Tak sobie czytam ten wątek i nachodzi mnie pewna refleksja... Też jestem krzyżowcem, choć nie z Torunia, jakby co
Otóż, wszyscy piszą o skutkach i alternatywnych metodach ich likwidacji. A nikt nie pisze o profilaktyce. To dopowiem.
Doskonale wiecie, że problemy z kręgosłupem w dominującej ilości przypadków biorą się z nienaturalnego dla organizmu trybu życia. Żeby zlikwidować skutki, należy usunąć przyczyny. Wiem... Praca, obowiązki, auto, siedzący tryb życia... A czasem wystarczy siedzieć w odpowiedniej pozycji. Po pracy pójść na basen - wzmocnienie mięśni grzbietowych odciąża kręgosłup. Pojeździć rowerem, szczególnie pod górkę. Pizgnąć z 200 pompek na wieczór, w paru seriach. Porobić podciągi. A nawet zrobić 10 kilometrów spaceru po lesie. Jeżeli organizm nie jest wyniszczony na poziomie konieczności interwencji operacyjnej, to powolutku, krok po kroku, przyjmie te obciążenia. Ja wiem, że łatwiej jest pójść do kręgarza. Ale wiem też, że systematyczna praca nad sobą da lepsze efekty.
Mam z 30 kg nadwagi. Siedzącą pracę i zamiłowanie do piwa. Już z 10 lat temu przynoszono mnie do domu, bo w krzyżu szarpnęło. Przemyślałem, postanowiłem i dopnę swego, bo przerabiałem to 20 lat temu.
Można się samemu naprawić, skoro samemu się zepsuło. Kwestia chęci. Oczywiście, nie dotyczy to skrajnych sytuacji, tylko takich ogólnych, kiedy Janusze nie potrafią zawiązać sznurówek, choć jeszcze 5 lat wcześniej dowcipkowali, że jaki daszek, taki ptaszek
Pozdrawiam 😇