Witam i gratuluję wszystkim łowcom.
Zaliczyłem wczoraj fajny wyjazd nad nową mi wodę. Zrobiłem ponad 300 km i ponad 3 godziny w drodze ale mimo wszystko warto było, bo na pewno na długo zapamiętam ten wyjazd. Ustanowiłem wiele nowych, prywatnych rekordów.
Zacząłem od rundki dookoła zbiornika w celu przeprowadzenia wywiadu
stare wygi nic nie odpowiadały bądź że ryba jest wszędzie. Uciełem sobie miłą pogawędke z dwoma młodymi karpiarzami, którzy skometowali że ryby które tu są połamią mi moje pickery
-mało co a bym uwierzył
Zacząłem skromnie bo jedna Wzdręga złapana za 'brodę'
Jako iż zbiornik ma dość surowe przepisy nie mogłem używać spomba, tak więc 'przeprosiłem się' z moją pracą i co chwilę lądowała gotowana przenica z konopiami w wodzie. I w końcu nie bez powodu nazywano kiedyś Lina pszenicznik-iem, pojawił się i on
43 cm szczęścia
Po około 15 minutach dane mi było mieć najlepszego dubla w życiu - dwa liny 49 i 47 centymetrów szczęścia
jak do tej pory udawało mi się dziennie złapać dwa bo zawsze trzeci się spioł bądź coś, a tu w dublu udało się położyć je na macie, radość nie podwójna a potrójna
niestety niektóre liny miały doczynienia jak się domyślam z ciężkimi zestawami karpiowymi które widziałem rano
Każda ryba robiła szybki zwrot w gęste lilie bądź przybrzeżne zielsko, czasami czekanie aż z tamtąt wypłynie (bądź nie) zajmowało nawet 15 minut. U 'moich towarzyszy' znad wody to wygląda pewnie inaczej ... HEJA ...
Ostatnim linem poranka był 53 cm 'DZIADZIUŚ' (popatrzcie wygląda na staruszka
wiekowa ryba)
W ciągu tego dnia na mojej macie wylądowały trzy karpie jak by z tego samego roku, ważące między 4 a 5 kilo.
to moje pierwsze 'lusterka' a więc cieszyły, choć odniosłem wrażenie że nie walczą tak zacięcie jak pełnołuskie, z którymi miałem wcześniej doczynienia.
W ciągu dnia wyciągnąłem również z wody 11 dorodnych leszczy w bardzo dobrej kondycji, tylko jeden z nich (najwiekszy) miał jakąś 'pleśń' na ogonie
ten z 'pleśnią'
Planowałem około 17:00 się zwinąć ale około 16:00 'wpadł do siatki' jeszcze jeden a w zasadzie jeszcze jedna 'Zielona Księżniczka' - 48 cm
Za raz po niej pojawiła się 'kolejna' - 47 cm
Byłem w szoku, tyle ładnych ryb dziś widziałem i w sumie pięć okazów straciłem w zielsku plus jeszcze kilka w innych okolicznościach - nie mogłem przestać i zacząć się pakować.
Zmieniłem lokacje jednego z zestawów, chwilę przed tym zacząłem strzelać tam z pszenicy i pelletu 4mm. Umieściłem tam zestaw i pięć minut później
37 centymetrowy Książe co czyni go najmniejszym jaki do tej pory złapałem, ale bez wątpienia jednym z piękniejszych
Nie długo trzeba było czekać na następnego tych samych rozmiarów
Zanęta się skończyła i zbliżała się 18:00, ostatnie koszyki w wodzie, zaczynam się rozglądać 'od czego zacząć się pakować' i ... odjazd, po dłuższej chwili (bo siedział w liniach) udało się położyć na macie ostatniego
48 cm szczęścia
Z bólem i jednocześnie radością odpuściłem łowisko. I wierzcie mi ja nie jechałem do domu, ja 'frunełem'
Jeśli chodzi o menu dla ryb to były to zanęty: MMM, Bloodworm, Feeder Bream plus pellety 2 mm BW i TF z sonu oraz 3 mm corn hi-oil z MethodManii (super - i ten rozmiar;) ) .
O przynętach powiem krótko - wszystkie małe (8mm). Wydaje mi się iż to temu że to karpiowe łowisko, a widząc rano pudełko z przynętami jednego z karpiarzy, najmniejszy rozmiar jaki posiadał oceniał bym na 15-18 mm - ryby jak by to już znały i wyczuwały zagrożenie
Zacząłem przed 10 a skończyłem po 18, z bardzo zadawalajacym mnie wynikiem, bo liny to dla mnie największe trofeum, to jakby dzięki nim odkryłem nieco ponad rok temu Method Feeder
Dodam tylko że pozostałe dziesięć kiji z nad wody wyciągnęło tylko jednego karpia
'Boom in them faces'
Dla kolegów z NL opis łowiska zrobię jutro w wątku 'IK vis in Nederland - czyli wędkuje w Holandii'
A jeśli ktoś powie 'po jaki h... wstawił wszystkie zdjęcia' - to jak by podkreślić moje zadowolenie
Życzę udanych weekend-owych zasiadek
Pozdrawiam
Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka