Ankieta

Jaka jest Twoja postawa, jeżeli chodzi o zmiany w PZW i nad polskimi wodami?

Interesuję się wszystkim i angażuję jak tylko mogę
6 (9.8%)
Interesuję się i czasami angażuję
22 (36.1%)
Interesuję się, ale nie angażuję
22 (36.1%)
Interesuję się sporadycznie i rzadko udzielam
5 (8.2%)
Nie interesuję się zmianami/nie łowię na wodach PZW
6 (9.8%)

Głosów w sumie: 58

Autor Wątek: Jak angażujemy się w walkę o zmiany w PZW i nad polskimi wodami?  (Przeczytany 10556 razy)

Kadłubek

  • Gość
Dziadków - osób z obniżoną składką ze względu na wiek.

Z młodych osób raczej już nie biorą bo nie chce im się skrobać itd. wolą filet ze sklepu.
Choć mam i paru "młodych" którym "karta musi się zwrócić" niezależnie czy nałapią 1 kg karpia czy 100 kg i tak wezmą wszystko.
Takim to serdeczne "kij w oko".

Offline fEeDeReK

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 248
  • Reputacja: 60
  • Wędkuj, a będą ryby :))))
  • Lokalizacja: Zamojszczyzna
  • Ulubione metody: feeder i spinning
Fakt zabrakło cudzysłowu ;)
Co ciekawe to młodzi zazwyczaj mają złe autorytety .
Dlatego tak się dzieje .

Osobiście mam gdzieś angażowanie się , szkoda mi na to czasu, brak mi weny , jestem zrażony postępowaniem panów prezesów.
Życie jest za  krótkie na walkę z wiatrakami.

Hmm nie zgodzę się z Tobą Luk o ośrodkach zarybieniowych będących własnością okręgu .
Bo w ten sposób można prowadzić , bardzo racjonalną gospodarkę zarybieniową , do tego tworzenie tarlisk , obrębów ochronnych .
Ochrona tych odcinków i mam piękne zdrowe ryby z naturalnego tarła .
Popatrzcie na miłośników pstrąga i lipienia. Sami budują tarliska , stawiają inkubatory, chronią ich sami wędkarze.

Jest może ktoś na forum z Okręgu Krosno?
Feeder & spinning

Offline greg13

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 525
  • Reputacja: 45
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Kraków
  • Ulubione metody: waggler i feeder
hej,

Druga obserwacja dotyczy PZW - myślę, że wprowadzenie całkowitego no kill (sam nie jestem zwolennikiem tego rozwiązania) spowodowałoby lawinowy odpływ członków. Myślę, że o wiele bardziej skuteczne byłoby radykalne zmniejszenie limitów -  tak jak jest na wodach stowarzyszeń, czy komercjach.

Greg, no kill w Polsce nie ma sensu, ja na pewno za tym nie optuję. Jestem realistą :D
Czy odbierasz wpisy moje, lub kogokolwiek tutaj, za propagowanie wypuszczania ryb? Cholera, może to tak wygląda? ???

Powinniśmy myśleć zdroworozsądkowo. Wyobraźmy sobie, że mamy stado kur, z 20 sztuk. Zabicie ich, zmniejszenie ich liczby, spowoduje, że nie będzie jaj,lub będzie ich znacznie mniej. Tak więc trzeba gospodarzyć, aby ilość kur była w miarę stała. Te 'jaja' - to ryby które mogą zabrać wędkarze właśnie. Niestety, w Polsce przestano już dawno myśleć w takich kategoriach. Każdy chce się 'nachapać' - i powracając do przykładu z kurami, zamiast 20, mamy teraz z 3-4 kury. Jaj jest zbyt mało, aby starczyło dla wszystkich. Jest frustracja, oskarżenia. Wędkarze powinni zrozumieć, że jak odbudujemy stado do sztuk 20, to wtedy znowu będzie sporo jaj. Ale nie wolno zabierać za dużo, trzeba się pilnować!

To właśnie widziałem we Francji. Tam są te stada ryb, jest silne tarło naturalne... Ryby się zabiera, ale nie na tyle, aby uszczuplić ich główną liczbę. Tak więc no kill w Polsce, dobre byłoby tylko na wybranych wodach, odcinkach rzek. To miałoby też taki plus, że więcej pieniedzy możnaby przeznaczyć na zarybienia. Szkoda jednak, że to określenie (no kill) tak się źle kojarzy.

