Na pewnym jeziorze koło Giżycka gdzie łowię, sieją takie spustoszenie że głowa mała. Łowiąc nocami widzę, co się dzieje. Kursują jeden po drugim, przy brzegu trzeba uważać, żeby sobie nóg nie połamać. Nie wspomnę o naostrzonych palach czy potężnych drzewach zwalonych do wody. Szczerze mówiąc sam z chęcią bym uszczuplił ich populację, zresztą spójrzmy na łosie. Ta sama sytuacja, jeszcze 7 może 8 lat temu na oczy nie widziałem na ,,wolnym wybiegu,, teraz trzeba oczy mieć dookoła głowy na drodze żeby nie przywalić w takie bydle.