Autor Wątek: Cyganek  (Przeczytany 2365 razy)

Offline Druid

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 740
  • Reputacja: 418
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Knurów, Górny Śląsk
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Cyganek
« dnia: 05.02.2017, 19:20 »
Bywają takie dni gdy wybieram się na ryby, długo planowane , wyczekane i nagle w tym upragnionym dniu okazuje się że że wiatr wieje jak szalony, deszczem zacina a ołowiane niebo nie wróży rychłej poprawy. Marzy się mi wtedy takie łowisko gdzie konfiguracja terenu powoduje że jedynie deszcz jest utrudnieniem. Mało tego, w swoich wędrówkach staram się wyszukiwać właśnie takie miejsca . Są takim planem B w chwilach gdzie nie można się wybrać nad brzeg wielkiego gniewnego jeziora...

Jednym z takich miejsc było małe jeziorko sąsiadujące z rzeką, ona tam trochę zwalniała bieg po przepłynięciu przez jaz ale jej nurt był tam jeszcze bardzo szybki a dno wyścielone kamieniami. Bywało przy wyższej wodzie że słyszałem kamienie , jak wyrwane  toczyły się po dnie uderzając w inne z łoskotem trochę tłumionym przez wodę. Nie lubiłem rzeki w tym miejscu, ciężko było tam cokolwiek złowić . Za to można było zerwać mnóstwo zestawów zaklinowanych między kamieniami. Brzeg rzeki był gęsto porośnięty krzakami i wielkimi starymi drzewami które utrudniały dostęp do wody. W pewnym miejscu z rzeki wypływał mały strumień mający może dziesięć metrów długości i nagle zaczynało się jeziorko, płytka woda przepływu i żwirowate dno bez pardonu schodziło w dół . Barwa wody jeziorka była niepowtarzalna , zielona jak malachit. Nie była to jednak sprawka bezlitosnych glonów, nie był to zakwit. To była barwa bardzo grubej wody. Wielkie dęby, graby i lipy i tu schodziły swymi korzeniami do wody, jeżyny drapały po łydkach, parzyły pokrzywy a dodatkowo była to ostoja większości miejscowych komarów. Wszystko to powodowało że jeziorko zwane przez nas Zielonym Oczkiem nie było ulubioną miejscówką wędkarzy. Mnie jednak porwało od pierwszego razu. Połączenie z rzeką sprawiało że mogła tam być dosłownie każda ryba. Zastanawialiśmy się z Grubym jak powstało oczko, na pewno nie było typowym starorzeczem bo było bardzo głębokie, w dodatku z dwóch stron od powierzchni wody na dobre pięć metrów w gorę wyrastały ceglane mury. Wyglądało to na jakieś pozostałości starych fortów , wojennych umocnień . Gruby upierał się przy teorii że dawno temu oczko było portem, może to i racja tylko dlaczego port miałby być na drugim brzegu niż całe miasto ?
Pierwszy raz wybrałem się tam późną wiosną . Lekki okoniowy spinning , kilka malutkich mepsów i to wszystko. Rzuciłem prawie na środek i z przyjemnością obserwowałem jak blaszka wirując i kolebiąc się opada do dna , jak zmienia swój kolor, jak niknie w odmętach. Gdy żyłka stanęła już w miejscu uniosłem wędkę i zacząłem zwijać i po chwili poczułem mocne walnięcie . Ryba początkowo murowała do dna trzepiąc pyskiem, obawiałem się że to szczupak i zaraz będzie po wszystkim gdyż nie zakładałem metalowego przyponu. Ryba jednak nie spadała i pomyślałem że jeśli to okoń to będzie byk, garbus na medal. Po minucie ryba poddała się i bez trudu podciągnąłem ją do powierzchni , okoń okazał się przepięknym złotym leszczem. Słyszałem że duży leszcz czasem atakuje przynęty spinningowe jednak ja tego doświadczyłem pierwszy raz w życiu. No cóż – skoro jedna taka łopata tu jest więc pewnie jest ich więcej, trzeba przygotować wygodną miejscówkę i nęcić
Kilka dni potem zabrałem małą kosę i poszedłem przygotować miejsce. Gdy doszedłem do oczka postanowiłem poobserwować wodę ze szczytu muru, może coś ciekawego wypatrzę. Podszedłem do krawędzi muru bezszelestnie , powoli rozgarnąłem gałązki drzewa zasłaniające mi widok na wodę. Poniżej w wodzie leżało drzewo, było widać że ścięte przez człowieka . Cała korona w wodzie , ścięty pień oparty o mur. Rozglądnąłem się na boki i zaraz zauważyłem karcz po tym drzewie. Tylko po co ktoś tyle się napracował by potem wrzucić ścięte drzewo w wodę ?
Drzewo pewnie zostało ścięte w tamtym roku bo na wielu gałązkach wystających nad powierzchnię wody powyrastały liście. Między gałęziami pływało kilka małych wzdręg z karminowymi ogonami. Trochę bliżej głównego pnia pokazały się dwie prawie czarne ryby – to liny ! Nagle wystraszone wzdręgi jak na komendę wyskoczyły w górę a z dołu wyskoczył całkiem ładny szczupak. Niestety nie zdążył złapać kolorowej rybki. Ustawił się więc wzdłuż grubszej gałęzi i stał nieruchomo czekając aż  powrócą. Słońce pięknie grzało wodę, szczupak postanowił więc skorzystać z tego ciepła . Powolutku bez widocznych ruchów płetw wypływał na wolną od gałęzi przestrzeń. Z przyjemnością obserwowałem wodnego wilka z pięknymi cętkami gdy nagle zaświszczała żyłka, coś jak pocisk wpadło w wodę między gałęzią a szczupakiem i po chwili szamoczący się szczupak trzepocząc się wyskoczył w górę rozbryzgując wodę . Popatrzyłem na drugi mur i zdębiałem. Na krawędzi muru stał chłopaczek , szczupły i ciemnej karnacji. Na oko nie miał więcej niż 12, może 13 lat. Szybko kręcił kołowrotkiem siłowo holując szczupaka zapiętego za kark. Nie wytrzymałem – ty cyganie mały, ja ci dam kłusowanie ! Pobiegłem jak się tylko szybko dało na drugi brzeg ale nie była to łatwa sprawa. Gdy dobiegłem cyganka nie było, na nadbrzeżnym kamieniu połyskiwało w słońcu kilka mokrych łusek i strużka krwi.
Bylem wściekły na małego kłusownika ale z drugiej strony podziwiałem jego precyzję . Jeden rzut, tak celny że niewielu mistrzów spinningu by to potrafiło. Pewnie często tak kłusuje w ten sposób i stąd ta wprawa...

