Wczoraj, po prawie miesięcznej przerwie w wędkowaniu, wybrałem się na podtarnowskie Trzydniaki. Pogoda nie bardzo zachęcała, albowiem gorąco się lało z nieba, ale miejscówkę znalazłem dość sympatyczną.
Po godzinie przygotowań (a sito se kupiłem i pierwszy raz w życiu przetarłem zanętę) rzuciłem zestawy do wody. Na jednej klasyk - zestaw ze skrętką na krótkim przyponie (10 cm), na drugim metoda. Po pierwszych rzutach klasykiem zmieniłem przypon na dłuższy (bo nie miałem wcześniej gotowego). Na klasyku pęczek białych robaków, na metodzie wszystko co możliwe, co tylko dało radę wejść na gumkę.
Wynik "rywalizacji" metoda-klasyk 2:5. Na metodzie efekt przyniósł dumbells morwa i pellet pikantna kiełbasa. Tak to nic innego nie działało. W podajniku miks mikro-pelletu wanilia/miód. Z kolei na klasyku zwykła zanęta od MC Karp (tutti-frutti) z niewielką ilością słodkiej kukurydzy, zamrożonymi białymi i odrobiną pieczywa fluo. Pod koniec wędkowania zmieniłem na klasyku przypon na włos z kukurydzą, co też dało ryby.
Wynik to 4 karasie srebrzyste, 3 leszcze i płoć. Wyjazd udany, zabawa przednia, pomimo straconych dwóch podajników - nie wiem do teraz co było przyczyną zrywania się zestawu podczas zarzucania. Po oględzinach wzrokowych po zakończeniu wędkowania, stwierdziłem na żyłce z klasykiem skręcenie na długości ok. 2m od podajnika. Na metodzie tego nie było.