Ja mam trochę inne spojrzenie na sprawę
Ogólnie zarybianie zbiornika 10 ha kilkuset kilogramami karpia, to przegięcie. Gdyby nie działalność fanów mięsa, szkody byłyby olbrzymie. Jednak problemem jest tu liczba karpi i zwłaszcza mniejsze sztuki. To one wchodzą w tarło z karasiem, powodując hybrydyzację, to one rosną szybko i pochłaniają coraz więcej pokarmu. Do tego nie każdy che łowić takie ryby właśnie, większość woli sztuki powyżej 2-3 kilogramów.
Więc dlaczego zamiast kilkuset kilo karpia, nie wpuścić 20 sztuk po pięć,sześć kilo, w wymiarze górnym, plus kilka sztuk z 10 kilogramów i z 50 sztuk po 1-2 kilo? Resztę zaś uzupełnić gatunkami które cierpią na skutek działalności karpia - czyli linem karasiem pospolitym. Po roku można powtórzyć akcję, aby za dwa lata zmieniać proporcje - i wprowadzać więcej ryby rodzimej.
Tutaj chodzi o to, aby utrzymać zbiornik w stanie względnej równowagi, zarybieniami korygując to co 'niszczymy' wędkarską działalnością. Jeżeli lin się nie wyciera lub też ma problem, dlaczego nie wesprzeć go każdego roku pewną ilością kroczka? Można tez wprowadzić sztuki powyżej wymiaru górnego...
Wszystko jednak rozbija się o kilka rzeczy. Podstawową jest kontrola takiego zbiornika. W polskich realiach mamy operaty i rejestry, ale limity są z kosmosu, więc całość nie ma sensu. Jeżeli ilość ryb w zbiorniku określimy po zarybieniu na 100%, to można pozwolić odłowić tylko jakąś część - wg mnie z 20-30%, z czego połowa tej ilości ma pochodzić z naturalnego tarła. Resztę można uzupełnić zarybianiem, ochroną tarlisk, wymiarami i okresami. I to jest prowadzenie łowiska. Jeżeli tego nie ma, całość traci sens, mamy do czynienia z układem, gdzie ze 100% ryb wybiera się 80%, pozostaje drobnica i kilka większych sztuk, nie dających się złapać. Resztę uzupełnia się na jesień, po czym pozwala odławiać natychmiast. To jest idiotyzm. Ja nie rozumiem jak to mogło się stać standardem zarządzania wodami w PZW. Cichym układem, gdzie aby zamknąć wędkarzom gęby, pozwala się im brać ponad miarę. To jest piłowanie gałęzi na której się siedzi!
Dlatego ja bym zrobił kilka typów łowisk:
- zbiornik typowy - a więc zarybiany mocno każdego roku, jednak z mocnymi limitami i wymiarami, chroniący duże sztuki ( gdzie karp nie jest w przewadze)
- zbiornik no kill - zarybiany na początku, później ewentualnie korygowany zarybieniami danych gatunków (można wyróżnić tu wody no kill zwykłe i wody no kill karpiowe, gdzie karp stanowi większość)
- zbiornik typu 'wanna z karpiami' - zarybiany kilkukrotnie w ciągu roku, dobrze pilnowany. Zadaniem tej wody jest odciągnięcie fanów mięsa od innych wód i zapewnienie, że ryba tam jest. Jej ilość ma być taka, ze łowienie nie jest zbyt łatwe, jednocześnie ilość sztuk na dobę nie może przekraczać 2 sztuk. Tutaj tez mogą być duże karpie z wymiarami górnymi oczywiście.
Ogólnie musi być wszędzie mocne pilnowanie stanów i rejestry, oraz podstawa - ilość sztuk ryb w cenie podstawowej składki, które można zabrać. Określiłbym to na około 35 sztuk ryby dużej, lub sztukę zastąpił dwoma kilogramami ryby mniejszej. Aby zabrać większa ilość ryb, wędkarz musiałby opłacić składkę dodatkową 'na zarybianie'.
Grzegorz poruszył ważną sprawę, jednak nie możemy iść na walki wewnętrzne pomiędzy wędkarzami lubiącymi inne ryby lub będącymi wrogami karpi, a fanów karpia i amura. Dlatego kilka typów łowisk dałoby każdemu coś co mu odpowiada, wszędzie zaś prowadzono by rozsądna politykę. Oczywiście podstawą byłoby zatrudnienie ichtiologów, którzy by ustalali pewne programy dla wód i je stale monitorowali, tam gdzie trzeba wnioskując o dodatkowe zarybienia z jednej strony, z drugiej wprowadzając okresowe ograniczenia (np. odłowiono sporo lina - limit sztuk zmniejsza się z dwóch do jednej, aż do odwołania). Ogólnie każdy zbiornik powinien mieć swój regulamin i swoje limity i wymiary górne lub dolne. Wszędzie powinny być tablice i wędkarze powinni się zapoznać z panującymi przepisami. Wtedy mamy do czynienia z gospodarką wędkarską z prawdziwego zdarzenia.
Tak więc nie powinniśmy się spierać czy karp powinien mieć wymiar górny lub nie, ale gospodarzyć na łowiskach wg pewnego klucza. Wtedy każdy znajdzie coś dla siebie. Obecnie nie ma wyboru, wszystkie wody są prowadzone wg tego samego schematu, ryby nie ma nigdzie praktycznie. Podstawą jest skierowanie mięsiarzy na zbiorniki, gdzie będzie się stale je dorybiać, karp zaś musi być, bo jest ona najpopularniejszy teraz. Ale trzeba wszystko robić z głową!