W niedzielę po tygodniowym nęceniu wybraliśmy się z Grubym sprawdzić czy w naszym oczku będą brać łopaty – a może i coś jeszcze ? Marzył mi się piękny czarny lin , może i zdziczały karp ?
Pięć metrów głębokości nie ułatwiało łowienia lekką spławikówką. Wystawialiśmy gęby do południowego słońca , nic nie brało, czekaliśmy wieczora i wczesnej nocy. Opowiedziałem Grubemu historię z cygankiem, mruknął tylko że gdyby takiego dorwał to nogi z dupy powyrywane. Może piec minut później usłyszałem świst cygańskiej żyłki i podcięty szczupak młynkował po powierzchni. Gruby zerwał się do biegu by schwytać małego, nie wierzyłem że go złapie. Jednak po chwili okazało się że złapał, słyszałem jego tubalny głos i piskliwe wrzaski cyganka. Otwarłem kabłąki kołowrotków i pobiegłem tam
Gruby wielką łapą trzymał wyrostka za kark , przestraszone oczy małego aż wychodziły z orbit a mój kolega mrucząc jak pitbul drugą ręką prał po tyłku bez litości
Gruby ! Starczy mu ! Puść go już !
Niechętnie zluzował chwyt . Mały opadł na trawę bezgłośnie. Wziąłem do ręki jego spinning. Wiele mu brakowało do tych markowych, nazwa producenta nic mi nie mówiła, to chyba z jakiegoś taniego marketu. Za to kołowrotek miał naprawdę dobry, szimaniak z hamulcem walki w rozmiarze cztery tysiące. Na końcu żyłki dyndał odlany z ołowiu pilker zakończony wielką kotwicą
 - a  szczupak gdzie ?
 - zerwał mu się pod samym brzegiem, widział że do niego biegnę i zluzował żyłkę
Gruby warknął na cyganka – wstawaj i spieprzaj stąd i żebym cię tu nigdy więcej nie widział !Zamachnął się buciorem by kopnąć siarczyście w zadek dzieciaka
Gruby, kurcze zostaw go już , on może tu zaraz sprowadzić cala cygańska bandę i my dostaniemy po mordach !
Mały zniknął jak duch a my poszliśmy łowić, było pięknie i ryby pod wieczór zaczęły brać. Kilka wielkich leszczy i jakiś wielki konkret którego nie udało się wyjąć Grubemu...

