oraz członkowie zarządów zaprzyjaźnionych kół PZW. 80% startujących wyposażonych było w sprzęt o wartości powyżej 10 tys. zł - tyczki oraz kombajny z pełnym osprzętem. Podczas ważenia ryb poinformowano, że właściciel łowiska pozwolił zabierać (jeśli ktoś zechce) „białą rybę” – płotki i leszcze były wynoszone pełnymi 17L wiadrami zanętowymi.

Jak dla mnie „mięsiarstwo” (rozumiane jako zabieranie wszystkiego, co tylko można) jest pewnego rodzaju stanem umysłu części wędkarzy, taką pozostałością po poprzedniej epoce. Myślę, że potrzeba tutaj zmiany pokoleniowej i sądzę, że jest to kwestią 10-15 lat. Uważam również, że należy zatrzymać masowy odłów wszystkiego, co tylko pływa, poprzez stanowcze zmiany w regulaminie amatorskiego połowu ryb. Po pierwsze należałoby zwiększyć ilość łowisk typu „NO KILL”. Po drugie w skali całego kraju wprowadzić tańsze licencje typu sportowego (NO KILL) oraz droższe, uprawniające do zabrania złowionej ryby, przy jednoczesnym, znaczącym obniżeniu dobowych oraz rocznych limitów zabieranych ryb. Dla mnie szczytem absurdu jest możliwość codziennego zabierania 5 kg ryb „pozostałych gatunków”. Oznacza to, że wprawny „mięsiarz” jest w stanie w roku wytargać około 1 tony ryb. Osobiście zmniejszyłbym to do 5-10 szt. dziennie z rocznym limitem na poziomie np. 100 szt. Zatrzymałoby to w jakiś sposób masowy odłów płotek, krąpi i innej drobnicy, pozostawiając jednocześnie możliwość złowienia kliku rybek na żywca czy dla przysłowiowego kotka. Można by jeszcze rozważyć wprowadzenie kilku (2-3) zróżnicowanych cenowo rodzajów licencji uprawniających do połowu z zabieraniem ryb. Tego typu rozwiązania są nieraz stosowane na łowiskach specjalnych, gdzie można zakupić licencję pełną, uprawniającą do zabrania np. 20 ryb limitowanych (zwykle karpi, amurów i drapieżników łącznie) lub częściową („połowę karty”), gdzie tych ryb można zabrać o połowę mniej. Po trzecie, jako dopełnienie (uszczelnienie) systemu – zintensyfikować kontrolę nad wodą. Jestem przekonany, że wprowadzenie rozwiązań tego rodzaju poprawiłoby sytuację nad naszymi wodami a przede wszystkim sprawiłoby, że „beretowanie” wszystkiego co się rusza straciłoby uzasadnienie ekonomiczne.

Pozdrawiam wszystkich uczestników dyskusji

Offline elopento

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 179
  • Reputacja: 74
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Hellmahnen
  • Ulubione metody: trotting
Odp: Wędkarze! Szanujmy się nawzajem. Temat pod dyskusję
« Odpowiedź #122 dnia: 07.04.2019, 18:40 »
To ile trzeba rocznie ton zanęty wrzucić do wody aby wyjąć tę tonę mięsa :P dobrze że w pobliżu mam nasyp kolejowy(szczaw) a za domem mirabelki , bo gdybym tak na ryby się przerzucił to z głodu bym zdechł :facepalm:
DAM Quick Shadow + Mikado Apsara Clasic 3,9 match

Offline tata1959

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 266
  • Reputacja: 49
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Radymno
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Wędkarze! Szanujmy się nawzajem. Temat pod dyskusję
« Odpowiedź #123 dnia: 07.04.2019, 19:00 »
........
Jak dla mnie „mięsiarstwo” (rozumiane jako zabieranie wszystkiego, co tylko można) jest pewnego rodzaju stanem umysłu części wędkarzy, taką pozostałością po poprzedniej epoce. Myślę, że potrzeba tutaj zmiany pokoleniowej i sądzę, że jest to kwestią 10-15 lat. Uważam również, że należy zatrzymać masowy odłów wszystkiego, co tylko pływa, poprzez stanowcze zmiany w regulaminie amatorskiego połowu ryb. Po pierwsze należałoby zwiększyć ilość łowisk typu „NO KILL”. Po drugie w skali całego kraju wprowadzić tańsze licencje typu sportowego (NO KILL) oraz droższe, uprawniające do zabrania złowionej ryby, przy jednoczesnym, znaczącym obniżeniu dobowych oraz rocznych limitów zabieranych ryb. Dla mnie szczytem absurdu jest możliwość codziennego zabierania 5 kg ryb „pozostałych gatunków”. Oznacza to, że wprawny „mięsiarz” jest w stanie w roku wytargać około 1 tony ryb. Osobiście zmniejszyłbym to do 5-10 szt. dziennie z rocznym limitem na poziomie np. 100 szt. Zatrzymałoby to w jakiś sposób masowy odłów płotek, krąpi i innej drobnicy, pozostawiając jednocześnie możliwość złowienia kliku rybek na żywca czy dla przysłowiowego kotka. Można by jeszcze rozważyć wprowadzenie kilku (2-3) zróżnicowanych cenowo rodzajów licencji uprawniających do połowu z zabieraniem ryb. Tego typu rozwiązania są nieraz stosowane na łowiskach specjalnych, gdzie można zakupić licencję pełną, uprawniającą do zabrania np. 20 ryb limitowanych (zwykle karpi, amurów i drapieżników łącznie) lub częściową („połowę karty”), gdzie tych ryb można zabrać o połowę mniej. Po trzecie, jako dopełnienie (uszczelnienie) systemu – zintensyfikować kontrolę nad wodą. Jestem przekonany, że wprowadzenie rozwiązań tego rodzaju poprawiłoby sytuację nad naszymi wodami a przede wszystkim sprawiłoby, że „beretowanie” wszystkiego co się rusza straciłoby uzasadnienie ekonomiczne.

