Muszę odświeżyć ten temat po mojej ostatniej "wizycie" z metodą na komercji. Spięcia na poziomie 40 %
.
Łowię na metodę pierwszy sezon i nie mam w tym temacie zbytniego doświadczenia. Liczę, że bardziej doświadczeni koledzy coś mi podpowiedzą.
Zwykle na tym łowisku wyciągam kilka do kilkunastu ryb na jednej zasiadce (głównie karpie, czasem japońce ok. 1,5 kg). Spinki się czasami zdarzają ale takiego dnia jeszcze nie miałem.
Łowisko to co zwykle, ten sam sprzęt co zwykle, ta sama przynęta, zanęta, zestawy itd. Na jednej wędce 15 g koszyczek Prestona zastopowany stoperem, na drugiej 25 g Drennana z rozwierconym otwotem na łącznik dla łatwiejszego wysuwania się łącznika z koszyczka. Głębokość 1,5 m, odległość 30 m, żyłka, podajniki bez amortyzatora, wędki dość miękkie. Jak zwykle. Brania też jak zwykle, około kilkunastu ale wyholowałem nawet nie połowę.
Jak nigdy
.
Zmieniałem haczyki na inne, nowe, zmieniałem rozmiary haczyka nr 10, 12, 14 (bez zadziora) i to samo. Na nr 8 Mikado z zadziorem nie miałem brania. Stosuję gotowe przypony Guru, Drennana i Browninga, lub własne, wiązane podobnie, 10 cm długości. Nie widziałem, jak były zapięte wyciągniete ryby, bo w podbieraku haczyk był już wypięty. Wszystkie spięcia przy napiętej wędce, poza dubletowym braniem, kiedy jedną wędkę musiałem odłożyć ale tego nie liczę. Nie miałem spięć w momencie zacinania, wszystkie podczas holu. Już zgłupiałem i żadne teorie, z własnymi włącznie nie tłumaczą mi tego zjawiska. Zacząłem podejrzewać, że od gorąca woda się zrobiła za rzadka lub za gesta albo dziwnie śliska albo też ryby kupiły sobie na aledrogo wypychacze do haczyków
.
Czy macie jakieś pomysły, które pozwolą mi odzyskać równowagę psychiczną i wytłumaczyć, co się nagle wydarzyło i jak można było temu zaradzić?