Spotyka się trzech przedstawicieli różnych religii i próbują dowieść, czyj Bóg jest najlepszy. Jak wiadomo miarą wielkości Boga są dokonane cuda. Tak więc zaczyna katolik i opowiada:
- Jest pożar, pali się kościół, ogień się rozprzestrzenia. Po straż zadzwonić nie mogę bo nie mam telefonu, wody w pobliżu nie ma, kran i hydrant pusty więc co robić? Padam na kolana i zaczynam się modlić żarliwie o cud i Bóg wysłuchał moich próśb, spadł deszcz i pożar został ugaszony...
- No tak - powiada muzułmanin - twój Bóg jest wielki ale mój jeszcze większy. Idziemy kiedyś przez pustynię. Susza, żar leje się z nieba. Zapasy wody dawno się skończyły. Myślę sobie, że czas umierać... Padam na twarz i modlę się z całego serca. I tu nagle cud. Za następną wydmą piękna cudowna oaza. Fontanny, strumienie, kobiety i wino...
- Wasi Bogowie są naprawdę wielcy - mówi żyd. Ale powiadam wam, mój jest największy. Jest sobota, szabas, mnie nic brudnego nie wolno dotknąć... idę sobie patrzę a w rynsztoku leży taaaka wieeeeelka kupa pieniędzy. Aj waj aj waj uśśś... co robić?
Padam na kolana, zamykam oczy i modlę się żarliwie jak nigdy w życiu. Otwieram oczy - a tu prawdziwy cud!!!!
Tam wszędzie sobota, a tylko u mnie środa.