Na Śląsku na tegoż srebrzystego karasia mówi (godo) się dubel
Niestety nie wiem skąd się wzięła taka nazwa, ale jest nad wyraz popularna.
Odnośnie F1, to łowiłem takie hybrydy karpi z karasiami.
Miało to miejsce dość dawno, w latach 90-tych. Na wsi, u mojej ciotki, nad Wisłą, pełno jest różnej maści starorzeczy i dołków. Są różne rodzaje, czyli takie, które mają połączenie z rzeką, są też zalewane sporadycznie (1-2 razy w roku), są zalewane bardzo rzadko (raz na kilka lat, gdy rzeka ma szczególnie duże wezbranie) i są też takie, gdzie woda wlała się podczas powodzi i tak już zostało. W takim właśnie dołku było prawdziwe eldorado karasiowe, gdzie przez wiele lat można było złowić sporo karaśków, niektóre całkiem spore. Były też szczupaki, piskorze, sporadycznie jakaś płoteczka i ukleja, bardzo, bardzo rzadko karpik. Po kilku latach pojawiły się hybrydy. Takie właśnie ni to karpiki, ni karasie, z króciutkimi wąsikami. Strasznie mocne i waleczne rybki. Nie łowiliśmy dużych sztuk, 20-30cm, ale sporo ich było, więc radocha nieprzeciętna. Przy kolejnej wizycie, po pół roku, może po roku, zastaliśmy wycięte w pień drzewa i krzaczory, które bujnie rosły nad tym oczkiem, po rybach nie było śladu, brań oczywiście nie było żadnych, a woda przyjęła dziwny kolor i zapaszek.
Ojciec dowiedział się później od sąsiadów cioteczki, że przy pomocy ciągników i sieci, po wcześniejszej wycince drzewek, miejscowi odłowili cała rybę i radości nie było końca, bo i mięsiwo było, i koty pojadły, i jeszcze drewno mieli w gratisie
Zresztą w tej okolicy to normalny proceder, złowić cokolwiek to niemal jak wygrana w totka. Nawet na rzece "pustynia".
heh...