Myślenie zdroworozsądkowe to chyba najważniejsze :)
Ewolucja a nie rewolucja daje lepsze i bardziej długotrwale skutki dlatego takie PZW powinno się wysłać na staż do Francji, czy do Czech i korzystać z ich doświadczeń - to nie wstyd uczyćv się od tych, którym się udało.
Grzesiek

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 32 509
  • Reputacja: 1976
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Tu nie chodzi o to, by było lepiej. Chodzi o to, że tam na górze trzepią konkretną kasę i jedni zależą od drugich. Więc jedni drugich wspierają. Przyznają sobie nawzajem nagrody, a czasem nawet sami sobie przyznają...
Krwawy Michał

Purple Life Matters

Offline Jędrula

  • Robinson
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 4 749
  • Reputacja: 379
  • Lokalizacja: Wodzisław Śląski
  • Ulubione metody: method feeder
hej,

Druga obserwacja dotyczy PZW - myślę, że wprowadzenie całkowitego no kill (sam nie jestem zwolennikiem tego rozwiązania) spowodowałoby lawinowy odpływ członków. Myślę, że o wiele bardziej skuteczne byłoby radykalne zmniejszenie limitów -  tak jak jest na wodach stowarzyszeń, czy komercjach.

Greg, no kill w Polsce nie ma sensu, ja na pewno za tym nie optuję. Jestem realistą :D
Czy odbierasz wpisy moje, lub kogokolwiek tutaj, za propagowanie wypuszczania ryb? Cholera, może to tak wygląda? ???

Powinniśmy myśleć zdroworozsądkowo. Wyobraźmy sobie, że mamy stado kur, z 20 sztuk. Zabicie ich, zmniejszenie ich liczby, spowoduje, że nie będzie jaj,lub będzie ich znacznie mniej. Tak więc trzeba gospodarzyć, aby ilość kur była w miarę stała. Te 'jaja' - to ryby które mogą zabrać wędkarze właśnie. Niestety, w Polsce przestano już dawno myśleć w takich kategoriach. Każdy chce się 'nachapać' - i powracając do przykładu z kurami, zamiast 20, mamy teraz z 3-4 kury. Jaj jest zbyt mało, aby starczyło dla wszystkich. Jest frustracja, oskarżenia. Wędkarze powinni zrozumieć, że jak odbudujemy stado do sztuk 20, to wtedy znowu będzie sporo jaj. Ale nie wolno zabierać za dużo, trzeba się pilnować!

To właśnie widziałem we Francji. Tam są te stada ryb, jest silne tarło naturalne... Ryby się zabiera, ale nie na tyle, aby uszczuplić ich główną liczbę. Tak więc no kill w Polsce, dobre byłoby tylko na wybranych wodach, odcinkach rzek. To miałoby też taki plus, że więcej pieniedzy możnaby przeznaczyć na zarybienia. Szkoda jednak, że to określenie (no kill) tak się źle kojarzy.

Myślenie zdroworozsądkowe to chyba najważniejsze :)
Ewolucja a nie rewolucja daje lepsze i bardziej długotrwale skutki dlatego takie PZW powinno się wysłać na staż do Francji, czy do Czech i korzystać z ich doświadczeń - to nie wstyd uczyćv się od tych, którym się udało.



Nie tylko PZW, przede wszystkim IRŚ powinno tam jechać i się uczyć! Niestety, oni żyją jeszcze wyliczeniami na hektar, więc w obecnym czasie jest to niemożliwe. Ewentualnie, można by zamknąć tą kłamliwą, nikomu niepotrzebną instytucję i badania zlecać prywatnym firmom.
Jestem przekonany, że koszta byłyby niższe a podejście do problemu naukowe i zgodne z oczekiwaniami totalnej większości.

Offline maszek95

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 178
  • Reputacja: 46
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Starogard Gdański
  • Ulubione metody: waggler method
Luk a ja myślę że z twoją wiedzą nadawały się na prezesa PZW, i na pewno zaprowadzilbys tam porządek. A ja właśnie jestem za jak największą liczbą zbiorników no kill i jak największą liczbą kontroli nad wodą,za czym idzie to że strażników trzeba dobrze opłacać. Uważam że tylko radykalne zmiany mog doprowadzić do zmiany mentalności większości nas wędkarzy. Bo narzekamy na rybaków na naszych wodach,ale najpierw musimy spojrzeć na siebie. Czy my jesteśmy lepsi jak ci rybacy.  Nie większość obojętnie co zlowi to w leb i do siaty. A potem skargi bo jedzie z synem nad wodę i nic nie może złapać. No ale jak to mi powiedział żadna frajda wypuścić rybkę. Frajda jest dać jej w leb i zjeść razem z synem. Szlak mnie trafia jak rozmawiam z takimi ludźmi. Ryby jak żubry powinny być pod ochroną. Szczególnie nasze rodzime gatunki. Chcą to niech zabierają karpie i japonce.
Mój jest ten kawałek podłogi, nie mówcie mi więc co mam robić!

