Wczoraj wybrałem się z ojcem i Maćkiem-Fisha na nieznana mi dotąd komercje. Kawał drogi dla mnie i na dodatek dość wysoka cena za wędkowanie.
Co więcej, zbiornik strasznie głęboki- nawet kilkanaście m w niektórych miejscach. Linia brzegowa z dość spora skarpa i kamienista. Po coś większego trzeba zejść w dół na kamienie i jakoś ogarnąć temat. Na dodatek w drodze na miejscówkę dwa pasy błota nie do ominięcia, wiec na dzień dobry uwaliłem się błotem i zamoczyłem do kostek. Brak koszy na śmieci i krzaczków, a WC tylko przy wejściu.
Organizacyjnie lipa, co mnie zirytowało.
W sumie do samego końca chodziło mi to po głowie.
Co do wędkowania, to było trochę lepiej, aczkolwiek pierwszy raz na wodzie, to zawsze lekcja pokory.
Wydaje mi się, ze miejscówka ma tam znaczenie. Spora głębokość i to już przy brzegu, zupełnie nie oznacza bran i obecności ryb w tym miejscu. W moim wypadku sprawdziło się jedynie łowienie na sporym dystansie i rzuty w kierunku środka zbiornika. Nie było to takie proste sprzętem, który zabrałem, a także ze względu na obecność innych wędkarzy w okolicy.
Woda ma potencjał i pływają tam ładne rybki. Na dodatek można z powodzeniem próbować pellet wagglera i kilka osób wiedziało co robić i jak, potwierdzała to ich skuteczność.
Próbowaliśmy z Maćkiem tej techniki. Widać było, ze po pewnym czasie strzelania zaczęły spławiać się w zasięgu ładne ryby. Ja niestety nie doczekałem się lepszego brania i zaczęło mnie nużyć te czekanie, strzelanie i rzucanie. Maciej zapiął całkiem fajnego amurka. Warto poćwiczyć tam pellet, ale tez trzeba staranniej wybrać miejsce.
Sprawdziła się znów metoda i mniejsze przynęty.
Niestety największy problem to nie głębokość, a leszcz. Zdarzają się większe sztuki, ale niestety dominują żyletki. Rozwalają podany towar, szarpią za przynety, nawet te całkiem spore, wchodza często na hak. Jeśli na chwile odpuszczały, to można było się spodziewać innej rybki.
Ja zakończyłem połowy z „aż” trzema karpiami na koncie ...
Pierwsza była jakaś handlóweczka - ok 60cm.
Drugi trochę większy, do tego pełnołuski wariat, nie mierzyłem i nie ważyłem. Na oko ponad 5kg
Trzecia ryba, to pełne gacie podczas holu. Karp wszedł w drugi zestaw, ale najwyraźniej wielokrotnie owinął żyłkę wokół i w rezultacie, gdy ryba była 10-15m od brzegu i zaczęła pokazywać umiejętności, ja miałem kilku-metrowa brodę z żyłki od drugiego zestawu. Z pomocą pobliskiego wędkarza i ojca, a także Maćka, udało się jakoś powycinać w trakcie holu zestaw z drugiej wędki. Potem już jakoś poszło i na macie wylądował PB, ok 15,50kg
Przy tej rybie i masie nie udało się zrobić fotki na prostych rękach, wiec okaz wyglada niepozornie
Ogarnąłem zestawy i doczekałem się jeszcze jednego brania czegoś większego, ale spialem po chwili.
Później zaliczyłem jeszcze zaczep, który przez pewien czas wydawał się potworem z Loch Ness
No nic tam.
Mam nadal mieszane uczucia co do łowiska. Woda trudniejsza, ryby ładne i potwornie silne, różnorodność gatunków. Trzeba jednak uważać na miejscówki i stosować inne techniki połowu, żeby odnosić większe sukcesy.
Maciek połowił trochę lepiej, doczekał się większej ilości brań ryb innych niż żyletka. Może wrzuci tez jakaś relacje