Spławik i Grunt - Forum
ORGANIZACJE WĘDKARSKIE => PZW, czyli Polski Związek Wędkarski... => Wątek zaczęty przez: 102Szymon7 w 01.01.2022, 16:01
-
Witam wszystkich serdecznie!
Z racji tego, że to mój pierwszy post na forum to przepraszam, jeśli nie trafiłem z miejscem. Chciałbym opisać problem moich lokalnych jezior PZW i wszcząć dyskusję na ten temat.
W miejscowości, w której mieszkam od urodzenia mamy 4 piękne jeziora rynnowe. Są to jeziora duże i dość głębokie (najgłębsze 32 metry głębokości). Ryb jest dużo z drapieżników głównie szczupak (metrowe mamuśki zdążają się często i regularnie ) okoń, czasami można trafić sandacza i suma. Ryby spokojnego żeru to leszcz płoć krąp karp i lin, w niektórych miejscach karaś (karpie trafiają się nawet 20 kg, linów i leszczy
długości 50 cm też nie brakuje) jednymi słowy w teorii kraina mlekiem i miodem płynąca dla każdego wędkarza gdyby nie pewien fakt.. Mianowicie brak miejsc do połowu ryb.. Przykładowo na jednym z jezior, które ma około 70 ha powierzchni istnieje może 10 pomostów, niby ogólne zrobione przez ludzi ale na każdy z nich jest 10 chętnych do połowu, oprócz tych pomostów jest jeszcze może z 7-8 miejsc, w których można połowić rybę (okazuje się, że nie w spokoju bo są osoby, nie będące członkami PZW, mieszkające w pobliżu, które skutecznie uniemożliwiają spokojne łowienie... Na kolejnym jeziorze jest kilkanaście pomostów PZW ogólnodostępnych od jednej strony jeziora (jeśli wieje wiatr wyrzucenie praktycznie nie możliwe) lecz tam również jest pewien minus-dno pełne gałęzi i resztek starych pomostów. Na pozostałych jeziorach ogólnie krucho z miejscem do połowu z brzegu głównie przez drzewa krzaki i gałęzie ... Nawet jeśli się znajdzie miejsce do połowu to raczej bez scysji się nie obejdzie, ponieważ niektórzy członkowie mam wrażenie są bardziej uprawnieni niż inni (przykład łowię spokojnie w ładnym miejscu złowiłem kilka leszczy 40 cm siedziałem przy zbitej z desek leżącym na brzegu czymś podobnym do "palety" i nagle przyjeżdża samochodem facet i krzyczy na mnie i straszy mnie policją że to jest jego prywatny pomost i muszę go opuścić. Na zadanie pytania " czy ma pan jakieś pozwolenie pisemne czy poświadczenie że to pana prywatne miejsce?" Zostałem zdegradowany krzykiem. A pan oznajmił, że on ma ustne pozwolenie i jest starszy i powinienem mu ustąpić i opuścić łowisko...
No to tak w skrócie
Czy u was jest podobnie? Jak reagujecie ? Narzekacie czasem na brak miejsca i staracie się działać i mobilizować swoje związki do tworzenia nowych miejsc?
Pozdrawiam i liczę na przyjemne wymienienie się doświadczeniami z PZW
-
Chyba był już na forum podobny post o tych "prywatnych" pomostach do połowu ryb... Co więcej można powiedzieć o tego typu sytuacjach oprócz nazwania tego patologią? Albo trzeba to gdzieś zgłosić albo nie przejmować się skowytem i łowić.
-
Ja bym się cieszył z takiego faktu jak opisałeś. Im mniej/trudniej dostępne jezioro tym większe szansa, że są ładne ryby. Pójście na łatwiznę to żadne wyjście. Poświęć trochę czasu zrób sobie miejsce w mniej dostępnej części jeziora tam gdzie nie można podjechać samochodem...lub zakup środek pływajacy i po problemie. A twierdzenie, że dane miejsce jest kogoś "funkcjonuje" od zawsze więc jeśli chcesz mieć spokój to wyjście z tej sytuacji już ci napisałem.
-
Tylko spokój nas ratuje. I w tym wypadku RARP.
-
Chyba był już na forum podobny post o tych "prywatnych" pomostach do połowu ryb... Co więcej można powiedzieć o tego typu sytuacjach oprócz nazwania tego patologią? Albo trzeba to gdzieś zgłosić albo nie przejmować się skowytem i łowić.
