100% Nokillowcy kiedy byli cicho, łowili sobie wielkie ryby, wypuszczali je, a wiele osób podziwiało te osoby, wielu brało z nich przykład i też zaczęli ryby wypuszczać. Ale przyszedł czas, kiedy Nokillowcy do jednego wora zaczęli wrzucać wszystkich i wszystko, obrażając innych, zaczęli narzucać swój styl wędkarstwa jak to robisz Ty Lucjan.
Zwykli, normalni wędkarze odwrócili się od Nokillowców i zaczęli teraz Ich traktować jak bandę zwichniętych umysłowo oszołomów. I oto masz odpowiedź, dlaczego wędkarze nie popierają zasady no-kill. Wystarczy po prostu porozmawiać z wędkarzami na łowiskach i na pewno przekonasz się, że to o czym piszę jest prawdą. Ja rozmawiam z wędkarzami, więc mam jakie takie pojęcie.
A czemu porównałem działania Nokillowców do działań homoseksualistów? Właśnie z tego samego powodu. Kiedy homo posuwali się w kręgu ścian własnych mieszkań, nikt się ich nie czepiał.
Kiedy na przykład męskie bladzie zaczęły mówić, że heteroseksualni są zboczeni, społeczeństwo się zbuntowało i zaczęło gonić cioty.
Jeśli mogę, to się włączę.
Rozumiem, że wg Ciebie "normalni, zwykli" wędkarze, to ci którzy w najlepszej sytuacji łowią, stosując się do limitów i wymiarów RAPR? No więc dla mnie to nie jest normalne ani zwykłe, że wg regulaminu można zabrać do domu np 4 liny, 3 brzany albo ogółem 5kg ryby na dobę.
Stosowanie się do tak przestarzałego i zwyczajnie głupiego regulaminu jest przejawem daleko idącej ignorancji i egoizmu. Jeśli woda kipiała by od ryb - proszę bardzo, bierzcie ile chcecie. Natomiast sytuacja wygląda zgoła inaczej, czyż nie?
Zgodnie z tym tokiem rozumowania ci dziwni "nokillowcy" powinni sobie łowić i wypuszczać, do niczego się nie wtrącać, broń boże nie krytykować np Rapr-u, i liczyć na to, że może 1/1000 wędkarzy uzna, że to jest fajne i podąży tym przykładem. W przeciwnym razie zostaną uznani za oszołomów i cała akcja obróci się przeciwko nim.
Pozwolę sobie się nie zgodzić. Dla mnie "oszołomami" są, niestety, w 3/4 polscy wędkarze, którzy na sygnał "zarybienie" dostają spazmów i siędzą nad wodą póki nie padnie ostatni zarybieniowy karpik. To mam uznać za normalne i zwykłe?
Należy krytykować, pokazywać jak można inaczej itd. Oczywiście nie obrażać. Ale często naprawdę trudno powstrzymać nerwy, widząc, co sie dzieję nad polskimi wodami i w pzw.
Teraz o obrażaniu jednych przez drugich. Jak na razie to ja tzw "nokillowiec" jestem obrażany, wyśmiewany nad wodą, kiedy wypuszczam to, co złowiłem, bo przecież "szkoda, to tyle mięsa".
Nie wiem, może żyjemy w innych światach. Ja nad wodą obserwując "zwykłych" wędkarzy widze w 95% mięsiarstwo. Dawanie w łeb 40cm szczupaczkom, ładowanie karpików do bagażników zanim przyjdzie kontrola itd. I to mnie niezmiernie wkurwia, bo widze co ci ludzie zrobili i dalej robią z wodami. I nie zmienię tego tak, jak to proponujesz - cichym, spokojnym łowieniem i wypuszczaniem, dawaniem tylko przykłądu, tak aby nie urazić szanownych panów "zwykłych" wędkarzy.
Jeśli "zwykli" wędkarze tkwią mentalnie w głębokim prl-u, to przepraszam, nie jest to mój problem.
I tak, uważam, że trzeba narzucić w jakiś sposób tej dominującej grupie "nasz styl". Czy to metodą radykalną, czy małymi krokami. Nieważne. Każdy niech robi tyle, ile może i to wystarczy. Ale niech coś robi.
Bo inaczej będziemy tak sobie pierd.. w nieskończoność o wszystkim i niczym a sytuacja w najlepszym wypadku będzie taka jaka jest, czyli beznadziejna.
Sory, że trochę chaotycznie, ale jestem po nocy w pracy.