Pięknie kosicie
Ja dzisiaj po robocie skoczyłem na 3 godzinki na Odrę Przed wyjazdem byłem pełen obaw, czy jest jakikolwiek sens jechać. Było słonecznie, ale zachodni wiatr chciał urwać łeb. Wiedziałem, że ciężko będzie mi operować 6 metrową bolonką w takich warunkach. Dodatkowo bardzo nie lubię jak na rzece silny wiatr marszczy wodę, czyniąc ją mało czytelną. Pomimo wszystko zdecydowałem się uderzyć.😊
Za cel wybrałem kilkusetmetrowy, bardzo płytki odcinek rzeki o prawie górskim charakterze.
Przez pierwsze półtorej godziny na kilku miejscówkach nie zaliczyłem żadnego kontaktu z rybami pomimo, że w czystej wodzie widziałem kilkanaście kleni i sporo drobnicy.
W pewnym momencie doszedłem do trzech miniaturowych ostróg z małymi, płytkimi zatokami o głębokości nie przekraczającej 80 cm. Postanowiłem obłowić dokładniej tę miejscówkę. W przeciągu kwadransa w sąsiednich zatokach spławiły mi się kilkukrotnie piękne ryby - sądząc po złotych grzbietach: łopaty, albo duże jazie.
0 18:30, w momencie jak ucichł wiatr, zaliczam pierwsze branie na napływowej stronie ostrogi, w prądzie wstecznym. Ryba od razu wydawała się piękna, pływała po całej zatoce nie dając się oderwać od dna, po pewnym czasie zmieniła taktykę wpływając w silny nurt i zaczęła się jatka... Około 30 metrów żyłki wyszło z kołowrotka w przeciągu kilkunastu sekund, po czym niestety wredny rybiszonek się spiął.😡 Myślę, że nie ma innej opcji. Moim przeciwnikiem musiała być brzana. Klnąc pod nosem obiecałem srogi rewanż już w lipcu,ale już z ciężkim feederem.
Po kwadransie kolejne branie, tym razem na samym napływie ostrogi w mocniejszym nurcie. Po zacięciu ryba od razu próbuje czmychnąć w silny nurt, ale to nie jest już taki przeciwnik jak ten wcześniejszy. Bez problemów hamuje jej zapędy i po minucie walki ląduję w podbieraku słusznych rozmiarów klenia o długości 44 cm.😊 Ryba wraca do wody, a ja niestety nie zaliczam już więcej brań.
Zaczynają napływać ciężkie chmury i robi się prawie ciemno. Przed dwudziestą siedzę już w aucie, a za szybą szaleje ulewa.
Tylko jedna złowiona ryba, ale wyjazd uznaję za udany. Biorę pod uwagę niesprzyjające warunki atmosferyczne i dynamicznie zmieniającą się pogodę.
A przede wszystkim trzy godzinki spędzone nad rzeką naładowały akumulatory na full. Nic tak nie koi mi nerwów jak tętniąca życiem rzeka, z oczkującą drobnicą, spławami pięknych ryb i atakami boleni na ukleje.....😍