Dawniej zastanawiało mnie to, dlaczego w PZW nie ma menadżerów. Logiczną rzeczą bowiem jest, gdy dzieje się źle, aby zatrudnić fachowców, którzy zadbają o to, aby związek dalej był silny. Jak się okazuje, w PZW nie ma miejsca na fachowców, jest tylko dla swojaków i doktrynerów.
Selektor otworzył mi oczy, bowiem nie rozumiałem, że dla tych gości ważne jest tylko to, aby koryto było pełne. Nie interesują się więc Rudniki i Bedyńskie tym, że młodzieży jest jak na lekarstwo. Oni walczą aby PZW w takiej postaci jak dzisiaj, trwało jak najdłużej. Tu nie chodzi o to aby dbać o wędkarstwo, ludzi, pasję, wody, tu chodzi o to aby dalej był Polski Związek Wędkarski ze swoim korytem i stołkami, ze smażalniami, patroszalniami, rybakami i sieciami, którymi się odgazowywuje dna jezior.
Normalną rzeczą jest aby PZW dbało o swój wizerunek, tak aby być dobrze postrzeganym przez polskie społeczeństwo. Dlatego należałoby budować platformę, która pozwalałaby współdziałać z ekologami w jakimś stopniu. A tu doopa. Gdyby ci ekolodzy właśnie wiedzieli, jak się niszczy polskie wody, byłoby ciekawie, bardzo. Niestety, tam też jest wielu krzykaczy i mądrali, którzy nie patrzą na całokształt z odpowiedniej perspektywy. Mało kto się przejmuje tym, ze giną polskie gatunki, bo przebudowa rzek czyni spustoszenia, ważne aby piętnować kogoś, kto łowi ryby
Ciekawie jest w UK. Ekolodzy ogólnie bronią wydr i walczą z wędkarzami, ponieważ ci chcą ograniczenia ich liczebności (wydr, ekologów zapewne też by ograniczyli). I tu nastapił dzonk
Bo wyderki, wyderunie, te miluśkie zwierzaczki, zrobiły rzeź w kilku rezerwatach, wybijając wręcz rzadkie gatunki ptaków. I nagle część ekologów zmienia zdanie. Ja bym im powiedział, że przecież mają równowagę której chcieli, zwłaszcza jak odnoszą się do ryb. Wszystko zależy od punktu widzenia.
Ogólnie jednak lobby ekologiczne niechętnie zajmuje się rybami. Oprócz karpi wigilijnych i nagonki na łososia z hodowli, nie interesują ich rzeczy związane z wodą, z gatunkami tam bytującymi (chodzi o ryby, inaczej jest z ssakami, ptakami czy gadami). To bardzo dziwne. Nie wiem z czego to wynika, prawdopodobnie z faktu, że taka wydra czy foka jest 'milusińska', podobnie jakiś wieloryb, puma czy inna panda, nie zaś jakaś brzana czy pstrąg. Ludzie nie jedzą fok czy wilków, ryby jak najbardziej. Dlatego przedkłada się podświadomie pewne gatunki ponad inne. My wędkarze zaś myślimy po wędkarsku, dla nas pierwszeństwo ma brzana czy lin, nie zaś jakaś paskuda kormoran...