Wolny dzień w pracy i piękna pogoda oznaczała dla mnie tylko jedno – ryby !
Idąc nad Oczko pomyślałem że najpierw po cichu sprawdzę czy jest cyganek. Był, siedział na murze w swoim miejscu oparty o pień drzewa i obserwował wodę. Tym razem to ja cię złapię . Cichutko i powoli przedostałem się na drugi brzeg, jak lampart podpełzłem pół metra od chłopaka . W tym momencie musiał wypatrzeć rybę bo szybko wstał i już chciał rzucać gdy zauważył że jestem tuż za nim. Podskoczył ze strachu i niezbyt wiedział co ma robić
umawialiśmy się że nie będziesz tego więcej robił ?
 - tak panie
 - to dlaczego do cholery tu jesteś ?
 - bo mama mnie wysłała po rybę, nie mamy jedzenia
 - jak często tu przychodzisz ?
 - często
 - zawsze złowisz rybę ?
 - Nie . Nie zawsze maczuna wychodzi.
 - Łowisz też ryby inaczej czy tylko szarpakiem kłusujesz ?
 - Nie umiem inaczej. Łowię tylko szczupaki
 - dlaczego tylko szczupaki ?
 - Bo są niedobre, jedzą inne ryby i łatwo je złowić bo czają się nieruchomo
 - Ile ich tu złowiłeś ? Liczysz je ?
 - Nie. Nie wiem ile złowiłem ale dużo
 - Sam się tego nauczyłeś ?
 - Dziadek mnie nauczył ale już umarł
Zamyśliłem się. Wierzyć mu czy nie wierzyć ? Może faktycznie bida i nie mają co jeść ? Może lepiej że kłusuje niż miałby latać po mieście i kraść ? A może i to robi wtedy gdy nie łowi, kto to wie
 - a gdybym cię nauczył łowić inne ryby ?
Wytrzeszczył gały jakby nie rozumiał o co mi chodzi.
Chodź mały, zobaczymy co z tego wyjdzie
Poszedłem z nim na moją miejscówkę, zmontowałem mu na jego wędce zestaw ze spławikiem przelotowym. Zarzuciłem, pokazałem co i jak. Kazałem obserwować spławik. Potem sam zarzuciłem swoją wędkę . Oczekując na brania chłopak trochę ośmielił się i zaczął opowiadać coś jak legendę. Że dziadek mu mówił o wielkiej maczunie-mamie która żyje w oczku i wysyła swoje dzieci po to by mógł je złowić i zjeść , że to taka pomoc duchów , używał przy tym także słów cygańskich których znaczenia nie znałem
Pierwsze branie zawalił, leszcz zaczął powoli wystawiać spławik a ten tak zaciął że potem kwadrans wyplątywaliśmy żyłkę z krzaka za nami. Potem zobaczył jak ja zacinam i holuję rybę, podskakiwał przy tym i klaskał Sprawnie odhaczył wielkiego leszcza i wsadził  do siatki.
Kolejnego brania już nie zepsuł, zaciął sprawnie i wyholował leszcza, musiałem jedynie trochę go hamować bo chciał bardzo szybko i siłowo zakończyć ten hol. Cieszył się niesamowicie z wielkiej łopaty. Przed zmrokiem zabiłem ryby i dałem mu je, ledwo szedł niosąc taki ciężar

