W dwóch niezłych wklejankach żyłka wyżłobiła mi w przelotkach szczytowych spore rowki, dlatego ewidentnie nadawały się do wymiany. Skoro i tak je wyrzucę, to może sprawdzić coś? - tak wtedy pomyślałem. Zwinąłem drobny papier ścierny w stożek, zamocowałem go delikatnie w uchwycie wiertarko-wkrętarki i ruszyłem... Później zakładałem coraz drobniejszy papier, skończyłem na gradacji 2000 lub 2500. Na koniec zamocowałem w uchwycie wiertarki pasek filcu, którym polerowałem pierścień. I poszedłem na ryby. Po dwóch latach znów zlikwidowałem rowek w tej samej przelotce, wcześniej w innej
Najdziwniejsze jest to, że przez cały czas przelotki nie niszczyły cienkiej żyłki. Jak tak można, to dyletanctwo i barbarzyństwo! Super twardość, super gładkość osiągana kosmiczną technologią, a tu wkrętarka i papier ścierny, daj pan spokój... Przecież to jak na jednorożce z widłami! Prezes Fuji popełnił wtedy seppuku, tak słyszałem.