Też całą tegoroczną jesień jeżdżę nad Narew na leszcze. Łowię tylko nocami, bo w dzień słabo biorą i też nie mam czasu. Tylko raz czy dwa miałem po jednym. Każda noc to przynajmniej kilka ryb, największy miał 3,3 kg. W ten piątek też byłem na noc. Trochę już ciężko wysiedzieć. Nie z zimna, bo było 7 stopni a kombinezon załatwia temat, ale noc strasznie już długa. Za to brań mnóstwo. Wyjąłem z podbieraka 15 sztuk, zważyłem największego 2,65 kg - krótki i mega gruby. Widać, ze jedzą na potęgę. Chyba będzie sroga zima
Przynajmniej 6 czy 7 ryb spięło mi się tuż przy podbieraku. Wszystkie wyjęte były zapięte za koniec wargi, brania też delikatne.
Samo łowienie totalnie proste. W przeciwieństwie do poprzednich wyjazdów bez nęcenia szklanką, ciętych robaków, torebek PVA. Taki luz. Za dnia najpierw jakaś czarna zanęta niby płociowa z Dragona z żywymi pinkami i drobniutkimi płatkami owsianymi, które wyprosiłem u innego wędkarza, bo zapomniałem z domu mielonych. A potem zwykły Traper z płatkami, pinkami i białymi. Brania tylko na białe robaki, mimo wysokiej wody na czerwone nawet skubnięcia.
Jak nie będzie kwarantanny narodowej, to jeżdżę dopóki mnie mróz nie wygoni