Witam
A oto opis z dzisiejszego noworocznego pobytu nad wodą, czas rozpocząć nowy sezon, który zaczął się dla mnie dzisiaj - czyli w dniu swoich urodzin, dlategoż, że jutro wybieram się już do pracy, a pod koniec tygodnia zapowiadają prawdziwą zimę, więc do marca już odłożę spławikówkę i wędkowanie na mojej ulubionej rzece.
A więc, nic się nie zmieniło, autobusy jeżdżą jak w niedzielę, czyli autobus który zaplanowałem jechać nad wodę miałem o 6:35. Wstałem, ubrałem się ciepło, zszedłem do piwnicy, wziąłem wędkę o długości 6 m, jak zwykle plecak z akcesoriami i wybrałem się na autobus. Chwila jazdy, nic się nie zmieniło, ta sama trasa, ludzie zmęczeni po sylwestrowym balu, wracający z imprezy, niektórzy jadący do pracy, a ja relaks, wędkowanie. Zajechałem na miejsce, postanowiłem iść w dół rzeki, pod kopalnie.
Na miejsce wybrałem ten odcinek rzeki. Rozwinąłem wędkę, wygruntowałem spławik, założyłem dżdżownicę, zacząłem przepuszczać zestaw.
Wpuszczałem jak na zdjęciu w górę, spływał mi na dół, ale bez efektów. Więc postanowiłem zmienić miejscówkę.
Słońce zaczęło już wstawać, ja maszeruję na inną miejscówkę.
Zdjęcie do pamiętnika, chwila przerwy, łyk ciepłej kawy, bierzemy się za penetrację tej miejscówki.
Widok tego dołka, rzucając z góry spływał na dół powoli spławik. Przytrzymując go starałem się coś złowić.
Przytrzymałem, podciągałem zmieniałem wysokość gruntu szukając ryby na różnych odcinkach wody. Bez efektu. Ryba nie była na braniu i chyba tak zostanie... Chociaż połażę po rzece w ten noworoczny dzień. Zmiana miejscówki, złożyłem w pół wędki aby się przemieścić w inne miejsce.
Zaszedłem na stykankę tylko z drugiej stronie, widzicie po drugiej stronie jak na zdjęciu moja miejscówka, cała oblodzona. Kilka dni temu robiłem kolegom relację znad wody, ostatnio w tym miejscu holowałem szczupaka z którym nie mogłem sobie poradzić. Teraz nie da się tutaj łowić, bo jest większość skuta lodem.
Odbiłem na lewo, tutaj jest jeszcze szybsza woda i nie oblodzona, ale nie będę rzucał spławika przed siebie bo spływał na mnie, a nie lubię jak spławik płynie w moją stronę. Nie lubię po prostu prowadzić go do siebie. Więc postanowiłem poszukać innej miejscówki. Woda ogólnodostępna, czyli PZW, kartę mam opłaconą, to nie muszę w jednym miejscu siedzieć. Robi się ładna pogoda, wiatru nie ma, śnieg nie pada, więc można sobie pospacerować, poszukać nowych miejscówek na wiosenne wędkowanie.
Z mostu jak jadę autobusem i mam za chwilę wysiąść na przystanku, zwracam uwagę na to drzewo co tutaj na zdjęciu widać. To jest mój wskaźnik stanu wody na rzece. Teraz w tym miejscu rzeka zamarzła.
Postanowiłem iść na szybszą wodę powyżej młyna, w mieście od dzisiaj - Morawicy. Spójrzcie jeszcze na to zdjęcie. Tam w oddali to drzewo co zmagałem się z tym szczupakiem, teraz wszystko jest oblodzone.
Poszedłem na szybszą wodę, kolejny dołek, parę przepuszczeń spławika, dołek, bez efektu.
Kolejny też bez efektu, ryba nie na braniu i nic na to nie poradzę.
- 6
o C było, co jakiś czas musiałem wycierać spławik i żyłkę z mrozu/oblodzenia.
Starorzecza, postanowiłem iść na główną rzekę.
Doszedłem do głównej rzeki, a to miejsce w którym woda z rzeki przelewa się do starorzecza, przy dużej wodzie.
Położyłem wędkę, chciałem zobaczyć czy przeprawię 30 m po tym murku na drugą stronę.
Ale woda była jeszcze za szybka, i kamienie były zbyt śliskie. Nie przejdę, a na prawo jak widzicie na zdjęciu - głęboki nurt rzeki. Postanowiłem zawrócić z 500 m i ominąć i iść z innej strony do miejsca wyżej położonego na rzece.
Drogowskaz, w dobrym kierunku idę, omijając plac zabaw bobrów
Znalazłem się z drugiej strony tego wodospadu, jak widzicie piana unosząca się na wodzie z opadającej góry wody. Jakieś meduzy pływające z morzu/oceanie
Znalazłem się w miejscu w którym chciałem. Ale brzeg też już bierze dziadek mróz...
Wędka długa, 6 m zarzuciłem zestaw tuż za taflą lodu. Czekamy, przepuszczamy zestaw. Pyk pyk. Dno. Siedzi, pierwsza ryba w dniu dzisiejszym. Bardzo długo na nią czekałem. Zapięła się, chwila walki, przeprowadziłem ją w miejsce gdzie można było ją podebrać, to nie szczupak, więc nie bałem się o przegryzienie żyłki, tylko o to, żeby nie poszła gdzieś w korzenie, bo na tym odcinku na tej wodzie jest dużo takich nie widocznych pułapek. Dokręciłem kołowrotek, postanowiłem ją prowadzić tylko na wygiętej wędce. Wymęczyłem, przy brzegu siadłem na brzegu i nogą rozbiłem cienki lód, doprowadziłem ja na brzegu, złapałem w rękę, ryba zaliczona.
Kleń, wymęczony wylądował na mojej ręce do zdjęcia.
Miara 42 cm, ja jestem zadowolony z ryby. Ładny prezent urodziny w postaci tego klenia
!
Tam gdzie ją podebrałem, z wody wyszła, zwróciłem jej wolność. Podziękowałem za walke, może jeszcze kiedyś uda mi się ją złowić.
Później przeszedłem przez most na drugą stronę rzeki, zarzuciłem zestaw, wędkę oparłem na oryginalnej podpórce, naturalnej, ale nie doczekałem się już brania, a więc postanowiłem zakończyć dzisiejsze wędkowanie, wyjść na drogę i iść na przystanek.
Idąc z rzeki nie daleko znajduje się zalew w Morawicy, wszedłem na taras widokowy, zrobiłem fotkę zalewu, oczywiście już zamarzniętego. W końcu udałem się na autobus i wróciłem do domu, do rodziny spędzić z nią resztę dnia i świętować urodziny
Pozdrawiam