Plan zrealizowany
Dzisiejszy dzień był gwoździem do trumny klipowania żyłki. Przechodzę na jakiś marker na żyłce, bądź gumkę.
Po kolei, udało się urwać o 12, cały habar już był w aucie, cel - Stawy Borki. O 13 na miejscu, kwadrans gadki z przemiłym właścicielem, który ma masę kłopotów ostatnio. Sam nad wodą, 13.40 i pierwsze zestawy w wodzie. Dwa brania zepsute. Mnóstwo moczarki, małe pole do kombinowania. Zmiana miejsca o 14.40.
Kilka koszyków w punkt, kwadrans i wędka zjeżdża z podpórki. Podniosłem, nie zdążyłem odpiąć klipa, przypon 0.20 strzelił. Kilka k***w, wymiana przyponu, po 30 minutach branie i jazda.. akurat przyszedł gość bez wędek, chciał tylko obadać wodę. Pomógł podebrać, zrobił zdjęcie, jestem za to bardzo wdzięczny
zestaw to koszyk, przypon 30cm i dwie kuku na włosie. Hol trwał jakieś 15-20 minut.
Potem dwa mniejsze, z 10 karasi, dwa linki.. i Pieras myśląc, że taki kaban nie dał rady klipowi, nie odklipował żyłki... błąd.
Odjazd i trzask przyponu po raz drugi...
Poza tymi dwoma akcjami super dzień, finalnie przegoniła mnie burza na horyzoncie i rzut oka w nawigację - do domu 1h 12min na czerwono.