Witajcie.
Opiszę tu swoją sytuację.
W lutym podczas Rybomanii upatrzyłem sobie Sphere 3,9 m 80 g. Napalony jak szczerbaty na suchary zakupiłem ją w Askari, ponieważ była to najlepsza oferta jaką znalazłem w necie. Po ok. 10 dniach oczekiwania otrzymałem kija. Trochę byłem zaskoczony lichym pakowaniem kija za miliony, ale obejrzałem go dokładnie, był ok. Zabrałem go 3 razy na ryby, z czego tylko trzecim razem miał okazję coś wyholować.
I niestety tak się przydarzyło, że pękł.
Trudno, stało się. Jest paragon, będzie reklamacja. Zadzwoniłem i poinformowałem sprzedawcę o fakcie. Kazano mi spakować kija i do nich wysłać. Tak też zrobiłem. Wysłałem wędkę kurierem. Dziś, ok. 10 dni od wysyłki mam telefon ze sklepu, w którym sprzedawca (?) informuje mnie, że obejrzał wędkę i wg. niego była przeciążona, i nie ma co jej nawet odsyłać do producenta.
Wiadomo każdy z nas ma swoje argumenty. Liczyłem się z tym, że mogą nie uznać reklamacji, bo wiadomo, że sprawa jest dyskusyjna, więc nie robię z tego problemu. Słyszę, że chcą mi odesłać wędkę, więc mówię po co mi złamaną wędka. Niech mi załatwią złamany element. Trudno, kupiłem Sphere to kupię element - jakoś przeżyję. Tu dochodzimy do kwintesencji całej sprawy.
Sprzedawca mówi mi, że może to się nie udać.Bo producent czasem nie udostępnia elementów do zakupu po to by kupić nową wędkę. Słyszę to i czuję jakbym dostał z liścia. Pytam więc jak? Przecież jak mają jakąś uzasadnioną reklamację to muszą naprawić. Mija kilka minut trochę dziwnej rozmowy, podczas której mam wrażenie, że jednak postawa pana mięknie, i że może jednak spróbuje napisać do serwisu do Niemiec. I w 2-3 tygodnie
mi coś odpowiedzieć.
Jak widzicie wychodzi na to, że można sobie kupić jednorazówkę za ponad 1100 zł, z którą w razie problemów można zostać samemu
Niechęć sprzedawcy czy do dupy serwis Browninga? Czy producent nie ma obowiązku udostępnienia części do swoich wyrobów?