Z braku lepszych pomysłów wybrałem się wczoraj o 17 na klubowy no kill. Na miejscu "czekał" już na mnie dość mocno zrobiony kolega, który miał mi zająć miejsce i towarzyszyć na nocce. Obok siedziało jeszcze 2 kompanów od
więc uznałem że chcąc mieć więcej spokoju usiądę sobie 50m dalej. Wyniki z poprzednich 2 dni nie napawały optymizmem, z mojego miejsca ktoś zwiał godzinę wcześniej będąc cały dzień bez ryby.
Do wody od razu poszła karpiówka z Zig Rigiem oraz leniwy pellet waggler bez strzelania, a ja wziąłem się za przygotowanie kiełbasek pva na noc. Nim się ogarnąłem miałem już na koncie 3 małe karpie 2-3kg. Kolega zdążył się zrobić do końca i wiedziałem, że czeka mnie samotna nocka. Gdy wiatr ustał postanowiłem w końcu trochę postrzelać pelletem i trochę bardziej przyłożyć się do przerzucania co zaowocowało kolejnymi 4 maluchami. Na typowo karpiowe zestawy przeszedłem dopiero po 21:30 gdy było zbyt ciemno na PW. Wywiozłem je na 30 i 45 metrów zasypując dosłownie garścią różnych pelletów. Przed 23 zaliczyłem jedyny tej nocy odjazd, na kulkę Martinez Baits wysępioną od pewnego Forumowicza
połakomił się mój nowy rekord z tej wody czyli misio 17,20 kg
Do rana niestety nie działo się już nic, gdyby nie mokra kołyska to pewnie zwinął bym się wcześniej. O świcie złowiłem jeszcze 2 karpiki na PW i wróciłem do domu się wyspać.
Niestety super kulki się skończyły
a że dały mi kilka ryb 10+ to będzie trzeba je jakoś ogarnąć