Jestem nowy na forum i nie zdążyłem przelecieć tematów ale z chęcią poczytam :D
-
Ja bym się cieszył z takiego faktu jak opisałeś. Im mniej/trudniej dostępne jezioro tym większe szansa, że są ładne ryby. Pójście na łatwiznę to żadne wyjście. Poświęć trochę czasu zrób sobie miejsce w mniej dostępnej części jeziora tam gdzie nie można podjechać samochodem...lub zakup środek pływajacy i po problemie. A twierdzenie, że dane miejsce jest kogoś "funkcjonuje" od zawsze więc jeśli chcesz mieć spokój to wyjście z tej sytuacji już ci napisałem.
Chyba takie wyjście z przygotowaniem miejsca jest najlepsze lecz czasem niestety gorzej z wykonaniem. :)
-
A nie jest tak że budowę pomostu trzeba zgłosić i uzyskać zgodę.
-
A nie jest tak że budowę pomostu trzeba zgłosić i uzyskać zgodę.
Oczywiście, ale tylko w teorii (w praktyce każdy stawia bez pozwolenia). Za takie pozwolenie trzeba słono zapłacić a pomost i tak nie będzie twoja własnością.
-
A nie jest tak że budowę pomostu trzeba zgłosić i uzyskać zgodę.
Oczywiście, ale tylko w teorii (w praktyce każdy stawia bez pozwolenia). Za takie pozwolenie trzeba słono zapłacić a pomost i tak nie będzie twoja własnością.
Dokładnie tak jest i z tego powodu wynikają potem wszystkie nieprzyjemne sytuacje... Ktoś postawi pomost i nikt nie ma na niego wstępu.. (według mnie to też wynika trochę z tego co robi PZW przykład: mój znajomy postawił sobie pomost najpierw przez rok załatwiał pozwolenia i zapłacił za to słono- nie robił problemu jeśli ktoś łapał na pomoście, i co z tego, że się napracował i wydał dużo pieniędzy jak za dwa lata PZW w ramach "porządkowania brzegu" zawinęło wszystkie pomosty i postawiło kilka własnych ogólnodostępnych, lecz nie do końca dających możliwości komfortowego łowienia ) dokładnie odwrotna sytuacja jest z szykowaniem sobie miejsca, ktoś przyszykuje i nie może z niego korzystać bo już na drugi dzień jest stu chętnych wędkarzy i co gorsza pseudo "plażowiczów" na dziko, którzy nie korzystają z wyznaczonych do tego miejsc..
-
A nie jest tak że budowę pomostu trzeba zgłosić i uzyskać zgodę.
Tak jest tylko tak jak napisałem wyżej jedni twierdzą że wystarczy im ustne pozwolenie co kolwiek to oznacza i położą sobie dwie deski na brzegu i uważają to za swój prywatny pomost, i przychodzą z wielką awanturą i straszą kontrolą albo wezwaniem straży rybackiej (najlepsze jest to, że kontrolą straszą najczesciej ci, którzy zabierają z jeziora do domu metrowe węgorze)...
-
A nie jest tak że budowę pomostu trzeba zgłosić i uzyskać zgodę.
Oczywiście, ale tylko w teorii (w praktyce każdy stawia bez pozwolenia). Za takie pozwolenie trzeba słono zapłacić a pomost i tak nie będzie twoja własnością.
Dokładnie tak jest i z tego powodu wynikają potem wszystkie nieprzyjemne sytuacje... Ktoś postawi pomost i nikt nie ma na niego wstępu.. (według mnie to też wynika trochę z tego co robi PZW przykład: mój znajomy postawił sobie pomost najpierw przez rok załatwiał pozwolenia i zapłacił za to słono- nie robił problemu jeśli ktoś łapał na pomoście, i co z tego, że się napracował i wydał dużo pieniędzy jak za dwa lata PZW w ramach "porządkowania brzegu" zawinęło wszystkie pomosty i postawiło kilka własnych ogólnodostępnych, lecz nie do końca dających możliwości komfortowego łowienia ) dokładnie odwrotna sytuacja jest z szykowaniem sobie miejsca, ktoś przyszykuje i nie może z niego korzystać bo już na drugi dzień jest stu chętnych wędkarzy i co gorsza pseudo "plażowiczów" na dziko, którzy nie korzystają z wyznaczonych do tego miejsc..
