Kiedyś tam, przed zawodami, postanowiłem wykąpać pół litra pinki, bo pachniała jak Reksio w deszcz. W mieszkaniu to było, więc posiłkowałem się odzieżą żonki - wydziubałem z szuflady pończoszaną podkolanówkę, tzw. "zabijacza namiętności" i wpakowałem w to pinkę. Co robi pinka, kiedy ucieka, to wiecie. Ja napiszę tylko, że dziurawa pończocha, pinka i mokry zlew, to żywioł...
Jak już ogarnąłem temat, to wziąłem drugą podkolanówkę. I historia się powtórzyła - pinka jak Hunowie atakowała każdą szparkę
Ponieważ jestem pragmatykiem (nie wierzę w gaz i prąd, bo ich nie widziałem
), kupiłem sobie w sklepie takie podkolanówki i powiedziałem, że one są moje i proszę ich nie ruszać.
Efekt - już ich nie odzyskałem, za to dostałem opeera, że firma nie taka i dziadostwo w ogóle, bo się same podarły...