Wędkarze nie chcą wpisywać dat i numeru łowiska na którym łowią w zezwoleniu, są o to wieczne pretensje i budzi to od dawna wiele kontrowersji.
Trudno mi uwierzyć, że ktoś będzie chodził na ryby z tablicą i stawiał ją tam, gdzie łowi. Spinningiści to już w ogóle będą zadowoleni. To pierwsza kwestia.
Druga kwestia, to formalnie nie miało by to żadnego zastosowania. Po pierwsze - czy ktoś widzi numer czy nie, czy ktoś potrafi zidentyfikować sprawcę kradzieży, łamania regulaminu - to nie ma znaczenia.
Co z tego, że ktoś pojedzie sobie do domu z jednym karpiem ponad limit. Ty go zidentyfikujesz i co? Policja ruszy w pościg? Zrobią mu nalot? SSR, nawet kiedy jest na miejscu i wie, że facet ma w bagażniku niewymiarowe ryby (ewentualnie ktoś im doniósł) też nie może nic zrobić. Można popatrzeć, że znany nam Janek Z. jedzie autem o numerach XYZ, mając w bagażniku ryby i można mu pomachać. A to, czy będzie miał jeszcze tabliczkę z numerem, niczego nie zmieni. Spora większość wędkarzy, którzy łowią na łowiskach w swojej okolicy się zna. Co z tego, że ktoś mówi, że Andrzej X kradnie ryby. Albo, że wczoraj Stasiek wyniósł 7 szczupaków? Po pierwsze sama identyfikacja niczego nie zmienia, bo Ci ludzie w większości są znani, po drugie takie rzeczy należy udowodnić. Służby nie mają do tego ani uprawnień ani też nie powinny bawić się w sądy kapturowe, na podstawie takich donosów. Ja w tym roku już kilka razy spotkałem się z donosami innych wędkarzy, gdzie po tym jak przyjechaliśmy okazało się, że wędkarz miał wszystko tip top. Bo ktoś widział, że facet miał 5 karpi w siatce, a okazało się, że ma 2 karpie i 3 karasie. Sieci na zbiorniku okazywały się piórami od łabędzia a niewymiarowy szczupak był wymiarowy. I teraz co w przypadku, kiedy takie donosy okazują się fałszywe? Policja, PSR, SSR, Sąd Koleżeński ma kogoś oskarżać na podstawie, czego? Tego, że komuś się coś wydawało?
Wnioski SSR są odrzucane, kiedy zapomni się wpisać wagi ryb, które wędkarz przetrzymywał w siatce. Ma np. 10 linów. Każdego musisz szczegółowo opisać, ile miał cm, ile ważył, ile ważyły razem. Nie wspomnę o dokładnym określeniu gatunku, godzinie ujawnienia, szczegółowych danych w tym regułce - dokonywał amatorskiego połowu ryb. Sąd, jeśli wędkarz się odwoła, odrzuca wnioski, gdzie PSR czy SSR napisze - łowił ryby. Bo w ustawie jest jasno napisane, że może uprawiać amatorski połów ryb. Skoro łowił ryby, to znaczy, że nie może być karany za coś, czego kara nie przewiduje. Ot takie zawiłości prawne i formalne. I wyobraźmy sobie, że Policja jedzie do domu takiego podejrzanego (już celowo Policja, ze względu na większe uprawnienie względem takiej SSR) i mówi facetowi - wczoraj żeś Pan złowił 6 karpi. Tak powiedział nasz anonimowy informator. Poznał Pana po tabliczce z numerem. Jesteś Pan winny. Gdzie te ryby, ile ważyły i co to było. A ja mówię, nie wiem co widział jakiś Czesiek ale widocznie miał przewidzenia. Do widzenia.
Pomysł nieżyciowy. Zarówno pod względem dodatkowego obowiązku dla wędkarzy, który to na pewno nie spotkał by się z aprobatą jak i pod względem formalno prawnym. Taka tabliczka to nie żaden dowód.
Przed organami to nie ma oczywiście zastosowania.
Dokładnie się z tym zgadzam co napisałeś dlatego napisałem w cudzysłowie " identyfikacji" by uniknąć nieporozumień cytuję:
Temat dotyczy wprowadzeniu łatwej możliwości "identyfikacji" łowiącego poprzez stosowanie obowiązkowego identyfikatora oraz być może tablicy z numerem indywidualnie nadanym - np " OM/10/128764"
Dla strażników to może być tylko pomocne bo przez lornetkę widzisz z daleka kto konkretnie tam łowi i gdzie "warto zajrzeć" , czasami pomocne a czasami nie.
Te sytuacji które opisałeś są mi znane.
Tylko wyobraź sobie ktoś dzwoni, że obok złowił niewymiarowego szczupaka - prosisz o podanie numeru z jego identyfiktora, dzwoniący podaje i jest to numer Twojego znajomego o którym wiesz, ze to bardzo porządny człowiek. Nie musisz jechać na interwencję tylko do niego dzwonisz i prosisz o wyjaśnienie sytuacji.
Pióra na wodzie - pytasz zgłaszającego kto jeszcze jest na zbiorniku, masz numery podane - znów znasz tych ludzi, dzwonisz i pytasz i ich o ocenę sytuacji.
Czy to nie ułatwia i nie oszczędza wysiłku.
Dostajesz zgłoszenie obecnie i praktycznie nie wiesz do kogo jedziesz na interwencję, kto coś broi (zgłaszający musi znać pacjenta, jak go nie zna możesz się tylko domyślać kto broił). A jak masz kajet z pacjentami z "lepkim rączkami" to jedziesz w pewne. Po drugie obecnie jak nie zdążysz dojechać to nie wiesz nawet kto mógł broić, a tak oddalenie się od wody nie umożliwia anonimizacji i rozpłynięcia się we mgle. Wiesz kto to był.
Na koniec - przynajmniej w nowym roku przy opłacaniu składek możesz zapytać pacjenta - kolego co wy robicie nad wodą, ze mamy o was zgłoszenia w liczbie ...,z datami i godzinami i zgłoszonymi takimi podejrzeniami. Kontrolujesz rejestr połowu i masz kolejny materiał. Czy zawsze jest potrzebny sąd i super przygotowany materiał dowodowy? Skoro kolegów usiłowano wyrzucić ze związku za nieetyczne zachowanie.