3 razy w tym roku
Praca, obowiązki...
Inna sprawa, że dwa lata temu gdy wracałem do wędkowania, na wyjazd wystarczyły mi: wędka, podbierak, krzesełko i puszka kuku. Koniec pracy, 30 minut i już mogłem rozplątywać zestaw...
A teraz? Auto mam za*ebane gratami pod sufit. Jak zawożę młodego do szkoły to plecak wleczemy za autem, bo w środku się nie mieści. Każdy wyjazd to jest grubsza rozkminka -- będzie padać, a może nie będzie; ciśnienie spada, a może rośnie; zanęta taka, przynęta sraka; żyłka za gruba, za cieńka, pewnie w złym kolorze...
Jedno jest pewne -- chciałbym się kiedyś nałowić ryb (albo nasiedzieć nad wodą)... do zrzygania