Ostatnie 3 wyprawy poświęciłem próbie przechytrzenia leszcza na wodzie PZW wykorzystując metodę. Dodam, że dopiero w tym roku zaczynam się oswajać z tym sposobem łowienia. Zakupiłem sobie trochę pelletów, zanęt (podejrzanych w filmikach Luka). W ubiegłych latach stosowałem głównie długotrwałe nęcenie ziarnem jednak z roku na rok o leszcza było trudniej na mojej wodzie. Oczywiście połowiłem piękne liny, płocie i wzdręgi a leszcz stanowił głównie przyłów. Postanowiłem wypróbować siłę pelletów. Pierwsza wyprawa - wymieszanie zanęt, pelletów, zarzucenie wędki, co jakiś czas przerzucenie - cisza. Na spławik w międzyczasie pod brzegiem ładne płocie dochodzące do 32 cm - ok 6 szt. Druga wyprawa - wymieszanie zanęt, pelletów, zarzucenie wędki - cisza. Spławik, pare brań płoci i to takich słabych. Postanowiłem pobawić się metodą. Co 10 min zmiana przynęty (pellet krill, truskawka, pikantna kiełbasa, wanilia) brak efektu. Zacząłem zmieniać odległości łowienia i nagle branie, aż nie wierzyłem. Ponowne zarzucenie wędki - krąp i to taki pod 30 cm. Pózniej pare niezaciętych brań. Nie powiem wciągneło mnie obserwowanie szczytówki i gdyby nie dolnik bolonki pukający mnie o kolano zwiastujący piękną płoć pod 35 cm tak bym tak dalej tkwił w metodzie ... Łowy zakończyłem 2 godz pózniej z 22 szt grubych płoci na spławik. Trzecia wyprawa - to już aktywne szukanie ryb metoda bliżej, dalej, pod trzciny, pod nawisy gałęzi - cały czas sie coś dzieje lecz nie mogę nic zaciąć. Na haczyku lądują 3 białe martwe (tego jeszcze nie stosowałem), 5 min i wędka leci do wody - jest pierwszy leszcz taki ok kg, pózniej branie drugiego lecz się spiął. Po tych dwóch rybach brania ustały, prawdopodobnie stado się spłoszyło z płytkiego łowiska. Ta technika łowienia może być kluczem do sukcesu na moim łowisku. Nie myślałem, że to może być aż tak aktywne łowienie. W niedziele planuję następną wyprawę i chyba celowo nie wezmę spławikówki .