Nigdy nie potrafiłem zrozumieć tej taktyki karpiarzy - napierdzielić do zbiornika kilkanaście kilo towaru, położyć na nim kulkę i czekać na zmiłowanie. Jaka jest szansa, że spośród setek kulek akurat naszą rybka zeżre - marniutka. Rozumiem długotrwałe nęcenie, żeby rybę przyzwyczaić do danego smaku/kształtu. Ale to też z umiarem, żeby nażarta nie pływała.
Dla mnie sypanie kilogramów paszy to po prostu głupota i do tego niepotrzebnie drenuje kieszeń. Oczywiście ludzie tak łowiący mogą pokazać wiele zdjęć, że im taka metoda daje ryby. A ja śmiem twierdzić, że mieliby tych zdjęć znacznie więcej, gdyby sypali znacznie mniej...
Ale ja nie jestem karpiarzem, więc nie powinienem się wypowiadać. Szkoda tylko, że potem łowię na miejscówce, do której jakiś karpiarz wpierdzielił 20 kilo towaru, a ja się dziwię, że nic nie bierze.