Jeśli pomost był postawiony zgodnie z prawem to powinien być odpowiednio oznaczony. A to, że ktoś sobie wymyślił, że to jego pomost no cóż wolny kraj myśleć można dużo...i czasem trzeba takiego delikwenta sprowadzić na ziemię. Z tego co pisałeś jeziora są spore to i że zrobieniem miejsca problemu nie będzie(no chyba że to bagno lub trzciny po kilkadziesiąt metrów). Przyjdą przymrozki to idealny moment żeby zrobić pomost lub wyciąć trzciny.
-
A nie jest tak że budowę pomostu trzeba zgłosić i uzyskać zgodę.
Oczywiście, ale tylko w teorii (w praktyce każdy stawia bez pozwolenia). Za takie pozwolenie trzeba słono zapłacić a pomost i tak nie będzie twoja własnością.
Dokładnie tak jest i z tego powodu wynikają potem wszystkie nieprzyjemne sytuacje... Ktoś postawi pomost i nikt nie ma na niego wstępu.. (według mnie to też wynika trochę z tego co robi PZW przykład: mój znajomy postawił sobie pomost najpierw przez rok załatwiał pozwolenia i zapłacił za to słono- nie robił problemu jeśli ktoś łapał na pomoście, i co z tego, że się napracował i wydał dużo pieniędzy jak za dwa lata PZW w ramach "porządkowania brzegu" zawinęło wszystkie pomosty i postawiło kilka własnych ogólnodostępnych, lecz nie do końca dających możliwości komfortowego łowienia ) dokładnie odwrotna sytuacja jest z szykowaniem sobie miejsca, ktoś przyszykuje i nie może z niego korzystać bo już na drugi dzień jest stu chętnych wędkarzy i co gorsza pseudo "plażowiczów" na dziko, którzy nie korzystają z wyznaczonych do tego miejsc..
Jeśli pomost był postawiony zgodnie z prawem to powinien być odpowiednio oznaczony. A to, że ktoś sobie wymyślił, że to jego pomost no cóż wolny kraj myśleć można dużo...i czasem trzeba takiego delikwenta sprowadzić na ziemię. Z tego co pisałeś jeziora są spore to i że zrobieniem miejsca problemu nie będzie(no chyba że to bagno lub trzciny po kilkadziesiąt metrów). Przyjdą przymrozki to idealny moment żeby zrobić pomost lub wyciąć trzciny.
Mam już upatrzone miejsce w spokojnej zatoczce. Jeziora są spore- ich łączna powierzchnia to ok. 300 hektarów
-
Jeśli zrobisz sobie miejscówkę, do której wydepczesz ścieżkę, szybko będzie ona okupowana jak pozostałe. Ja kupiłbym najtańsze pływadełko, wybrał jakieś miejsce na brzegu, do którego nie da się dojść, i tam zrobił sobie miejsce.
Swoją drogą. Jeśli mogę na PW prosić, które jeziora mają jeszcze taki fajny rybostan, byłbym wdzięczny.
-
A nie jest tak że budowę pomostu trzeba zgłosić i uzyskać zgodę.
Tak jest tylko tak jak napisałem wyżej jedni twierdzą że wystarczy im ustne pozwolenie co kolwiek to oznacza i położą sobie dwie deski na brzegu i uważają to za swój prywatny pomost, i przychodzą z wielką awanturą i straszą kontrolą albo wezwaniem straży rybackiej (najlepsze jest to, że kontrolą straszą najczesciej ci, którzy zabierają z jeziora do domu metrowe węgorze)...
https://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=20251.0
A co do robienia sobie "miejscówek", nielegalnych pomostów itp., to też trzeba uważać, bo ktoś złośliwy może się poskarżyć (znam taki przypadek).
https://poznan.wody.gov.pl/aktualnosci/1079-niszczenie-badz-uszkadzanie-brzegow-rzek-i-jezior-jest-przestepstwem
https://sip.lex.pl/orzeczenia-i-pisma-urzedowe/orzeczenia-sadow/v-k-180-18-wyrok-sadu-rejonowego-w-gizycku-522717710
-
Jeśli zrobisz sobie miejscówkę, do której wydepczesz ścieżkę, szybko będzie ona okupowana jak pozostałe. Ja kupiłbym najtańsze pływadełko, wybrał jakieś miejsce na brzegu, do którego nie da się dojść, i tam zrobił sobie miejsce.