Pozdrawiam wszystkich uczestników dyskusji
Rzeczowo i bardzo mądrze. :thumbup:
Porządek powinien brać przykład z bałaganu i robić się sam.

Offline Shreku82

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 010
  • Reputacja: 704
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Grybów
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Wędkarze! Szanujmy się nawzajem. Temat pod dyskusję
« Odpowiedź #124 dnia: 07.04.2019, 19:01 »
Śledzę wątek od samego początku, pozwolę sobie przedstawić swoje przemyślenia. Z określeniem "mięsiarz" spotkałem się na samym początku wędkarskiej przygody (1991 rok), mianem tym określało się osoby, które brały wszystko jak leci  a także ludzi, którzy nie ukrywali, że łowią głównie w celu pozyskania rybiego mięsa. O takich ludziach mówiło się również, że nie jadą na ryby ale po ryby. Jak widać, takie „mięsiarskie” postępowanie już wówczas wzbudzało niesmak wśród pozostałych wędkarzy. Natomiast z określeniami starszych wędkarzy typu "gumofilc" czy "leśny dziadek" zetknąłem się dopiero........... na forum SiG.

Przede wszystkim należałoby te określenia stosować rozdzielnie. Choćby dlatego, że nie każdy starszy wędkarz, "gumofilc" łowiący starym teleskopem jest przysłowiowym kormoranem, tak samo jak nie każdy "mięsiarz" jest ubogim emerytem wędkującym w gumofilcach. Kormoranem może być równie dobrze tyczkarz siedzący na drogim kombajnie, przyjeżdżający na ryby autem za kilkadziesiąt tysięcy zł. Przykładów nie brakuje - niedawno na tym forum był wątek "Zawodnik kłusownik". W moim poprzednim kole takim masowym odłowem para się Pani, która ma na koncie starty w spławikowych MP. Nasze koło w ubiegłym roku zorganizowało na łowisku komercyjnym zawody spławikowe, w których wzięli udział czołowi zawodnicy oraz członkowie zarządów zaprzyjaźnionych kół PZW. 80% startujących wyposażonych było w sprzęt o wartości powyżej 10 tys. zł - tyczki oraz kombajny z pełnym osprzętem. Podczas ważenia ryb poinformowano, że właściciel łowiska pozwolił zabierać (jeśli ktoś zechce) „białą rybę” – płotki i leszcze były wynoszone pełnymi 17L wiadrami zanętowymi.

Jak dla mnie „mięsiarstwo” (rozumiane jako zabieranie wszystkiego, co tylko można) jest pewnego rodzaju stanem umysłu części wędkarzy, taką pozostałością po poprzedniej epoce. Myślę, że potrzeba tutaj zmiany pokoleniowej i sądzę, że jest to kwestią 10-15 lat. Uważam również, że należy zatrzymać masowy odłów wszystkiego, co tylko pływa, poprzez stanowcze zmiany w regulaminie amatorskiego połowu ryb. Po pierwsze należałoby zwiększyć ilość łowisk typu „NO KILL”. Po drugie w skali całego kraju wprowadzić tańsze licencje typu sportowego (NO KILL) oraz droższe, uprawniające do zabrania złowionej ryby, przy jednoczesnym, znaczącym obniżeniu dobowych oraz rocznych limitów zabieranych ryb. Dla mnie szczytem absurdu jest możliwość codziennego zabierania 5 kg ryb „pozostałych gatunków”. Oznacza to, że wprawny „mięsiarz” jest w stanie w roku wytargać około 1 tony ryb. Osobiście zmniejszyłbym to do 5-10 szt. dziennie z rocznym limitem na poziomie np. 100 szt. Zatrzymałoby to w jakiś sposób masowy odłów płotek, krąpi i innej drobnicy, pozostawiając jednocześnie możliwość złowienia kliku rybek na żywca czy dla przysłowiowego kotka. Można by jeszcze rozważyć wprowadzenie kilku (2-3) zróżnicowanych cenowo rodzajów licencji uprawniających do połowu z zabieraniem ryb. Tego typu rozwiązania są nieraz stosowane na łowiskach specjalnych, gdzie można zakupić licencję pełną, uprawniającą do zabrania np. 20 ryb limitowanych (zwykle karpi, amurów i drapieżników łącznie) lub częściową („połowę karty”), gdzie tych ryb można zabrać o połowę mniej. Po trzecie, jako dopełnienie (uszczelnienie) systemu – zintensyfikować kontrolę nad wodą. Jestem przekonany, że wprowadzenie rozwiązań tego rodzaju poprawiłoby sytuację nad naszymi wodami a przede wszystkim sprawiłoby, że „beretowanie” wszystkiego co się rusza straciłoby uzasadnienie ekonomiczne.

