A kuriozum jest robienie recept i negowanie podejść bo w życiu nie łowiło się ba... nie ma się pojęcia jak na dużych otwartych wodach wygląda byt pod wodą.
Ta 1kg kulek... 12... ta.... garść ziarna...w pogoni za opowieścią .
W tym wypadku Kozi czujesz klimat.
Sorry, ale czy ty czujesz klimat? Bo ja pisałem odnośnie wody jakiej dotyczyło pytanie, a więc takiej:
Ta woda nad którą jeżdżę to prostokątna wanna, w zasadzie równa głębokość trochę głębiej po środku ale ryby i tak bardziej spławiają się pod brzegami. Mało zarośnięta z dnem raczej mulistym, sprawdzałem kolczastym ciężarkiem. Tak więc ciężko wytypować miejsce do rzutu albo ja słabo odczytuje dno z kija
Więc napisz jak już jesteś w kontrze do mnie, jak zanęcić taką wodę. Ile kul walnąć 24 mm? W tym tych twardych. Ile ziaren? Ile pelletów? Łopatą walić z taczki pod brzeg? 10, 20 kilo towaru na dzień dobry?
Chyba sam widzisz, że nie trafiłeś.
Ludzie, nęcenie pozytywne w karpiarstwie jest bardzo podobne jak w spławiku czy feederze, to spore ryzyko. I złota zasada mówi, że można coś do wody wrzucić, ale nie da się wyjąć. Więc jeśli ktoś pyta jak zacząć, to co, należy od razu walić dużo? I to są te super porady? To ja od razu mówię, że to bullshit, bo tak się nie rozpoznaje wody. Jak miejscówka zostaje szybko ogołocona z towaru, to rozumiem, należy dosypać. Ale na początku to stawianie na jedną kartę, zwłaszcza, że ryba się spławia przy brzegu i tego dotyczył też mój wpis.
A tobie napiszę jeszcze jedno. Wiele lat pisałeś jak to karp rozpoznaje rzeczy, czasami nawet coś przestaje się niby sprawdzać w przeciągu miesiąca, dwóch. Uważasz, że użycie małych kulek nie jest dobrym rozwiązaniem na tego typu łowisku? Próbowałeś czy uważasz, że wiesz, bez próbowania? A jak jest z orzechem tygrysim, używasz jakieś wersji 24 mm? Bo kulki bardzo to przypominają akurat rozmiarem. I oczywistą oczywistością jest, że drobnica to może rozwalić, ale jak jest jej sporo i się za takie kulki bierze. A tak być nie musi.
Do tego uważam, ze wielu karpiarzy wcale nie sprawdziło dziesiątek łowisk ale łowi na kilku zazwyczaj, i ma swoje recepty, które wcale nie muszą się sprawdzać na każdej wodzie, bo te takie same nie są. Do tego małe łowiska, częściowo zarośnięte, mają znacznie więcej naturalnego pokarmu niż takie zaporówki o jałowym dnie (bo woda spada i się podnosi, roślinność naczyniowa nie może się wykształcić) i tutaj rybę trzeba skusić raczej jakością mieszanki a nie wielkością kul. Dlatego początek wg mnie logicznie należy zacząć od nęcenia negatywnego a nie pozytywnego.