Panie Mosteque to plan godny mrocznego lorda :thumbup: ;D Szacunek... :bravo:
-
A nie jest tak że budowę pomostu trzeba zgłosić i uzyskać zgodę.
Tak jest tylko tak jak napisałem wyżej jedni twierdzą że wystarczy im ustne pozwolenie co kolwiek to oznacza i położą sobie dwie deski na brzegu i uważają to za swój prywatny pomost, i przychodzą z wielką awanturą i straszą kontrolą albo wezwaniem straży rybackiej (najlepsze jest to, że kontrolą straszą najczesciej ci, którzy zabierają z jeziora do domu metrowe węgorze)...
https://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=20251.0
A co do robienia sobie "miejscówek", nielegalnych pomostów itp., to też trzeba uważać, bo ktoś złośliwy może się poskarżyć (znam taki przypadek).
https://poznan.wody.gov.pl/aktualnosci/1079-niszczenie-badz-uszkadzanie-brzegow-rzek-i-jezior-jest-przestepstwem
https://sip.lex.pl/orzeczenia-i-pisma-urzedowe/orzeczenia-sadow/v-k-180-18-wyrok-sadu-rejonowego-w-gizycku-522717710
Była podobna sytuacja dwóch sąsiadów zrobiło sobie dwa miejsca i ktoś gdzieś zaalarmował bo obcięli kilka gałęzi zi trochę trzciny wycięli żeby mieć swobodne miejsce i zaraz było że niszczą florę nadbrzeżną. Także fakt że wszystkim trzeba uważać
-
Niby jeziora są Państwowe ,a nie ma dostępu bo wkoło w prywatne działki letniskowe, dla mnie to jest trochę...Sam kiedyś poszedłem pospacerować i pani mi zwróciła uwagę że to działki prywatne ,i mam się nie szwendać.
-
Pani pewnie zapomniała, że musi udostępnić przejście wzdłuż brzegu. Musi wiedzieć, że tak jest ale zgrywa głupią bo ludzie nie wiedzą i ktoś się nabierze.
-
Niby jeziora są Państwowe ,a nie ma dostępu bo wkoło w prywatne działki letniskowe, dla mnie to jest trochę...Sam kiedyś poszedłem pospacerować i pani mi zwróciła uwagę że to działki prywatne ,i mam się nie szwendać.
Wystarczy wejść na Geoportal i zobaczyć gdzie sięga dana działka 🙂, zapewne nie będzie to do samej wody. Tak więc jeśli jest płot do samej wody to możesz śmiało nożycami ciąć i wchodzić.
-
Geoportal podaje aktualne granice działek? Prędzej urząd gminy i wydział geodezji będzie na bieżąco.
Można się przekonać ile jest warty płot z montażem :)
-
Pani pewnie zapomniała, że musi udostępnić przejście wzdłuż brzegu. Musi wiedzieć, że tak jest ale zgrywa głupią bo ludzie nie wiedzą i ktoś się nabierze.
To jest w praktyce fikcja. Nawet jak płot nie sięga samej wody, to już właściciel zadba o to, by było odpowiednie "zakrzaczenie". Na mazurskich jeziorach są całe kilometry brzegów, gdzie po prostu nie ma opcji wejścia.
-
Geoportal podaje aktualne granice działek? Prędzej urząd gminy i wydział geodezji będzie na bieżąco.
Można się przekonać ile jest warty płot z montażem :)
Tego nie wiem, ale na tym geoportalu można łatwo sprawdzić. Dopytać dla pewności zawsze można.
-
Pani pewnie zapomniała, że musi udostępnić przejście wzdłuż brzegu. Musi wiedzieć, że tak jest ale zgrywa głupią bo ludzie nie wiedzą i ktoś się nabierze.
To jest w praktyce fikcja. Nawet jak płot nie sięga samej wody, to już właściciel zadba o to, by było odpowiednie "zakrzaczenie". Na mazurskich jeziorach są całe kilometry brzegów, gdzie po prostu nie ma opcji wejścia.
