Dzisiaj pierwszy raz byłem na dzikim starorzeczu, zapolować w szczególności na lina, i udało mi się złapać jednego małego około 25cm, o 16 godzinie, ze dwie sekundy się bawił a potem spławik zaczął jechać. Miałem więcej takich brań, spławik skakał ale po chwili coś porzucało albo wyjadało to co na haczyku, w szczególności dwa gnojaczki plus kukurydza, ale raczej były to wzdręgi, bo udało mi się trzy sztuki zaciąć, co prawda z gruntu na rosówkę, jedno branie miałem fajne na feedera, wyraźnie mocniejsze szarpanie szczytówki od tych skubnięć wzdręgowych, zaciąłem po około trzech sekundach, ale niestety pudło, być może za szybko, przynętą była cała rosówka. Około 21 godziny gdy wiatr ucichł, w okolicach spławika i pola nęcenia, powstawała masa pienistych bąbelków, różne skupiska o średnicy nawet około 15-20cm, niektóre przemieszczały się liniowo, lub jakoś nieregularnym łukiem, nigdy czegoś takiego nie widziałem, dodam jeszcze, że sprawdzałem dno feederem przed łowieniem, ciężarek pałeczka 15g tylko lekko się zakopywał, przy tej czynności, nie zauważyłem żeby jakieś bąble wyskakiwały na powierzchnie. Niestety tylko patrzyłem jak woda się gotuje, a na spławiku cisza, i się zastanawiam, jaka mogła być tego przyczyna, skoro jestem prawie pewien, że to ryby buszowały w łowisku, może ktoś z Was miał taki sam problem?