Dzisiaj na Kopalni (nokill) zaliczyłem pod 30(!) karpików do 40 cm. Dwa takie pod 60. I jednego jesiotra. Mój pierwszy z wody PZW.
No i to chyba moje ostatnie łowienie na tym zbiorniku w tym roku. Cały poprzedni rok odpuściłem, bo dwukrotnie zarybili tymi karakanami i nie dało się łowić. Ja rozumiem raz, dwa razy się tak pobawić, ale ile można?
I teraz wyjaśnijcie mi, bo nie ogarniam, kto wpada na pomysł, by nokill dwa razy w roku od trzech (jeśli się nie mylę) lat zarybiać karpikami? Inne ryby, do cholery, nie istnieją? Ja, feederowiec, wkurzony. Karpiarze, wkurzeni, bo nawet na kulki 24 mm nie idzie połowić. Spinningiści wkurzeni, bo mogli by wrzucić więcej drapieżnika. Dziady wkurzone, bo... "nie zarybiajo" i "nie biero"
, a jak biero, to nie wolno łowić (tzn. zabierać). Ale tych to akurat je..ał pies. W promieniu 30 km mają kilkadziesiąt zbiorników, z tego DWA to nokille, i próbują je na zebraniach zlikwidować, bo się ryba marnuje przecież. Spać po nocach nie mogą z tego powodu...
Tyle tylko dobrego, że wypracowałem sobie naprawdę dobrą zanętę. Inni tak nie łowili, a widziałem sporo osób. Sprawdza mi się na każdej wodzie i nie kombinuję. Jak ryba nie bierze, to mam pewność, że nie jest to wina zanęty i szukam przyczyn gdzie indziej.