Postaw się w sytuacji właściciela. Większość z nas zrobiłaby to samo po kilku incydentach ze spacerowiczami.
-
Większość tak robi, bo to polska i trzeba kogoś wydymać! Ja na przykład ogrodził bym się wzdłuż brzegu rzeby unikać spacerowiczów.
-
Dawno temu łowiłem sobie w wakacje na fajnym jeziorku na Mazurach.
Dostęp z brzegu był nie najlepszy, a w okolicy 1 pomost.
Rozwiązaniem okazał się ponton.
Łowiliśmy z niego z kumplem i było super.
-
Pani pewnie zapomniała, że musi udostępnić przejście wzdłuż brzegu. Musi wiedzieć, że tak jest ale zgrywa głupią bo ludzie nie wiedzą i ktoś się nabierze.
Tak się zastanawiam - skoro musi udostępnić przejście wzdłuż brzegu, to czy w takim wypadku można rozłożyć się tam ze sprzętem wędkarskim? Bo tak teoretycznie przyglądnąć się całej sytuacji: Zbiornik wodny, w bezpośrednim sąsiedztwie którego są działki rekreacyjne, jest dzierżawiony przez PZW. Działek za przeproszeniem jak nasrał, a ktoś chce łowić z brzegu. Co wówczas?
-
Pani pewnie zapomniała, że musi udostępnić przejście wzdłuż brzegu. Musi wiedzieć, że tak jest ale zgrywa głupią bo ludzie nie wiedzą i ktoś się nabierze.
Tak się zastanawiam - skoro musi udostępnić przejście wzdłuż brzegu, to czy w takim wypadku można rozłożyć się tam ze sprzętem wędkarskim? Bo tak teoretycznie przyglądnąć się całej sytuacji: Zbiornik wodny, w bezpośrednim sąsiedztwie którego są działki rekreacyjne, jest dzierżawiony przez PZW. Działek za przeproszeniem jak nasrał, a ktoś chce łowić z brzegu. Co wówczas?
Jeśli się zmieścisz to jak najbardziej możesz.
-
Puściłem wodze wyobraźni i wyobraziłem sobie taki fotel/kosz z podestem plus. O:) Coś, co można zamontować czasowo blisko brzegu niedostępnego z "lądu" i daje się przewieźć jakimś lekkim środkiem pływającym, np. pontonem, a potem łatwo zdemontować i zabrać ze sobą. Wyobrażacie sobie to? Gruntuję sobie łowisko ze środka pływającego i szukam odpowiedniej miejscówki, niedostępnej z brzegu, gdzie mogę na krawędzi trzcin postawić mój przenośny mikro pomost. Łowię i nęcę, jak z brzegu, na koniec zabieram wszystko ze sobą. Jedyne, co mi grozi, jeśli zostanę zauważony to podsiadka przez łodziarzy, wtedy muszę mieć kilka takich stanowisk.
-
Wątpię żebyś na skraju trzcin był w stanie postawić taki podest/kosz no chyba, że jezioro jest bardzo płytkie od brzegu. Ale niestety najczęściej na krawędzi trzcin jest spad lub mułu po kolana 🙂, przynajmniej na większości moich wód tak to wygląda.
-
Pani pewnie zapomniała, że musi udostępnić przejście wzdłuż brzegu. Musi wiedzieć, że tak jest ale zgrywa głupią bo ludzie nie wiedzą i ktoś się nabierze.
Tak się zastanawiam - skoro musi udostępnić przejście wzdłuż brzegu, to czy w takim wypadku można rozłożyć się tam ze sprzętem wędkarskim? Bo tak teoretycznie przyglądnąć się całej sytuacji: Zbiornik wodny, w bezpośrednim sąsiedztwie którego są działki rekreacyjne, jest dzierżawiony przez PZW. Działek za przeproszeniem jak nasrał, a ktoś chce łowić z brzegu. Co wówczas?
Kiedyś Selektor przytoczył jakieś niemiłe akty prawne, że przejść się można ale rozbić się z wędkami to już nie.
Trochę to głupie, bo wody niby państwowe a więc niby dostępne dla każdego ale diabeł tkwi w szczegółach, czyli w przepisach prawnych.
Spróbuj na Mazurach dojść do wody. Albo kilometry płotu prywatnych działek, bez żadnej przerwy albo brzegi zarośnięte tak, że nie przejdziesz.