Offline Opos

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 858
  • Reputacja: 149
  • Płeć: Mężczyzna
  • Uśmiechaj się w każdy dzień :)
  • Lokalizacja: Małopolska
  • Ulubione metody: feeder
Ja opłaciłem tylko kartę raz w życiu :) Spróbowałem kilka razy z rzeką i była porażka a do wód prywatnych maiłem taki sam dojazd.  Z tego co się orientuję nawet ludzie którzy regularnie opłacają składki i są członkami od wielu lat, nie chcą dyskutować z tym towarzystwem wzajemnej adoracji w kołach :) Czasem nawet na wodach prywatnych i w towarzystwach dochodzi do takich absurdów, gdzie spławikowcy grunciarzą robią na złość żądając i forsując wnioski o zakaz nęcenia przy użyciu podajników. Każdy chce ryb, ale nie każdy myśli jak tu zrobić by było jej więcej tylko, żeby on miał się najlepiej... Dlatego słuchając tego wszystkiego i opowieści o cyrku jaki dzieje się na zebraniach od pyskówek do czasem i rękoczynów, postanowiłem nie wstępować w szeregi na kolejne lata do żadnego wędkarskiego towarzystwa :P Jadę na komercje i nikt mi nie płacze za uchem czy ja biorę rybę którą złowię czy nie. Czasem zdarzają się wędkarze którzy na widok moich połowów są wręcz wściekli, że tyle wyciągniętej ryby wraca do wody...no ale cóż, mój pieniądz mój wybór :)

Offline Hubert

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 387
  • Reputacja: 25
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Nottingham / Konin
  • Ulubione metody: feeder
Co sprawia, że angażujemy się lub też nie, w walkę o lepsze wędkarskie jutro? Co sprawia, że nam 'zależy', lub co jest przyczyną, że stajemy się obojętni na to co widzimy nad polskimi wodami?

Co trzeba zrobić, aby zachęcić jak największą ilość wędkarzy w buncie przeciwko zastałej, bezrybnej rzeczywistości? A może uważacie, że nie powinniśmy walczyć?
Nigdy nie byłem członkiem PZW lecz nie jest mi obojętna sytuacja nad Polskimi wodami.
Jak się angażuje? Mogę udostępnić post, wyrazić opinie na forum. To nie przynosi efektu bo jak ktoś napisał - forum to alternatywny świat i utopia tylko w naszych głowach.

Po pierwsze - chcemy zmian więc zacznijmy od siebie samych i najbliższych, którzy podzielają naszą pasję lecz nie koniecznie zdanie, opinie. Sprzątajmy po sobie, wprowadźmy sobie prywatne, choćby okresowe C&R.
Ja zacząłem edukacje od osoby, która wprowadziła mnie w świat wędkarski - zacząłem od ojca. Upominam o wypuszczaniu ryb. Gdy jakiś czas temu u znajomego obcokrajowca łowiącego ze mną na stanowisku zobaczyłem zestaw (o zgrozo) z 2 hakami wyraziłem się jasno - albo zmieniasz zestaw albo Ci utopie ten kij. Pomogło.
 
Dlaczego robię tylko tyle? Ponieważ nie widzę realnych rozwiązań sytuacji nad Polskimi wodami tym bardziej gdy nie jestem w PZW, nie znam przepisów i nie mieszkam w PL. Dla PZW i prawa byłem dzieckiem-kłusownikiem bo karty nie płaciłem, wędkowałem i wypuszczałem ryby (oczywiście zdarzało mi się także zabrać) ale gdy łowiłem z ojcem na wodach PZW (łowiliśmy po jednej wędce) nigdy strażnik nawet nie zapytał ile mam lat (miałem już powyżej 16). 
 Jestem realistą i myślę, że niczym nie złamiemy tego mentalnego betonu jak tylko sądem i dowodami na niegospodarność. Tylko skąd te dowody przy układzie "rączka rączkę myje"?
PZW to my? Skoro tak jest to powiedzcie proszę jak to ma się w praktyce oprócz C&R, sprzątania i upominania kolegów po kiju nad wodą, wojowaniem w kole wędkarskim gdzie po jakimś czasie będziesz niechciany.
Od lat mam pytanie jak zawalczyć z czymś takim:
1) Jako nastolatek byłem przypadkowym świadkiem "odłowu tołpygi" na "moim" jeziorze. Chociażby każdy wędkarz wypuścił wszystko przez rok to jest kropla w morzu gdy 380 ha wody czesali siatkami o małym oczku. Po wszystkim załadowali na Stary 266 wszystko co było w sieciach i papa.
2) Płynąłem z ojcem łódką. Mieliśmy do pokonania około 400m. Gdy zauważyłem pierwsze piankowe bojki od siatek śledziliśmy jej bieg. My do miejsca wodowania dotarliśmy a siatki ciągnęły się dalej. Ojciec tylko przestrzegł, żeby się w to nie mieszać.
 
