Każdy zbiornik wodny ma zdolność do samooczyszczania się. Rzeki, jako że płyną i mają natlenioną lepiej wodę, mają tę zdolność większą (stąd oczyszczalnie buduje się przy rzekach, aby tam zrzucać oczyszczone ścieki, co nie są wcale czystą wodą jak się niektórym zdaje). Do tego ważny jest też stosunek ścieków do płynącej wody. Być może wszystko rozejdzie się po kościach jeżeli chodzi o ryby. Ale jeżeli syfu będzie zbyt wiele, może być przyducha. Najgorsze są niżówki i upały...
Ogólnie wiele gatunków świetnie sobie żyje w syfiastej wodzie, dlatego oczyszczalnie dawniej tak często ściągały ryby, a co za tym idzie i wędkarzy. Wielu warszawskich moczykijów łowiło w okolicach Czajki, bo mieli tam eldorado, które ostatnio się skończyło. Może powrócą lepsze czasy dla nich?
Ogólnie masakra. Wg mnie sprawy zatruć są w Polsce źle załatwiane. Takie zatrucie powinno mieć konsekwencje finansowe dla spółki wodociągowej, bez wyroków więzienia. Jak jeden z drugim zapłaciłby kupę szmalu, byłoby całkiem inaczej (mowa o firmach). Obecnie firmy nie muszą się spuszczać nad tym aby być bardzo ostrożnym, zawsze mogą zwalić winę na siły wyższe. Nie muszą szkolić personelu aby ten był przygotowany na najgorsze (pamiętacie awarię w Gdańsku?), nie muszą robić wymiany urządzeń i remontów w odpowiedni sposób, bo ryzyko wpadki jest małe.
To Polska. Można truć, kary niskie...