-
Wątpię żebyś na skraju trzcin był w stanie postawić taki podest/kosz no chyba, że jezioro jest bardzo płytkie od brzegu. Ale niestety najczęściej na krawędzi trzcin jest spad lub mułu po kolana 🙂, przynajmniej na większości moich wód tak to wygląda.
I o to mi właśnie chodzi. Żeby nie dało się w takim miejscu postawić standardowego podestu ale tylko ten mój, większy z dłuższymi nogami ale stabilny, jednocześnie w miarę szybki do rozłożenia i złożenia na tyle lekki, żeby przewieźć go sprzętem pływającym. To sfera mojej wyobraźni i marzeń a nie tego, co jest aktualnie dostępne na rynku.
-
Ciekawy artykuł na temat procedury ustalenia właściciela działki nad wodą. Pewnie źle interpretuję ale właściciel ma obowiązek wyznaczyć miejsce do przejścia i swobodnego korzystania z wody.
https://www.wedkarz.pl/article/3810/informacja-o-dostepie-do-wody
-
Właściciel działki z dostępem do linii brzegowej jeziora nie może jedynie grodzić półtorametrowego pasu oraz zakazywać lub uniemożliwiać przechodzenia przez ten obszar. Wynika to z Prawa wodnego. Nie jestem pewien, ale chyba to rozwiązanie pierwotnie powstało w czasach PRL-u. Te 1,5 metra ma właśnie zapewnić wszystkim Polakom prawo dostępu do wód publicznych (powszechne prawo korzystania z powierzchniowych wód publicznych). Wody publiczne są bowiem dostępne dla każdego w celu wypoczynku, turystyki, sportów wodnych i wędkowania (to ostatnie zgodnie z warunkami określonymi w ustawie o rybactwie śródlądowym). Nie oznacza to jednak, że w tym pasie 1,5 m możecie sobie przebywać w innym celu, aniżeli jak to stanowi ustawa, w celu "przechodzenia". Nie można więc wędkować bez zgody właściciela, rozbijać namiotu itp. i każdy właściciel takiej działki ma prawo Was stamtąd grzecznie wyprosić np. korzystając z pomocy Policji, jak tylko będziecie chcieli zostać tam na dłużej ;) W niektórych Stanach można stracić życie za takie prawo przejścia, a znowu w UK, a dokładnie w Szkocji istnieje coś takiego w prawie zwyczajowym, jak prawo turystycznego przejścia.
Macie prawo jedynie przechodzenia przez ten 1,5 m obszar, a nie np. wędkowania. W Polsce wynika to stąd.
Art. 232 ust.1
Zakazuje się grodzenia nieruchomości przyległych do publicznych śródlądowych wód powierzchniowych oraz do brzegu wód morskich i morza terytorialnego w odległości mniejszej niż 1,5 m od linii brzegu, a także zakazywania lub uniemożliwiania przechodzenia przez ten obszar.
https://sip.lex.pl/akty-prawne/dzu-dziennik-ustaw/prawo-wodne-18625895/art-232
-
Właściciel działki z dostępem do linii brzegowej jeziora nie może jedynie grodzić półtorametrowego pasu oraz zakazywać lub uniemożliwiać przechodzenia przez ten obszar. Wynika to z Prawa wodnego. Nie jestem pewien, ale chyba to rozwiązanie pierwotnie powstało w czasach PRL-u. Te 1,5 metra ma właśnie zapewnić wszystkim Polakom prawo dostępu do wód publicznych (powszechne prawo korzystania z powierzchniowych wód publicznych). Wody publiczne są bowiem dostępne dla każdego w celu wypoczynku, turystyki, sportów wodnych i wędkowania (to ostatnie zgodnie z warunkami określonymi w ustawie o rybactwie śródlądowym). Nie oznacza to jednak, że w tym pasie 1,5 m możecie sobie przebywać w innym celu, aniżeli jak to stanowi ustawa, w celu "przechodzenia". Nie można więc wędkować bez zgody właściciela, rozbijać namiotu itp. i każdy właściciel takiej działki ma prawo Was stamtąd grzecznie wyprosić np. korzystając z pomocy Policji, jak tylko będziecie chcieli zostać tam na dłużej ;) W niektórych Stanach można stracić życie za takie prawo przejścia, a znowu w UK, a dokładnie w Szkocji istnieje coś takiego w prawie zwyczajowym, jak prawo turystycznego przejścia.