Pozdrawiam wszystkich uczestników dyskusji
Pięknie te określenia ująłeś, a i pomysły z odpłatnością zacne

Wysłane z mojego Mi A2 Lite przy użyciu Tapatalka

Patryk

Życie jest zbyt krótkie, by nie jeździć na ryby 😀

Offline kALesiak

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 638
  • Reputacja: 86
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Wędkarze! Szanujmy się nawzajem. Temat pod dyskusję
« Odpowiedź #125 dnia: 07.04.2019, 19:09 »
To ile trzeba rocznie ton zanęty wrzucić do wody aby wyjąć tę tonę mięsa :P dobrze że w pobliżu mam nasyp kolejowy(szczaw) a za domem mirabelki , bo gdybym tak na ryby się przerzucił to z głodu bym zdechł :facepalm:

W piątek, w ciągu 2,5 godziny, w wodzie PZW, złowiłem ok. 0,5% wskazanej tony, czyli ok. 5 kg. Zużyłem do koszyka pół paczki zwykłej zanęty Niva na wody stojące, wcześniej otwartej, ok. 2-letniej, czyli poniosłem wydatek rzędu 3-4 zł (chyba). Do tego połowa ćwiary czerwonej pinki - ze 2 zł. Najdroższy był dojazd, bo moje auto dużo pali - ok. 10 zł (do wody mam 10 km). Przyponu ani koszyczka nie zerwałem.

Wydałem 16 zł, czyli ok. 3 zł za kilogram ryby. Ponieważ ryby wypuściłem, to przehulałem z 5 piwa  :beer:

W sobotę za to złowiłem 2 uklejki i 3 jazgarki  :'(

Biorąc pod uwagę tego typu okoliczności, twierdzę, że ryby wcale nie są drogie, pod warunkiem, że są  ;D

Offline elopento

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 179
  • Reputacja: 74
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Hellmahnen
  • Ulubione metody: trotting
Odp: Wędkarze! Szanujmy się nawzajem. Temat pod dyskusję
« Odpowiedź #126 dnia: 07.04.2019, 19:19 »
To ile trzeba rocznie ton zanęty wrzucić do wody aby wyjąć tę tonę mięsa :P dobrze że w pobliżu mam nasyp kolejowy(szczaw) a za domem mirabelki , bo gdybym tak na ryby się przerzucił to z głodu bym zdechł :facepalm:

W piątek, w ciągu 2,5 godziny, w wodzie PZW, złowiłem ok. 0,5% wskazanej tony, czyli ok. 5 kg. Zużyłem do koszyka pół paczki zwykłej zanęty Niva na wody stojące, wcześniej otwartej, ok. 2-letniej, czyli poniosłem wydatek rzędu 3-4 zł (chyba). Do tego połowa ćwiary czerwonej pinki - ze 2 zł. Najdroższy był dojazd, bo moje auto dużo pali - ok. 10 zł (do wody mam 10 km). Przyponu ani koszyczka nie zerwałem.

Wydałem 16 zł, czyli ok. 3 zł za kilogram ryby. Ponieważ ryby wypuściłem, to przehulałem z 5 piwa  :beer:

W sobotę za to złowiłem 2 uklejki i 3 jazgarki  :'(

Biorąc pod uwagę tego typu okoliczności, twierdzę, że ryby wcale nie są drogie, pod warunkiem, że są  ;D
Aż kiedy muszę nad wodę siatkę wziąć aby zobaczyć ile ja przez dzień złowię- ale to tak latem bardziej , bo teraz dopiero u mnie zaczyna się coś ruszać , dziś dwa łowiska i po jednym kleniu , rano pół puszki kukurydzy i 40km ale mój diesel mało pali 8) ,po południu nic tylko robak na hak :) i koło domu :thumbup:
DAM Quick Shadow + Mikado Apsara Clasic 3,9 match