Cześć Lucjan
Dobrze piszesz i zgadzam się w całej rozciągłości z Twoją opinią . Dodam parę kwestii wynikających z mego doświadczenia.
Może niektóre co-nieco naświetlą.
Około 10 lat temu imprezowałem ze studentkami z Akademii Rolniczej Kraków / Wydział Ichtiologii i rybactwa Śródlądowego.
Ponętna blondynka /lat 21/ zaproponowała mi wspólne wędkowanie ale pod jednym warunkiem - kupię jej różowe wodery bo uwielbia ten kolor. Wędki nigdy nie miała co prawda w ręku a ryby widziała chyba tylko w atlasie . Ciągle nawijała tylko o tych różowych woderach. Tutaj widzę analogię do IRŚ , bo jak takich fachowców ta instytucja ma w swych szeregach to na ryby będziemy jeździć na Słowację i do Słowenii /tak jak moi koledzy/. Polska stała się krajem , w którym biurokrata i jego pieczątka może zmienić bieg Wisły , dosłownie i w przenośni . Tutaj przykładem są tamy,elektrownie wodne /bez przepławek/ i zbiorniki retencyjne. Przykład : Raba i brak ryb po wybudowaniu zapory w Dobczycach . W kolejce czeka Świnna Poręba . Dopływ Raby - Stradomka i totalny brak ryb . Kilka lat temu jakiś urzędnik zamienił tą wodę w pstrągowo/lipieniową a tam były 2 pstrągi . Tym panom w garniturach należałoby ubrać różowe wodery właśnie i zabrać na obchód polskich wód w celu namierzenia jakiejkolwiek ryby powyżej ,hmm...40/50 cm /pomijam suma/ . jak na razie to ci państwo w państwie mają i różowe wodery i różowe okulary w komplecie. Czy ja wpisuję w rejestr? Oczywiście,że nie wpisuję , bo co mam wpisywać ? 50 leszczy i płoci zwróconych do wody? Kiedyś strażnicy musieli czekać dwadzieścia minut przy mnie , bo twierdzili , że łowię /miałem 2 feedery na sztorc/ . Ja do niego ,że nie mam wędek
. Jakieś nerwy z jego strony , bo zapomniał ,że wędzisko nieuzbrojone hakiem to tylko patyk a nie wędka. Troszkę się zbłaźnili chłopaki ale było wesoło. Przyjrzałem się niedawno jednemu z Parków Narodowych /od kuchni/ , wywiad. Pracownik na dosyć wysokim stanowisku przyznał sie ,że jego ostanie 3 lata pracy są bezproduktywne i jej efekty spokojnie można walnąć w kosz. Sama nic nie wnosząca biurokracja . Na co idą nasze składki,podatki,opłaty ? na pensje dla urzędników indolentów nie mających wiedzy praktycznej . Operaty,ekspertyzy , tony papieru przyjmą wszystko a im więcej papieru - tym opracowanie "bardziej miarodajne i naukowe". Polacy niestety to taki naród ,że jak coś da się wytargać z wody, z lasu , z kołchozu,sowchozu ,wspólnego majątku to wytargają do dna z korzeniami . To w podświadomości zawsze biedny naród i ciemiężony.Tak jest ze zbieractwem, myślistwem i wędkarstwem . W ostatnich dwóch dziedzinach na szczęście ludzie pilnują jeden drugiego i mają sztywne regulaminy , których przestrzegają lub nie. Dlatego wprowadzenie górnego wymiaru ochronnego jest NIEODZOWNE . Tak samo jak wprowadzenie na pewnych odcinkach rzek i zbiorników "no kill" . Tak jest na Słowenii , muszkarze ciągną tam z całej Europy pomimo,że jednodniowe pozwolenie może kosztować nawet 150 Euro. Bo SĄ ryby i to piękne a woda czysta i natura dziewicza. Ryb konsumpcyjnych jest pełno w sklepach , stawach komercyjnych a zbiorniki naturalne wraz z ich zasobami i otoczeniem należy bezwzględnie szanować i jak najmniej ingerować w naturalne środowisko. Wędkarstwo powinno być rekreacją , sportem ,sposobem spędzania wolnego czasu,stylem życia PRO-EKO a nie przetwórstwem rybackim . Jak zabraknie ryb splajtują sklepy , hurtownie,importerzy,producenci , ludzie biznesu a w końcu
i nasze "ukochane" PZW . W Szwecji na prywatnym łowisku nikt nikogo nie pilnuje , nie sprawdza a zawsze pozwolenie jest wykupione a ewentualne dwie ryby wpisane w kartkę byle jaką i wrzucone do drewnianej skrzynki . U nas niestety do drewnianej skrzynki co roku pakuje sie kolejny ciek wodny a ostatni wędkarz zgasi w tym pięknym kraju światło i zanuci pieśń pogrzebową. pozdrawiam Kemper