Macie prawo jedynie przechodzenia przez ten 1,5 m obszar, a nie np. wędkowania. W Polsce wynika to stąd.
Art. 232 ust.1
Zakazuje się grodzenia nieruchomości przyległych do publicznych śródlądowych wód powierzchniowych oraz do brzegu wód morskich i morza terytorialnego w odległości mniejszej niż 1,5 m od linii brzegu, a także zakazywania lub uniemożliwiania przechodzenia przez ten obszar.
https://sip.lex.pl/akty-prawne/dzu-dziennik-ustaw/prawo-wodne-18625895/art-232
Takie pytanie rozwijające temat.
Jeśli ktoś zagrodzi do wody, to pewnie karą będzie nakaz rozbiórki ogrodzenia, a jeśli ktoś nie rozbierze, to jaka będzie kara ?
-
Właściciel działki z dostępem do linii brzegowej jeziora nie może jedynie grodzić półtorametrowego pasu oraz zakazywać lub uniemożliwiać przechodzenia przez ten obszar. Wynika to z Prawa wodnego. Nie jestem pewien, ale chyba to rozwiązanie pierwotnie powstało w czasach PRL-u. Te 1,5 metra ma właśnie zapewnić wszystkim Polakom prawo dostępu do wód publicznych (powszechne prawo korzystania z powierzchniowych wód publicznych). Wody publiczne są bowiem dostępne dla każdego w celu wypoczynku, turystyki, sportów wodnych i wędkowania (to ostatnie zgodnie z warunkami określonymi w ustawie o rybactwie śródlądowym). Nie oznacza to jednak, że w tym pasie 1,5 m możecie sobie przebywać w innym celu, aniżeli jak to stanowi ustawa, w celu "przechodzenia". Nie można więc wędkować bez zgody właściciela, rozbijać namiotu itp. i każdy właściciel takiej działki ma prawo Was stamtąd grzecznie wyprosić np. korzystając z pomocy Policji, jak tylko będziecie chcieli zostać tam na dłużej ;) W niektórych Stanach można stracić życie za takie prawo przejścia, a znowu w UK, a dokładnie w Szkocji istnieje coś takiego w prawie zwyczajowym, jak prawo turystycznego przejścia.
Macie prawo jedynie przechodzenia przez ten 1,5 m obszar, a nie np. wędkowania. W Polsce wynika to stąd.
Art. 232 ust.1
Zakazuje się grodzenia nieruchomości przyległych do publicznych śródlądowych wód powierzchniowych oraz do brzegu wód morskich i morza terytorialnego w odległości mniejszej niż 1,5 m od linii brzegu, a także zakazywania lub uniemożliwiania przechodzenia przez ten obszar.
https://sip.lex.pl/akty-prawne/dzu-dziennik-ustaw/prawo-wodne-18625895/art-232
Takie pytanie rozwijające temat.
Jeśli ktoś zagrodzi do wody, to pewnie karą będzie nakaz rozbiórki ogrodzenia, a jeśli ktoś nie rozbierze, to jaka będzie kara ?
W przypadku moich jezior są działki sięgające brzegu jeziora i nie dość, że nikt za to kary nie ponosi to jeszcze urząd to przyklepuje i tworząc promenadę nad jeziorem zrobił tylko kawałek bo dalej są działki...
Ale z doświadczenia wiem, że nawet jeśli działki nie sięgają wody i można w teorii spokojnie połowić ryby to ludzie mieszkający w pobliżu skutecznie to uniemożliwią na inne sposoby
Widocznie tak już musi być taki mamy klimat...
W mojej miejscowości powstała nawet taka grupa ODDAJCIE DOSTĘP DO JEZIOR ale upadła szybciej niż powstała :-\
-
Kolego Selektor
Takie pytanie rozwijające temat.
Jeśli ktoś zagrodzi do wody, to pewnie karą będzie nakaz rozbiórki ogrodzenia, a jeśli ktoś nie rozbierze, to jaka będzie kara ?
-
Niby jeziora są Państwowe ,a nie ma dostępu bo wkoło w prywatne działki letniskowe, dla mnie to jest trochę...Sam kiedyś poszedłem pospacerować i pani mi zwróciła uwagę że to działki prywatne ,i mam się nie szwendać.
