Wystarczy gdzieś jakieś stuknięcie. W fabryce, transporcie, sklepie...
Ja tak miałem ze swoim pickerkiem po wichurze wyrywającej drzewa z korzeniami. Wędki zostały nad wodą, jak spieprzałem. Potem dalej sobie stały na podpórkach, jak gdyby nigdy nic. Wcześniej zarzucałem z całej pary z koszykiem 40 g plus towar. Przyjechałem po raz kolejny na ryby, chciałem zdjąć żyłkę z klipa i rzuciłem dość lekko pustym koszykiem 30 g. Trach i po wędce. Musiała jakaś gałąź w nią uderzyć... Tego nie widać, a gdzieś jest pęknięcie.