Dziś rano 3 godziny nad Wisłą, z czego dwie w deszczu. Wreszcie ciśnienie trochę spadło, wody przybyło, chmury - wymarzone warunki na klenia.
Pierwszy się spiął, od razu wyszedł na powierzchnię, zaczął młynki kręcić, wariat. Szkoda, bo duży był. Drugi, mniejszy, 40 cm, już się nie wybronił:
Leszcze się pięknie spławiały w pobliżu, ale nie weszły w zanętę. Zahaczył mi się jeszcze 5cm jazgarzyk przy ściąganiu. Zastanawiałem się, czy nie puścić go na żywczyka, skoro już tak bardzo chciał, ale odpuściłem.
Niestety, deszcz mnie przegonił zaraz po dziesiątej.