Mnie to jedna nieprzyjemna Pani wręcz napadła kiedyś.Bylem że znajomym na rybach i przyszła niespodziewana burza a że byliśmy na pieszo a wędki węglowe więc postanowiliśmy iść krótszą trasą wzdłuż brzegu jeziora i ku naszemu zdziwieniu zastaliśmy plot, którego wcześniej nie bylo. Weszliśmy przez bramkę i szliśmy przez posesję i wpadła na nas wściekła właścicielka z krzykiem, że zadzwoni na policję itp. a mój znajomy zagiął ją tekstem A CZY PANI ZDAJĘ SOBIE SPRAWĘ, ŻE MUSI PANI UMOŻLIWIĆ PANI ZARZĄDOWI PZW MOŻLIWOŚĆ KONTROLI BRZEGU ZBIORNIKÓW WODNYCH? JESLI PANI TEGO NIE UCZYNI MOŻE MIEĆ PANI NIEPRZYJEMNOŚCI.
Oczywiście bajerował ale zadziałało
-
Kolego Selektor
Takie pytanie rozwijające temat.
Jeśli ktoś zagrodzi do wody, to pewnie karą będzie nakaz rozbiórki ogrodzenia, a jeśli ktoś nie rozbierze, to jaka będzie kara ?
Jak znajdę chwilę wolnego to Ci odpowiem, bo Twoje pytanie porusza wiele istniejących problemów związanych z grodzeniem nieruchomości przyległych do jezior i odpowiedź wymaga elaboratu ;) Dlatego nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie w kilku zdaniach, bo nie zawsze jest nakaz rozbiórki, a nawet jak jest, to niekoniecznie musi być kara. Już samo wywalczenie nakazu rozbiórki można uznać za sukces...ale nie zawsze :P Ilość bowiem problemów związanych z grodzeniem wręcz powala. Dlatego nielegalne grodzenie, to w rzeczywistości jest powszechna polska patologia. Muszę się więc głęboko zastanowić, czy mam o tym pisać, bo wiem że to forum czytają różne typy i nie chciałbym pomagać właścicielom takich nieruchomości, gdyż mnie jako wędkarza strasznie wkurzają wszystkie pseudo ogrodzenia w postaci siatek, celowo posianych "chaszczy", furtek bez klucza itp.
Jednak z drugiej strony zawsze też mogę pomóc właścicielowi nieruchomości celem uniknięcia odpowiedzialności, jeżeli ten nielegalnie grodzi swoją nieruchomość. I ogólnie mówiąc jak właściciel nieruchomości będzie dobry w znajomości przepisów, to można mu mówiąc brzydko "naskoczyć". No może tak nie do końca, natomiast zdecydowanie utrudnione jest przywrócenie stanu zgodnego z prawem na terenie jego nieruchomości. Reasumując kara może być, ale nie zawsze. Nakaz rozbiórki też może być, ale nie zawsze. I powiem więcej wiem jak uniknąć tej kary, jak i nakazu rozbiórki, podobnie jak uniknąć mandatu od pracownika Wód Polskich, a skutecznie zagrodzić dostęp (m.in. wędkarzom) do "publicznej" wody.
Poza tym zakaz grodzenia w przypadku nieruchomości przylegających do jezior dotyczy co do zasady jedynie jezior przepływowych (z naturalnym dopływem i odpływem). Jeziora bezdopływowe, jako wody powierzchniowe stojące, mogą być bowiem też własnością osób fizycznych, a więc mamy wówczas totalną samowolkę z grodzeniem. Jak jezioro jest prywatne, to nie stosuje się do niego zakazu grodzenia. Jedynie bowiem wody stanowiące własność Skarbu Państwa lub jednostek samorządu terytorialnego są wodami publicznymi. A Prawo wodne zakazuje wyłącznie grodzenia nieruchomości przyległych do publicznych śródlądowych wód powierzchniowych. Jak zbiornik nie jest publiczną śródlądową wodą powierzchniową nic nie możemy zrobić. W dodatku w tym roku zapadło orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, które tylko utrudniło surowsze karanie obywateli. I ogólnie przepisy prawa budowlanego są pełne luk prawnych, w zakresie o którym mowa w tym temacie.