Ten graff jest niewiele dłuższy, serio (prawdopodobnie jest to najkrótszy model kamizelki tej firmy). Swoją drogą, nie wyobrażam sobie noszenia na brzuchu toboła z przynętami, jak ten gość na zdjęciu, ale jak kto lubi.
Mnie takie zapuszczanie się w jezioro za wszelką cenę już nie podnieca, bo na ulubionych miejscówkach dziesięć centymetrach dodatkowego zanurzenia daje mi metr dystansu więcej. Wolę metr bliżej rzucać, niż trzymać ręce jak do modlitwy (po kilkunastu minutach kaput). Gdy już muszę sporo wejść, to nie zakładam kamizelki, a pudełko z przynętami noszę w przedniej kieszeni spodniobutów. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że każdy kombinuje po swojemu. Tak naprawdę byłbym szczęśliwy, gdybym mógł skutecznie łowić w woderach, ale to marzenia...