Ost. sprawdzając przepisy na komercyjnych stawach w UK trafiłem na przepis, który zakazywał użycia pękniętego koszyka zanętowego pod groźbą kary lub banem.
PL vs CZ czy UK to nie przepaść tylko inne planety!
Dlaczego chciałbym zmian? Dlatego, żeby było co łowić w tej Polsce! Po prostu.
Dajcie mi tylko wskazówki jak pomóc a pomogę!
Hubert

Offline koras

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 797
  • Reputacja: 196
  • Płeć: Mężczyzna
  • Więcej sprzętu niż talentu :D
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Nie wiem, czy jest sens zakładania nowego wątku, więc piszę tutaj. Mam w okolicy jeden zbiornik, do którego nie da się dojechać samochodem. Znaczy się, droga jest, ale z jednej strony zbiornika jest las, do którego nie wolno wjeżdżać, a z drugiej strony wzdłuż całego zalewu idzie droga gruntowa - ładnie ubita i wyrównana. Na przejazd tą drogą nie pozwala zakaz wjazdu (oczywiście za wyjątkiem straży rybackiej). Innego dojazdu nie ma. Czy taka sytuacja jest dopuszczalna w świetle prawa? Spotkał się ktoś z podobnym przypadkiem?

http://www.pzw.org.pl/24/wiadomosci/76011/60/komunikat_zbiornik_goluchow

Marcin

Offline Festusus

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 368
  • Reputacja: 26
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Wrocław
  • Ulubione metody: method feeder
koras ja na Gołuchowie kilka razy wędkowałem. I auto zostawiałem na płatnym parkingu przed plażą i chaszczami przedzierałem się w okolice harcówki :) a samochody po drugiej stronie zbiornika parkowały. To byli miejscowi, kumple "królika" :)
Grzegorz

Non omnis moriar

Offline koras

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 797
  • Reputacja: 196
  • Płeć: Mężczyzna
  • Więcej sprzętu niż talentu :D
  • Ulubione metody: waggler i feeder
No właśnie chodzi mi o tą drugą stronę. Tam właśnie jest ten zakaz od lat. Jeśli chodzi o tą drogę, to dzieje się samowolka - ludzie i tak wjeżdżają i parkują. Raz kiedyś wpada policja i wlepia mandaty, w zeszłym roku byli raz. W ubiegłym roku słyszałem od wędkarzy, że można wjeżdżać, mimo iż znak zakazu nadal stoi. Jednak to pismo od WZMiUW sugeruje, że zakaz cały czas obowiązuje.

Biorąc pod uwagę ilość wędkarzy w sezonie, to tam nie będzie gdzie zostawić auta przed wjazdem na tą drogę.
Marcin

Offline fredik

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 154
  • Reputacja: 12
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Krefeld DE
  • Ulubione metody: feeder i spinning
Żeby nastąpiły zmiany trzeba przede wszystkim zmienić mentalność ludzi.Znam trzech wędkarzy którzy jak ja łowią w Holandii.Karpie,węgorze i sumy są objęte zakazem zabierania ,oni zabierają wszystko jak leci.Wytłumaczenie, przecież zapłaciłem za kartę.Proponowałem im wyjazd na wodę klubową gdzie jest zasada no kill, bezpieczny klips i nawet środek do odkażania obowiązkowy, nie pojadą bo ryby nie wolno zabrać.Tłumacze im że to przyjemność wycholować takiego karpia ponad 10 kg, nie rozumieją dlaczego nie można zabrać.Tłumacze że jak by wszyscy zabierali to ten karp by nigdy tak duży nie urósł i nikt by takiej sztuki nie złowił.Nie rozumieją.
Drugi przykład.Na stawie komercyjnym w Niemczech pan Polak złowił jesiotra ponad 1,4m.Z reguły wszystkie ryby się zabiera po to są te stawy tzw forellepuff, czyli tłumacząc taki pstrągowy burdel.Jednak jak ktoś złowi jakąś dużą sztukę to zdjęcie, do albumu i się wypuszcza, właściciel przeważnie daje kartę wolnego wstępu na 1 raz.Pan polak się uparł i powiedział że nie wypuści. Właściciel dawał mu karnet na jedno wejście (35 euro) i 2 sztuki jesiotra tylko mniejsze tłumacząc że ten jest jedyny okaz taki duży.Pan zabrał jesiotra i odjechał obużony.Łowiąc potem na takim stawie wstyd być Polakiem.
PZW powinien zainwestować w edukacje. Inaczej nie ma szans żeby się coś zmieniło