Gratuluje wyników, naprawdę imponujące ryby!
Ja w czwartek po pracy wyskoczyłem na brzany, noc ma niecałe pięć godzin, ale zawsze można coś 'wytarmosić'. W te upały ryba ogólnie odmawiała współpracy, więc cieszyły dwie brzany, 81 i 76 cm, czyli około 5 i 4 kilogramów. Po raz pierwszy na pływowym Trencie miałem sytuację, gdy przypływ spowodował, że woda zaczęła płynąć w drugą stronę. Kto łowi na rzekach ten może sobie wyobrazić, co to oznacza. Woda jest niska i pomimo ostatnich ulew spadła znów do alarmująco niskiego poziomu. Szok
A wczoraj pojechałem na zawody na słynne w UK łowisko Lindholme niedaleko Doncaster. To naprawdę dobra komercja i byłem pod wrażeniem łowiska, dokładnie stawu Loco, bo ryby były duże, dawno nie widziałem tak dużych F1, miały niektóre ponad 3 kilogramy. Pojechałem niewyspany, nieprzygotowany, po starcie nie byłem gotowy do wędkowania, jako jedyny
Wiał wiatr do 70 kilometrów na godzinę, zrywał czapkę, przewracał rolki do tyczki, wędki, ogólnie koszmar. Przez 3 godziny miałem z 20 płoci i bonusową brzanę 2 kilo (i miała się dobrze, na komercji!) złowiona z margina, i 'gasiłem światło'. Ale dzięki 'otwartym oczom i uszom' chwyciłem za feedera, i się zaczęło. Tam gdzie próbowałem łowić pellet wagglerem (nie działał, ale chciałem spróbować, bo ryba się spławiała pomimo tych strasznych warunków) miałem 'zanęcone' dno. Poleciała Metoda i po dwóch minutach miałem silne branie i karpia około 7-8 kilogramów. I się zaczęło. Odławiałem duże F1, i po godzinie wiedziałem, że jestem już 'ustawiony' w pierwszej piątce, bo inni łowili słabo, ale musiałem gonić najlepszych. Nęciłem jednocześnie mocno margina, ale oprócz płotek trafiłem tylko jednego karpia, z 5-6 kilogramów. Ale Metoda dała wystarczająco ryb aby wygrać, z wynikiem 64 lb. Drugie miejsce to 58 lb a trzecie to 40 lb. Łowiło nas 20 i co drugi miał tyczkę, pellet wagglera i feedera prawie każdy. Trzeba było jednak postawić na coś, i mi się udało. Nikt nie nęcił peletem z procy na dodatek
A kupiłem zanętę MMM dark przez pomyłkę (przez nieuwagę), i się obawiałem, że nie zadziała odpowiednio. A była super
Do tego po tym, jak opędzlowali mi samochód i straciłem wędki, powróciłem do swojego Garbolino Maxim. Ach, był jak przedłużenie ręki, miałem mało spinek, pomimo bardzo walecznych ryb. To był udany 'reunion'