Potem już jakoś nie było czasu i okazji by łowić w Oczku. Jesień minęła dość szybko , dni zrobiły się krótsze i ponure . Przyszła zima i czas wędkarskiej nudy, konserwacji sprzętu i zakupów . Podlodowa wędeczka owinięta pajęczyną stała spokojnie w kącie piwnicy
Pewnej mroźnej niedzieli zbudziło mnie wielkie słońce. A gdyby tak ….
Za dwie godziny stałem nad brzegiem Oczka. Śniegu nawiało tu strasznie, niezbyt było nawet widać gdzie kończy się brzeg a zaczyna lód. Tafla dziewicza, tylko tropy lisa który niedawno tędy przechodził. Kusiło mnie bardzo miejsce gdzie w wodzie leżało zwalone drzewo . Nawiasem mówiąc cyganek wtedy latem gdy łowiliśmy razem przyznał się że to jego dziadek ściął to drzewo i wepchnął do wody celowo po to by stworzyć miejsce szczupakom.
Uczono mnie że łowienie przy zatopionych w lodzie drzewach może być niebezpieczne bo zachowanie lodu w takich miejscach jest niepewne, nawet z pozoru gruby lód może pęknąć . Ale to miejsce kusiło mnie wyjątkowo, na pewno tam stoją okonie a jeśli nie przerobię wędkę i połowię na ciasto z żółtkiem , płoć na pewno weszła na zimę z rzeki do Oczka. Stuknięcia pierzchnią upewniły mnie że lód jest mocny i gruby. Udało się wykuć dziurę w widłach utworzonych przez konary drzewa . Wybrałem durszlakiem śryż , woda miała kolor granatowo-zielony. Szybko przywiązałem moją ulubioną błystkę z jednej strony srebrną a z drugiej czarną z czerwoną kropką no końcu od strony haczyka. Usiadłem na stołeczku i opuściłem blaszkę na dno. Głębina ponad dziesięć metrów na pewno. Gdyby nie było brań podciągnę błystkę do powierzchni i zagram nią w strefie zatopionych gałęzi. Nie zdążyłem tego jednak zrobić ….

Ze zdziwieniem obserwowałem swój kraciasty szalik który powoli unosił się w gęstym niebieskozielonym płynie, moje ruchy były jak na zwolnionym filmie, popatrzyłem w górę i dostrzegłem niebo pokryte grubymi szarymi chmurami, gdy podniosłem w górę ramię z rękawa zaczęły wylatywać bąbelki powietrza i wtedy na środku tego szarego nieba dostrzegłem wielką postrzępioną dziurę z migocącą w słońcu wodą i wtedy w płucach zabrakło mi powietrza , wciągnąłem wodę i zakrztusiłem się nią . Dopiero wtedy tak naprawdę zrozumiałem gdzie jestem i co się stało. Całym ciałem wybiłem się w górę, poczułem jak gałęzie drzewa szorują po mojej kurtce jakby chcąc mnie przytrzymać w wodnej topieli . Wynurzyłem głowę, zrzuciłem kominiarkę która natychmiast zasłoniła mi oczy, zobaczyłem że na lodzie nie ma mojego stołka ale za to jest pierzchnia , muszę ją jakoś dostać . Gdy odbiłem się w jej kierunku poczułem że coś trzyma mnie za stopę, musiała ugrzęznąć w rozwidleniu konarów . Nie potrafiłem jej wyrwać za żadne skarby. Jakimś cudem udało mi się złapać pierzchnię , próbowałem nią oswobodzić nogę i za chwilę zgrabiała ręka odmówiła współpracy , pierzchnia wyślizgnęła się i utonęła. Tkwiłem w przeręblu po szyję i z każdą minutą czułem jak z mojego ciała ucieka cenne ciepło, trzymałem się kurczowo najbliższej gałęzi, wsunąłem ją sobie pod pachę i to było wszystko co potrafiłem zrobić. Rozglądałem się po wysokich brzegach oczka, może trafi się jakiś spacerowicz, ktokolwiek . Niestety oprócz pary skrzeczących sójek nie zobaczyłem niczego. Mijały minuty , kwadranse w ja zastygałem, tężałem w zimnej wodzie. Czułem że mój oddech i bicie serca zwalniają, brwi pokrywają się szronem a usta tracą miękkość , usiłowałem krzyczeć ale z gardła wydobywał się tylko jęk. Jakieś plamy jak wielkie płaty śniegu zaczęły mi wirować w oczach, traciłem świadomość , usłyszałem jakieś głosy , jakiś niezrozumiały język . Poczułem że ktoś mnie obejmuje, ciągnie , że trzeszczy mi noga w kostce …..

 - Niech pan otworzy oczy, halooo !
 - Jak się pan nazywa ?
Otworzyłem oczy i zobaczyłem błękitne ściany i  siwowłosą głowę w okularach – czy tak wygląda Bóg ?
Bóg okazał się lekarzem , kazał mi poruszyć głową, rękoma, palcami i odszedł zadowolony.Zobaczyłem też moją nogę pokrytą grubym gipsowym opatrunkiem ale nie czułem żadnego bólu.
 Z tyłu usłyszałem znów te głosy, cygańska mowę i powoli odwróciłem głowę w tamtym kierunku.
Cyganek a za nim trzech dorosłych cyganów , mruczeli coś po cichu do siebie
Cyganek widząc że oprzytomniałem podszedł i popatrzył na mnie z bliska.
 - no już dobrze panie, teraz wszystko będzie dobrze

P.S
Nigdy potem już nie spotkałem cyganka mimo że zaglądałem nad Oczko. Inni mówili mi że wyjechał do innego miasta ze swoją rodziną ….





Pozdrawiam - Gienek

Offline Jarolbn

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 601
  • Reputacja: 24
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Lublin
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Cyganek
« Odpowiedź #1 dnia: 05.02.2017, 19:39 »
 :thumbup: fajna opowieść :D
Jarek
Batorówka:
Lin - 35 cm
Leszcz - 53 cm
Karp - 54 cm

Offline Jędrula

  • Robinson
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 4 749
  • Reputacja: 379
  • Lokalizacja: Wodzisław Śląski
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Cyganek
« Odpowiedź #2 dnia: 05.02.2017, 19:40 »
:bravo: :thumbup:

Offline zbyszek321

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 911
  • Reputacja: 186
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Drawsko Pomorskie
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Cyganek
« Odpowiedź #3 dnia: 05.02.2017, 20:24 »
Gienek jak zwykle w formie. Piękne :bravo: :bravo: :bravo:
Zbyszek

Offline kucus22

  • Robinson
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 784
  • Reputacja: 186
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Wodzisław Śląski
  • Ulubione metody: gruntówka + sygnalizator
Odp: Cyganek
« Odpowiedź #4 dnia: 05.02.2017, 20:33 »
Gieniek wciągająca opowieść :thumbup: :bravo:
Masz te pióro ;)

Offline Syborg

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 10 021
  • Reputacja: 980
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: spinning
Odp: Cyganek
« Odpowiedź #5 dnia: 05.02.2017, 20:57 »
No, Gieniu, kawał opowiadania zaprezentowałeś. Przeczytałem z przyjemnością.
Gratuluję dobrej roboty :)

PS
Bardzo udana fraza: "Bóg okazał się lekarzem" ;)
Jacek

Offline Hubert

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 387
  • Reputacja: 25
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Nottingham / Konin
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Cyganek
« Odpowiedź #6 dnia: 05.02.2017, 21:32 »
Wyobraźnia nie zawodzi! Wspaniałe się czytało. Brawa :bravo:
Hubert

Offline Sebek Francja

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 179
  • Reputacja: 231
  • Płeć: Mężczyzna
  • Bez wędki czuję się jak nie facet
    • Wędkarstwo Francuskie
  • Lokalizacja: Reims
  • Ulubione metody: gruntówka + sygnalizator
Odp: Cyganek
« Odpowiedź #7 dnia: 05.02.2017, 21:39 »
:thumbup:

Offline djbaloon

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 394
  • Reputacja: 27
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Gorzów Wlkp., Berlin
  • Ulubione metody: feeder i spinning
Odp: Cyganek
« Odpowiedź #8 dnia: 05.02.2017, 22:06 »
Super się czytało :thumbup:
Pozdrawiam Marcin ;-)

Offline Druid

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 740
  • Reputacja: 418
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Knurów, Górny Śląsk
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Cyganek
« Odpowiedź #9 dnia: 06.02.2017, 11:33 »
Dziękuję :)
Pozdrawiam - Gienek

Offline anna sulka

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 151
  • Reputacja: 10
  • Płeć: Kobieta
  • Lokalizacja: Rybnik
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Cyganek
« Odpowiedź #10 dnia: 06.02.2017, 11:50 »
 :bravo:  Prawie się :'( :thumbup: