Oby ta nauka nie uciekła w las
Co do PZW - ech, no jest to moloch z tamtej epoki, wieku i ustroju, z którym kiedyś ktoś w końcu stoczy walkę i wygra... Co do samych kół PZW i ich wodom to trudno jest generalizować, bo sam znam kilka kół które fajnie działają i sami próbują organizować łowiska "no kill" - sporadycznie, bo sporadycznie ale idzie może ku lepszemu.
Najlepsze są petycje w stylu tego typu
http://www.petycjeonline.com/petycja_o_wprowadzenie_jednej_opaty_wdkarskiej_na_ca_polskChcemy więcej ryb, a strzelamy sami sobie w stopę, aby jak najmniej płacić. Ja poszedłbym o krok dalej w przeciwnym kierunku, podzieliłbym wody na powiaty lub gminy i wtedy każdy koło PZW z danej gminy w granicach rozsądku sam ustalałby opłaty na wody im przylegające, sam decydowałby o tym co, gdzie i jak docelowo zarybić, czy zastosować limity ochronne górnych ryb, czy zrobić łowiska typu złów i wypuść. Niezależność w decyzyjności z ograniczonymi prawami.
Dla przykładu. Mieszkam w gminie A, ale w w gminie C około 20km od mnie jest koło które ma dobre wody i fajnie nimi zarządza. Albo wykupuję tam składki i jeżdżę sobie tam na ryby, albo nie robię z PZW nic i jeżdżę na komercję.
Za każdym razem jak jadę na urlop w kraj, mogę lub nie gdzieś sobie połowić z większą wiarą, że akurat ta woda PZW może być fajna (internent, fora, szybko reagują na pozytywne jaki i negatywne informację), a ze składki którą opłaciłem w danym rejonie większość wróci do wody w postaci ryby, a nie zostanie "przeżarte" przez struktury organizacyjne centrali.