Dzisiaj wyskoczyłem na trudną wodę - Walthamstow Reservoir... Mimo, że to Londyn, jechałem 2 godziny (masakra)... Na miejscu zasady rodem z poprzedniej epoki - wpisuje się bilet samemu, jedna połówkę bierze z sobą, drugą zaś wkłada do koperty, z kasą za 'bilet' i wrzuca do czegoś na kształt pocztowej szkrzynki.
Komputeryzacja pełną gębą!
Na wodzie szaro, wietrznie i ponuro. Wiało mocno, czasami wychodziło słońce. Nie napawało to optymizmem, gdyż woda była czysta - a ja nastawiłem się na dużego leszcza, który tam osiąga 9-10 kilogramów nawet.
Rakietą 'zaspodowałem' około 1,5 kilograma pelletów, ziaren zmieszanych z zanętą - i lowiłem z użyciem Metody ESP - czyli dużego podajnika i zwykłym zestawem z koszykiem. Brań praktycznie zero. Około 13 tej żyka na jednej wędce się zluzował - wieć skwitowałem to zacięciem. Byl to karp, który mojego feedera i żyłkę 0.25 mm mocno przetestował. Okaz okazał się na tyle okazały, że stał się moją zyciówką - ponad 24 lb czyli 11 i pół kilograma
Hak nr 12 - włosowy z Drennana - gotowiec na przyponie 30 cm.
I to by było na tyle z brań. Lowisko zamykali o 17tej - i najlepsza pora łowienia mnie ominęła... Leszcze nie wpłynęły w nęcone miejsce - i czuję, że robią to właśnie teraz, jak piszę ten tekst!
Mówi sie trudno!
Żółty pellet halibutowy z kukurydza doprawioną chilli okazały się przynętowym strzałemw dzieisątkę...Łowiłem na 50 metrach - około 2/3 odległości do wyspy...